To będzie zielonogórski Wilanów. Tylko trzeba dużo pracy

Czytaj dalej
Fot. Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski

To będzie zielonogórski Wilanów. Tylko trzeba dużo pracy

Dariusz Chajewski

Park księżnej Doroty Talleyrand w Zatoniu otrzyma około 10 milionów złotych na rewitalizację. Oczywiście nikt nie ma złudzeń, że wróci do wyglądu z czasów świetności, ale zyska trochę dawnego blasku...

Park w Zatoniu już od dziesięcioleci stanowił jedno z ulubionych miejsc spacerów zielonogórzan, mimo że rok po roku tracił wiele ze swojego czaru i wdzięku. Niedawno postanowili o tym skarbie przypomnieć ludzie ze stowarzyszenia Nasze Zatonie. Tutaj określenie „skarb” nie jest na wyrost. Z jednej strony pałac i park są dziełem wybitnych twórców epoki, z drugiej opromienione historią właścicieli i ich gości. Niesamowite. Idąc ścieżkami parku pałacowego w Zatoniu, czujemy, że podążamy śladami Hugo, Balzaca, Liszta, Mikołaja I... Mimo że zdewastowany, zachował ogromną porcję... romantyzmu.

– Decyzja już zapadła, w ramach polsko--niemieckiego projektu „Zachowanie i wykorzystanie historycznych krajobrazów parkowych w Branitz i Zatoniu” na nasz park zostanie przeznaczone około 10 milionów złotych – cieszy się Jarosław Skorulski. – W tym momencie dopinane są ostatnie prace projektowe, firma, która wygrała przetarg na prace budowlane, pracuje nad wszelkimi pozwoleniami. Słowem, zaczynamy…

Archeolog i geodeci

Jednak początek nastąpił znacznie wcześniej. Agnieszka Kochańska przygotowała projekt rewitalizacji parku. Mimo pewnego sceptycyzmu leśników, którzy twierdzili, że przetrwało tutaj stosunkowo niewiele cennych roślin, starano się na planie przywrócić ducha epoki i wizję mistrzów sztuki ogrodniczej. Podstawą była mapa geodezyjna parku z 1851 r. Do tego inne mapy plus badania terenowe. Porównano stan obecny kompozycji roślinnej z tym z przeszłości. Celem rewitalizacji jest odtworzenie dawnego drzewostanu i wyglądu parku. Całkiem niedawno prace w parku zakończył archeolog Jarosław Lewczuk, który z kolei odsłaniał zarysy fontann i obiektów małej architektury ogrodowej. Problemem było jedynie odnalezienie śladów jednej z bram.

– Niewiele się zmieniło w stosunku do naszych pierwotnych założeń – dodaje Skorulski. – Czyli robimy wielkie porządki z niepożądaną roślinnością, staramy się odbudować małą architekturę ogrodową. Jedyna zmiana dotyczy zagospodarowania bezpośredniego otoczenia dawnej oranżerii, aby nie przekreślać ewentualnej szansy na odbudowę całej cieplarni. I słowa uznania dla władz miasta, a wspaniałym pomysłem okazało się połączenie wysiłków z planem rewitalizacji parku Branickich.

Trwa wytyczanie przez geodetów parkowych ścieżek. Zresztą pomoc przychodzi z różnych stron. Niedawno skontaktowała się z zatońskim stowarzyszeniem potomkini księżnej Doroty Talleyrand i zaproponowała pomoc. Oto zajmowała się ona konserwacją francuskich zabytków i odtwarzaniem ogrodów, między innymi przy zamkach nad Loarą. Być może dostanie nawet do dyspozycji jeden z fragmentów parku w Zatoniu, aby mogła stworzyć w nim „zaułek ks. Aleksandra”, czyli jej dziada.

Jak dodaje Skorulski, aby park stał się prawdziwą atrakcją turystyczną w przyszłości, zająć trzeba się będzie jego otuliną. Doskonałym tego przykładem jest chociażby założenie w Branitz, które leży na przedmieściach Cottbus, miasta porównywalnego do Zielonej Góry. I jest dokładnie z tej samej epoki…

Czuć rękę artystów

Jadąc od strony Zielonej Góry, skręcamy w lewo tuż obok przystanku MPK. Wcześniej mijamy rondo im. Doroty Talleyrand z „koronkową” sylwetką księżnej. Wysiadamy z samochodu i… W miejscu, gdzie stoimy, zajeżdżały powozy, wysiadali z nich wielcy ówczesnego wieku, a przenieśliśmy się do połowy XIX wieku. Właśnie wówczas miejsce poprzednich właścicieli zajęła księżna Dorota. Kobieta tyle piękna co światowa, bywalczyni salonów europejskich stolic i właścicielka pięknego, położonego nad Loarą zamku Rochecotte. Po śmierci męża Talleyranda Dorota opuściła Francję i po krótkim pobycie w Berlinie postanowiła osiąść na kresach ówczesnej Europy. Przyjechała do Zatonia. Pałac i ziemię dostała w posagu.

Piękny park w Zatoniu, podobnie jak inne nasze założenia parkowe, ma szansę stać się atrakcją turystyczną

W książce Jana Piotra Majchrzaka („... coś więcej niż życie”) czytamy cytat napisany jej ręką: „Nareszcie jestem u siebie. Przenika mnie dziwne uczucie spokoju i zadowolenia jakbym tu od lat przebywała”. Wiosną 1846 r. zamieszkała na stałe w pałacu w Żaganiu, ale Zatonie było jej letnią rezydencją. Wówczas stał tutaj raczej nieciekawy dwór w zaniedbanym parku. Postanowiła zmienić go w nowoczesną rezydencję w modnym wówczas stylu romantycznym. Tej rewolucji podjął się bodajże najsłynniejszy wówczas niemiecki architekt Fryderyk Schinkl. Parkiem zajęła się inna sława – Piotr Józef Lenne, którego rękę tutaj czuć, mimo wieloletniego dewastowania parku.

Trwała ruina

Trudno zwiedzać park i nie zajrzeć do pałacu, chociażby przez okienne otwory. Wejdźmy do wnętrza. Na prawo mamy Białą Salę, która pełniła rolę salonu muzycznego, dalej biblioteka, jadalnia... Po lewej stronie Pokój Błękitny, buduar, pokój narożny i wysmakowana łazienka. Od strony ogrodu Pokój Zielony i Pokój Szary. Jeszcze Żółty Gabinet, Pokój Różany... Otwarcie oczu kończy się szokiem. Oczodoły okien, zarwane stropy. Tylko w niektórych miejscach na ścianach można jeszcze dojrzeć cień dawnych barw.

Wychodzimy z pałacu nieco przygnębieni. Nastrój nie minie, gdy spojrzymy w lewo. Oto smętne resztki dawnej oranżerii. Powstała w 1861 roku. Była cieplarnią, gdzie zgromadzono okazy roślinności tropikalnej. Budynek pełnił rolę zimowego salonu i był oszklony. Oranżeria była przytulona do wschodniej ściany pałacu, z którym była połączona tzw. dolną cieplarnią, a następnie galerią.
I znów dajmy się porwać wyobraźni. Idziemy w głąb parku. Jego tak do końca nie zniszczył czas. Kilkaset metrów i po lewej między drzewami prześwituje polana. Na jej środku pomnikowy dąb. Ten widok podziwiali najwięksi ludzie epoki. Był tu zatem Fryderyk Wilhelm IV, Mikołaj I, Liszt, Balzac, Wagner, Humboldt, Hugo...

Ten park ma swoją legendę. Ludzie powiadają, że po wojnie parkowe alejki wokół pałacu mieniły się na błękitno. Dziś są czarne, ale to nie legenda. Gdzieniegdzie widać jeszcze pozostałości niebieskawej szlaki szklanej, którą wysypane były niegdyś dróżki. Wiosną tajemniczości dodaje... zapach czosnku wciąż unoszący się wokół pałacu. To woń z będących pod ochroną białych kwiatków zwanych czosnkiem niedźwiedzim, którego całe połacie rosną w Zatoniu.

W parku co piękniejsze drzewo nosiło imię jednego ze sławnych przyjaciół księżnej. Był więc buk purpurowy cara Rosji Aleksandra I, dąb Maurycego Talleyranda (francuski minister, towarzysz życia Doroty), lipa Franciszka Liszta (węgierski kompozytor), platan Humbolta (badacz i geograf) oraz platan cesarza Fryderyka Wilhelma IV. Niektórych z tych celebrytów tamtej epoki można spotkać i dziś. I jeszcze jedno. Mamy szansę – podobno – stanąć oko w oko z samą księżną. Ponoć wieczorami duch Doroty straszy w ruinach. Z żalu nad stanem, w jakim znajduje się wspaniały niegdyś pałac.

Park ma 50 ha powierzchni i występują tutaj 43 gatunki drzew i krzewów.

Gdzieś po drodze przejdziemy nad ledwie miejscami widocznym rowem. To był strumień. Następnych kilkaset metrów i ścieżka w lewo. Warto w nią się zagłębić. Trafimy przed okazały kopiec, w którym wydrążono parkową grotę. Na jej szczycie niegdyś znajdowała się przypominająca świątynię altana. Mają znów pojawić w parkowym krajobrazie.

Spacerując, przekonujemy się, że rację miał Skorulski, tutaj z parkiem związana jest cała okolica, co i rusz otwierają się widoki, które nie do końca są przypadkowe. A nawet płynąc kajakiem pobliską Śląską Ochlą dopatrzymy się śladów powiązanej z parkowymi stawami i strumieniami hydrologicznej infrastruktury. Ktoś nad tym pomyślał...

Mapa skarbów

Na koniec powinniśmy wrócić na główną ścieżkę, która przez stary las poprowadzi nas przez pola i łąki...
Warto też porozmawiać z ludźmi, którzy o pałacu potrafią opowiedzieć wiele. Chociażby o ostatniej rezydentce pałacu, która jak pozbawiona zmysłów, już w latach 40. minionego wieku, krążyła ubrana na biało po okolicy. I nagle zniknęła. Budowla spłonęła w 1945 roku. Inna opowieść to historia ekscentryka, który w latach 80. mienił się królem i uważał Zatonie za swoją siedzibę. Z Zatoniem wiąże się także pewna historia, którą opisał w swojej książce „Testament barona” znany dziennikarz – podróżnik Witold Michałowski. Uważa on, że testament bałtyckiego barona Ungerna-Sternberga, chana mongolskiego z 1921 roku, określający miejsce ukrycia skarbów mongolskich w Azji, trafił w 1945 roku z Estonii do Zatonia. Gdzie zaginął bądź został ukryty...

Perełką stanie się także pobliski Kiełpin?

Plany rewitalizacyjne dotyczą również pobliskiego, niewielkiego parku wokół pałacu w Kiełpinie. Niewiele wiadomo o tym założeniu, bo nie zachowały się oryginalne plany pierwotnej wersji parku. Układ komunikacyjny, jaki funkcjonuje obecnie na terenie, powstał wtórnie. Są to głównie tranzyty biegnące przez park w kierunku pól uprawnych i lasów. Dawny układ ścieżek miał charakter obwodnicowy i prowadził spacerowicza po najdalszych zakątkach parku... Był do tego staw parkowy i strumień znajdujący się w pół- nocnej części założenia...

Parki naszą specjalnością?

Skoro mamy bogactwo pałaców, nie brakuje nam pięknych parków. Niestety, w większości podzieliły z reguły los rezydencji, które otaczały

Pierwsze założenie parkowe w stylu angielskim powstało w 1626 r. Sukcesywnie ulegał on przemianom. Obiekt, zajmujący 13 ha powierzchni, podzielony jest obecnie na trzy główne ogrody, które stanowią o jego niepowtarzalnym charakterze. Japoński (pierwszy w Europie), chiński, różany – każdy z nich posiada niepowtarzalny charakter, z charakterystycznymi dla danej sztuki elementami. Największym przyrodniczo skarbem parku w Iłowej jest stuletni gaj różaneczników rozłożony na powierzchni ok. 1,5 ha.

Łęknica – To nasz najsłynniejszy park wpisany na listę UNESCO. Idea utworzenia w okolicy wielkoprzestrzennego parku krajobrazowego powstała około roku 1815. Trzydziestoletni wówczas Hermann Ludwik Heinrich von Pueckler, od czterech lat właściciel okolicznych dóbr, napisał – jak byśmy to dziś powiedzieli – list otwarty do mieszczan. Książę wymarzył sobie park symbol, który łączyć miał z sobą harmonijnie miasto, wioski, rolnictwo, przemysł, lasy, jeziora... Krótko mówiąc miał to być świat idealny. Park powstał w latach 1815-1845 i na dobrą sprawę nigdy nie został ukończony.

Dąbroszyn – Park krajobrazowy składa się z dwóch. Park górny został zaprojektowany w stylu barokowym. Park dolny, jakby wbrew nazwie, zlokalizowano na malowniczych morenowych wzgórzach. Pisarz Theodor Fontane nazywał go „parkiem zewnętrznym”. I jak opisywał tę część parku wypełniały ją przeróżne posągi, pamiątkowe kamienie. W centralnej części dawnej osi widokowej zwraca uwagę wysoka kolumna z uskrzydloną postacią Wiktorii na szczycie. Była poświęcona Fryderykowi II.

Dariusz Chajewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.