Kiedyś martwiłaś się o pieluchy z tetry. Dzisiaj o czas dla dziecka

Czytaj dalej
Fot. Fot. Arch. prywatne
Tomasz Rusek

Kiedyś martwiłaś się o pieluchy z tetry. Dzisiaj o czas dla dziecka

Tomasz Rusek

Czytelniczki: - Przypomnijcie, jak wyglądało macierzyństwo w PRL-u i napiszcie, jak wygląda teraz

Kiedy było łatwiej być mamą: w PRL-u, czy może teraz? I jak wyglądało wychowywanie dzieci przed laty - „bez komputerów i innej elektroniki jak dzisiaj”. Dobre pytanie, prawda? Taki temat podpowiedziały nam Jadwiga Kała z Kożuchowa oraz Jadwiga Solińska z Górzycy. Poszliśmy tym tropem. Bo przecież macierzyństwo kiedyś i dziś to były (i są!) dwa różne światy!

Różnica na początku

Maria Janik z Gorzowa urodziła trzy córki. Elżbietę w 1958 r., Irenę rok później, a Renatę w 1960 r. - Różnice w macierzyństwie kiedyś i dziś? Zaczynały się już przy porodzie - mówi ze śmiechem. Bo dziś kobieta może rodzić, trzymając męża za rękę, w wannie, ze znieczuleniem. Kiedyś było to nie do pomyślenia. Rodziło się przy personelu medycznym. Tatusiowie oglądali dziecko zza szyby. - Nie pamiętam, by czegoś specjalnie brakowało. To znaczy nie wiedziałam, że może być inaczej, więc cieszyłam się z tego, co udało się zdobyć, kupić dla dziewczynek. Do żłobka nie chodziły, miejsce w przedszkolu w Strzelcach Krajeńskich dostałam bez większego trudu - opowiada.

Podkreśla, że w przeszłości mamy spędzały z dziećmi więcej czasu. I było to czas spędzany lepiej, bliżej niż teraz. Nie rządziła elektronika i gadżety, ale rozmowy, spacery, wspólne gry i zabawy, czytanie książek, opowiadanie bajek. - Żyłyśmy razem, a nie obok siebie. Dziś często życiowa gonitwa psuje relacje, spłyca je. Mamy muszą mocno się starać, by mieć czas i uwagę dla dzieci. Kiedyś przychodziło to łatwiej - mówi pani Maria.

Kozaczki... na lato!

Gorzowianka, minister rodziny i pracy Elżbieta Rafalska syna Tomasza urodziła w 1980 r. Pawła cztery lata później. Dzieciństwo chłopców przypadło więc na końcówkę komuny. - To był czas, gdy wszystkiego brakowało. A jak było, to nie to, czego akurat potrzebowałam - wspomina minister. Latem kupowała więc synom zimowe kozaczki - bo akurat były. Tyle że zimą często już nie pasowały - bo stopa urosła.

- Człowiek brał, co rzucili do sklepów, czasami okazywało się, że towar był fatalnej jakości albo nie pasował - dodaje. Nie było pampersów. Były pieluchy tetrowe, które prało się na potęgę w Cypisku czy innym proszku, jaki udało się „trafić”. Nie było też wcale tak łatwo o miejsce w żłobku czy przedszkolu, jak dziś się wydaje. - Starałam się bardzo o miejsce w placówce przy ul. Kosynierów Gdyńskich. Patronem tego przedszkola były zakłady mięsne, wszyscy szeptali, że dzieci mają tam lepsze jedzenie. Nie było jednak szans na miejsce dla Tomka - wspomina ze śmiechem Rafalska.

Czy kiedyś było lepiej? - Na pewno było inaczej - mówią mamy, które pamiętają PRL

Jakie życie wtedy miały matki? - Inne niż dziś. Maluchy, nawet kilkuletnie, puszczało się bez obawy na plac zabaw. Nie było takiego strachu. A dzieci były bardziej zżyte, samodzielne. Więcej czasu spędzały ze sobą: na boisku, przy trzepaku czy na grach. O komputerach czy tabletach nikt wtedy nie słyszał - dodaje pani minister.

Z drugiej strony matki były pozbawione dzisiejszych środków higienicznych dla dzieci, niektórych lekarstw, wyposażenia (nikt nie marzył o elektronicznych nianiach czy poduszeczkach usypiających spokojnymi dźwiękami). Plusem była za to organizacja pracy. - Większość szła do pracy na 7.00 i wracała o 15.00 czy 15.30. To pozwalało na spokojniejsze niż dziś życie rodzinne, zabawy, bycie razem. Choć o takim urlopie macierzyńskim i tacie-rzyńskim, jaki dziś są, nawet nie słyszeliśmy - zaznacza Rafalska.

Biedniej, ale razem

O tym byciu razem mówi też gorzowianka Maria Wichowska - mama z lat 70. Monikę urodziła w 1972 r., a Bartosza w 1976. - Kiedyś łatwiej było być matką. Nie z powodów finansowych czy z wygody, ale, że tak powiem, społecznie. Brakowało owoców, środków czystości czy higienicznych, jednak rodzice mieli dla dzieci więcej czasu. Byliśmy bliżej niż dziś rodzice są z dziećmi - mówi.

To zżycie przekładało się na kindersztubę. No i same dzieci miały lepsze rozrywki. - Zamiast wpatrzenia w telewizor czy laptopa, dzieciaki miały SKS-y, zajęcia pozalekcyjne, działały osiedlowe kluby, pracownie. Znało się sąsiadów, więc można było liczyć na ich pomoc. Ludzie się odwiedzali, matki trzymały się razem na spacerach i przy placach zabaw. Było biedniej, ale jakoś tak… bardziej rodzinnie - dodaje jeszcze gorzowianka.

Zbieranie wspomnień

A dziś faktycznie brakuje czasu. Gorzowianka Ewelina Hajduk wychowuje czwórkę dzieci. Kocha je nad życie, jednak sama czuje, że nie ma dla nich tyle czasu, ile by chciała. - Więc gdy już go znajduję, staram się, by był wyjątkowy. Bawimy się na całego, szaleńczo, tak, by zbierać fajne wspomnienia - mówi Ewelina. Ona też przyznaje, że gadżety trochę psują dzieciństwo. - Dlatego u mnie nie ma tabletów i laptopów. Komórki dzieci mają, ale ograniczam je do minimum. Rozmawiamy. Bawimy się. Jesteśmy razem. Na tym polega wychowywanie dzieci. I to się, na szczęście, nie zmieniło! - dodaje.

Tomasz Rusek

Najwięcej moich tekstów znajdziecie obecnie na stronie międzyrzecz.naszemiasto.pl. Żyję newsami, ciekawostkami, inwestycjami, problemami i dobrymi wieściami z Międzyrzecza, Skwierzyny, Trzciela, Przytocznej, Pszczewa i Bledzewa.
To niezywkły powiat, moim zdaniem jeden z najpiękniejszych (i najciekawszych!) w Lubuskiem. Są tam też wspaniali ludzie, z którymi mam szansę porozmawiać na facebookowym profilu Głos Międzyrzecza i Skwierzyny. Wpadnijcie tam koniecznie. Udało się nam stworzyć wraz z ponad 15 tysiącami ludzi fajne, przyjazne miejsce, gdzie znajdziecie newsy, piękne zdjęcia, relacje z ważnych wydarzeń i - codziennie! - najnowszą prognozę pogody. Bo od pogody zaczynamy dzień.


Staram się pilnować najważniejszych spraw i tematów. Sporo piszę o:


jeziorze Głębokim, o inwestycjach, czy atrakcjach turystycznych, ale poruszamy (MY - bo wiele tematów do załatwienia i opisania podpowiadacie Wy, Czytelnicy) dziesiątki innych spraw. 
Dlatego przy okazji wielkie dzięki za Wasze komentarze, opinie, zaangażowanie i wsparcie.



Zdarza się też, że piszę o Gorzowie. To moje rodzinne miasto, które - tak lubię myśleć - znam jak własną kieszeń. Cały czas się zmienia, rozbudowuje, wiecznie są tu jakieś remonty i inwestycje, więc pewnie jeszcze przez lata nie zabraknie mi tematów!



 


Do Gazety Lubuskiej (portal międzyrzecz.naszemiasto.pl jest jej częścią) trafiłem niemal 20 lat temu. Akurat zakończyłem swoją kilkuletnią przygodę z Radiem Gorzów i Radiem Plus, więc postanowiłem się sprawdzić w słowie pisanym (choć mówione było świetną przygodą). I tak się sprawdzam, i sprawdzam, i sprawdzam. Musicie bowiem wiedzieć, że Lubuska sprzed nastu lat i obecna to zupełnie inne gazety. Dziś, poza pisaniem, robimy zdjęcia, nagrywamy filmy, przygotowujemy relację. Żaden dzień nie jest takim sam. I chyba dlatego tak lubię tę pracę.

Lubię też:



  • jazdę na rowerze

  • pływanie

  • urlopy

  • gołąbki

  • seriale

  • lenistwo



nie przepadam za:



  • winem

  • górami

  • ogórkową

  • tłumem

  • hałasami

  • wczesnym wstawaniem (aczkolwiek nieźle mi wychodzi!)



OK, w ostateczności mogę zjeść ogórkową.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.