Niezwykłe losy kościoła w Trzebiechowie

Czytaj dalej
Fot. Crossen an der Oder
Łukasz Koleśnik

Niezwykłe losy kościoła w Trzebiechowie

Łukasz Koleśnik

Na przykładzie losów małego kościółka w Trzebiechowie możemy się przekonać, jak ciekawą historię kryją w sobie miasta i wioski naszego regionu...

Każdy zabytkowy obiekt ma swoją historię. Poznaliśmy już perypetie pałacu, który znajdował się w Trzebiechowie (niestety już nie istnieje). To jednak nie jedyny zabytek w niewielkiej miejscowości w gminie Maszewo.

Razem z krośnieńskim historykiem, Pawłem Widczakiem, prowadzącym stronę internetową Crossen an der Oder, odkrywamy przeszłość kościoła w Trzebiechowie.

Świątynia została postawiona w południowej części wsi przez hrabiego von Finckenstein w 1757 roku. Rok później szlachcic wybudował dwór, który w linii prostej bezpośrednio łączył się z kościołem.

- Kościół był konstrukcją ośmioboczną - opisuje P. Widczak. - Okna wykonano w stylu barokowym. Były one skierowane w kierunku czterech stron świata. Dach również był ośmioboczny. Wieńczyła go wieżyczka, na szczycie której umocowany był wiatrowskaz z napisem „GVF 1757”. Były to oczywiście inicjały Grafa von Finckensteina.

Ostatnim kościelnym miał być pan Hennig, który zajmował się też stolarką i nocnym stróżowaniem.
- Mieszkał tuż obok kościoła. Bił w dzwony codziennie o 12.00 i 18.00, a także podczas pogrzebów, ślubów oraz oznajmiając czyjąś śmierć - opowiada krośnieński historyk.
Dzwon miał średnicę 70 cm. Sama budowla ok. 14,50 m szerokości oraz 27,9 m wysokości (licząc ze wspomnianym wiatrowskazem).

- Budowla została spalona po pierwszym wydaleniu wieśniaków w lutym 1945 roku, reszta kościoła została wysadzona przez Polaków lub Rosjan mówi P. Widczak. Kościół został odbudowany w 1964 roku w winnym miejscu.

Podobnie, jak większość polskich wsi, Trzebiechów w 1945 roku nie miał łatwo.Dokładnie 3 lutego właśnie tego roku do Trzebiechowa od strony Siedliska zbliżyły się pierwsze radzieckie czołgi. Nie było ataku, nie było uderzenia. Żołnierze radzieccy bez problemu zajęli miejscowość. Mężczyzn między 16 a 65 rokiem życia od razu zebrano na środku wsi i wysiedlono, niwelując w ten sposób pojawienie się potencjalnych walk czy starć. Zostały osoby starsze i matki z dziećmi, które w mroźne zimowe dni uciekały na zachód.

- Armia Czerwona odnajdywała potem w lesie - na „szlaku wysiedlonych” - zamrożone niemowlęta w wózku - opowiada Widczak.

W międzyczasie w lasach sporadycznie pojawiali się rozproszeni żołnierze niemieccy. Zostawali wyłapywani i rozstrzeliwani. Bydło ze wsi zostało wywiezione nad Morze Bałtyckie. Do 27 maja 1945 roku wielu niemieckich mieszkańców powracało, licząc na to, że nowe władze pozwolą im tu zostać. Ich zdziwienie połączone z silnym przygnębieniem było niezwykle wielkie. Zastali oni spalone gospodarstwa, dwór oraz kościół. Niemcy spotykali także nowo osiedlonych Polaków i razem z nimi pomagali sprzątać zniszczoną wioskę.

Po 27 maja już nikt nie wracał do Trzebiechowa, aż do 24 czerwca 1945 roku, kiedy to niemieccy mieszkańcy zostali zaproszeni przez polską milicję i dano im dwie godziny na spakowanie osobistych rzeczy ze swoich byłych domostw i zakazano im kiedykolwiek ponownego przyjazdu do miejscowości.

W lutym w Trzebiechowie mieszkało około 306 osób. Po wkroczeniu Armii Czerwonej, 34 cywilów zaginęło lub odebrało sobie życie, a czterech mężczyzn wywieziono do ZSRR. Ostatni z nich zmarł w 2005 roku.

Łukasz Koleśnik

Co robię?


Żadna tematyka mnie nie odstrasza. Biznes, polityka, sport, reportaże, fotoreportaże, relacje, newsy, historia. Dzięki temu też pogłębiam swoją wiedzę i doskonalę swoje umiejętności.


Największą satysfakcję z pracy mam wtedy, kiedy w jakiś sposób mogę pomóc. Dlatego często opisuję ludzi z problemami, chorych i potrzebujących oraz zachęcam do pomocy. I kiedy uda się pomóc nawet w najmniejszym stopniu, to jest plus. 


Działam głównie na terenie powiatu krośnieńskiego. Obecnie trzymam rękę na pulsie, jeśli chodzi o poszczególne inwestycje w regionie, jak chociażby przygotowywane podniesienie zabytkowego mostu w Krośnie Odrzańskim (Czy zabytkowy most w Krośnie Odrzańskim zostanie podniesiony w tym roku? To coraz mniej prawdopodobne), przyglądam się rozwojowi szpitala w regionie (Zachodnie Centrum Medyczne w końcu kupiło nowy rentgen do szpitala. Budynek w Gubinie doczeka się termomodernizacji).


Jak trafiłem do Gazety Lubuskiej?


W Gazecie Lubuskiej jestem zatrudniony od kwietnia 2015 roku. Wcześniej też pracowałem jak dziennikarz, głównie na terenie Gubina i okolic. Tam stawiałem też swoje pierwsze kroki w zawodzie, poznałem podstawy, złapałem kontakty.


Początkowo nie łączyłem swojej przyszłości z dziennikarstwem. Myślałem o informatyce albo aktorstwie (wiem, spory rozstrzał ;) ). Ostatecznie trafiłem jednak na studia do Wrocławia, gdzie studiowałem na kierunku Dziennikarstwo i komunikacja społeczna. Poszczęściło mi się i po studiach zacząłem pracę w zawodzie oraz trwam w nim do dziś.


O mnie


Jestem miłośnikiem piłki nożnej oraz koszykówki. Od lat zapalony kibic Borussii Dortmund. Łatwo się domyślić, że w wolnym czasie lubię oglądać mecze, ale nie tylko. Czytam książki. Głównie kryminały lub biografie. Kinomaniak. Oglądam filmy (fan Gwiezdnych Wojen, ale tych starych) i seriale (za dużo by wymieniać). Lubię czasem pobiegać (za rzadko, co po mnie widać ;) ). Tak w skrócie. To tyle :)

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.