Dotarliśmy do historycznej stolicy Ziemi Lubuskiej. Odwiedziliśmy także Słubice

Czytaj dalej
Fot. Jarosław Miłkowski
Jarosław Miłkowski, Beata Bielecka (oprac. Michał Korn)

Dotarliśmy do historycznej stolicy Ziemi Lubuskiej. Odwiedziliśmy także Słubice

Jarosław Miłkowski, Beata Bielecka (oprac. Michał Korn)

Osiem wieków temu żyli tu nasi. Dziś na Polskę można popatrzeć zza Odry. Kto czuje się Lubuszaninem, nie może nie odwiedzić... niemieckiego Lebus. Ta wycieczka to punkt obowiązkowy dla każdego, kto uważa się za Lubuszanina. Dlaczego? Bo - jak mawiał klasyk - tu wszystko się zaczęło. To stąd bierze się Ziemia Lubuska. I to nie tylko, jeśli chodzi o nazwę...

Lebus, czyli po polsku Lubusz, to 3-tysięczne miasteczko położone nad samą Odrą. Dziś mieszkają tu Niemcy, ale nie zawsze tak było. Ponad tysiąc lat temu, jeszcze w IX wieku, gród założyło tu plemię Lubuszan. Źródła historyczne mówią, że do Polski Lubusz miał zostać włączony już na początku panowania Mieszka I.

Region się rozwijał, bo na przełomie 1241 i 1242 roku powstało tu nawet księstwo lubuskie. Władał nim Mieszko, syn Henryka Pobożnego, a sam Lubusz był nazywany kluczem do Królestwa Polskiego.

Nasi mieli też zadbać na tych terenach o wiarę. W 1124 r., za czasów Bolesława Krzywoustego, powstała tu bowiem diecezja lubuska.

Chrystianizacja terenów słowiańskich na pograniczu polsko-niemieckim średnio się jednak udała. Gdy Bolesław Rogatka sprzedał Ziemię Lubuską, teren przeszedł w ręce margrabiów brandenburskich, więc o dusze miejscowych walczyło już duchowieństwo niemieckie. Od końca XIII w. znaczenie Lubusza malało. Dziś mieszka w nim niewiele ponad 3 tys. osób.

KOMU W DROGĘ TEMU ROWER
Do historycznej stolicy Ziemi Lubuskiej wybieram się rowerem. Nie bez powodu. Wzdłuż Odry biegnie bowiem szlak, którym z Czech można dojechać na dwóch kółkach aż nad Bałtyk.

Swoją podróż rozpoczynam w Kostrzynie, do którego docieram szynobusem (uwaga! jednorazowy bilet kolejowy na rower kosztuje 7 zł). Z kostrzyńskiego dworca kolejowego do Lebus jest tylko 25 km. Najtrudniejszy odcinek wiedzie po polskiej stronie. Do granicy państwa trzeba bowiem niecałe 2 km przejechać przez miasto.

Gdy już pokonamy most na Odrze, jazda jest czystą przyjemnością.

Tuż po przekroczeniu granicy wjeżdżamy bowiem na ścieżkę rowerową. Mijamy dawne koszary wojsk radzieckich, i gdy tylko dojeżdżamy do niemieckiego Kietz, skręcamy w lewo na wał przeciwpowodziowy.

To właśnie nim (lub jego podnóżem) prowadzi droga rowerowa do Lebus. Jest równa, szeroka i gdyby nie to, że raz kiedyś trzeba na niej zakręcić, śmiało można byłoby o niej powiedzieć, że jest równie nudna jak niemieckie autostrady.

W przeciwieństwie do "autobahnów" na ścieżce przysnąć się jednak nie da. Jeśli tylko jedziemy nią w weekend, na bank miniemy po drodze od kilkunastu do kilkudziesięciu rowerzystów a nawet rolkarzy. A że prawie każdy nas w drodze pozdrowi, nie da się w ciszy przejechać dystansu. O "ścieżkę dźwiękową" wycieczki dbają też ptaki. Nieopodal, po polskiej stronie, jest park narodowy Ujście Warty. Spotkanie po drodze na przykład kilku klekoczących bocianów nie powinno budzić zdziwienia.

W tak pięknych okolicznościach przyrody (i niepowtarzalnych!) kilkadziesiąt minut pedałowania mija bardzo szybko. A gdy płaski dotychczas teren zaczyna się fałdować, to niechybnie znak, że Lubusz już tuż tuż.

Po dojechaniu do przedmieść Lebus, niechaj nie korci nas, by zboczyć w szerszą drogę. Jedźmy dalej ścieżką aż do tablicy z nazwą miejscowości. Tuż za nią wjedźmy jednak w górę. Po skręceniu w uliczkę Schlossberg dojedziemy bowiem do punktu widokowego na całą okolicę. Przy dobrej widoczności można spojrzeć z niego dobre kilkanaście kilometrów w głąb Polski.

Frankfurt nad Odrą i Słubice, które znajdują się ledwie 10 km stąd, zobaczyć można jak na dłoni.

Bliżej jednak jest natomiast nasz polski Nowy Lubusz. To wieś, która w 2015 roku obchodziła 250-lecie istnienia. Założył ją król pruski Fryderyk Wielki jako Kolonia Lubusz. Gdy jednak w 1945 następowało wytyczanie granicy między Polską a Niemcami, wieś znalazła się po naszej stronie.

Punkt, z którego podziwiamy piękny krajobraz okolicy, to również ważne miejsce historyczne. W XIII w. stała tu bowiem katedra. Nieopodal znajdował się też kościół św. Piotra, najstarsza świątynia w okolicy. To właśnie w niej miał zostać pochowany Mieszko lubuski (czyli syn Henryka Pobożnego) wraz z żoną. Czy tak jednak było w istocie? Zdania historyków są jednak podzielone. Dziś po obu świątyniach nie ma już bowiem śladu.

Dziś nad dolną częścią Lebus góruje za to kościół protestancki, który został zbudowany na początku XIX w. Swój wygląd zawdzięcza czasom powojennym. Gdy pod koniec II wojny światowej toczyła się walka o wzgórza pobliskiego Seelow, Lubusz został mocno zniszczony. Zniszczona została także świątynia.

Uwaga! Muzuem otwarte jest cały rok, ale od października do marca można je zwiedzać jedynie od wtorku do piątku i to między 10.00 a 15.00.

Jeśli któremuś z miłośników muzeów sam Lubusz nie wystarcza, może podjechać do odległego o ok. 10 km Zeschdorfu. Tutaj bowiem Detlef Pasenau utworzył... prywatne muzeum motoryzacji. Można tu zobaczyć 60-letnie samochody i skutery. Na wizytę w muzeum trzeba jednak umówić się wcześniej telefonicznie (tel. 033602 45710).

Jeśli jesteśmy już tak blisko Sulęcina, warto i to miasto odwiedzić!

Spacer po Słubicach śladami przeszłości zabiera turystów do miejsc, które opowiadają niesamowite historie.

Już wchodząc do miasta od strony Frankfurtu, dostrzegamy od razu tablicę informującą o tym, że właśnie tutaj, nad Odrą, ma swój początek Szlak Kleista. Regionalista Roland Semik opowiadał mi, że wytyczyli go wspólnie mieszkańcy obu miast, a 20-kilometrowa trasa wiedzie przez miejsca związane z rodziną Kleistów. Rodzina ta zapisała się w szczególny sposób w historii Frankfurtu i jego prawobrzeżnej dzielnicy Dammvorstadt (dzisiejsze Słubice). Nic dziwnego, że miasto przyjęło oficjalną nazwę Kleist Stadt Frankfurt.

ŚWIAT DWÓCH KLEISTÓW
Znanych Kleistów było dwóch. Pierwszy, Ewald, był pruskim wojskowym, pisarzem, członkiem loży masońskiej. Został ciężko ranny w sierpniu 1759 roku podczas bitwy pod Kunowicami, jednej z największych i najważniejszych batalii wojny siedmioletniej. Zmarł krótko po tym w wojskowym lazarecie. Bitwa, która pozbawiła życia 35 tys. żołnierzy z kilkunastu krajów, rozegrała się na terenie dzisiejszej żwirowni w Kunowicach. Naprzeciw siebie stanęły armie trzech ówczesnych potęg europejskich - Austrii, Prus i Rosji. Wśród walczących był sam król Fryderyk, którego trafiła kula wroga.

To obowiązkowy punkt wizyty w Lebus. Do miejsca, z którego roztacza się widok na Polskę można dojść m.in. schodami od strony kościoła.
[i]Tak przed wojną prezentował się most łączący Frankfurt nad Odrą z jego dzielnicą Dammvorstadt[/i]

I wtedy - zdaniem Niemców - stał się cud. Kula zatrzymała się na złotej tabakierce, którą miał przy sobie władca.

Dzięki temu ocalał. Tę historię wykorzystał Hitler, który zlecił Goebbelsowi nakręcenie filmu o bitwie pod Kunowicami. Miał być dowodem na to, że cuda się zdarzają, a także podsycić w narodzie wiarę, że losy wojny, którą Niemcy zaczęli przegrywać, można jeszcze odwrócić.

Imieniem Ewalda Kleista, po śmierci okrzykniętego bohaterem (tworzono na jego cześć wiersze, pojawiał się też na obrazach), nazwano wieżę, oddaną do użytku w 1892 roku.

Most Pokoju, Most Przyjaźni - takie przydomki zyskiwała przez lata przeprawa na Odrze. Tak mówili o niej Edward Gierek, który w końcówce lat siedemdziesiątych ściskał się koło mostu z Erykiem Honeckerem. Ale przyjaźni i pokoju długo tu nie było.

Stanęła koło dzisiejszego stadionu w Słubicach, który budowali m.in. rosyjscy jeńcy wzięci do niewoli podczas I wojny światowej. U podnóża wieży Kleista znajdowała się kawiarnia i mały plac zabaw dla dzieci. Niemcy wysadzili ją 20 lutego 1945 roku z obawy, że zbliżająca się Armia Czerwona wykorzysta ją jako ważny punkt obserwacyjny podczas marszu na Berlin. Dziś w tym miejscu są zarośnięte trawą ruiny. To się jednak zmieni, bo oba miasta przekonały Unię Europejską, żeby dała pieniądze na odbudowę wieży. Bruksela się zgodziła. Jak opowiadał mi burmistrz Słubic Tomasz Ciszewicz, wieża będzie miała 23 metry wysokości, dwie platformy widokowe, a na dole 85-metrowe pomieszczenie, które miasto odda w ręce artystów lub restauratorów.

To obowiązkowy punkt wizyty w Lebus. Do miejsca, z którego roztacza się widok na Polskę można dojść m.in. schodami od strony kościoła.
[i]Na dole wieży prosperowała restauracja o nazwie "Kleisthohe", obok stały stoliki kawiarniane i drewniana huśtawka.[/i]

Ewald był stryjecznym dziadkiem Heinricha von Kleista, pisarza przełomu oświecenia i romantyzmu, który przeszedł do historii literatury m.in. dzięki sztuce „Kasia z Heilbronnu albo próba ognia, wielki historyczny spektakl rycerski”. Od 2008 roku naturalnej wielkości posąg z brązu przedstawiający 15-letnią Kasię stoi w parku przy placu Wolności. Trafił tu w dziesiątą rocznicę podpisania umowy partnerskiej pomiędzy Słubicami i Heilbronnem. Kleist stworzył też głośnego „Księcia Homburga” i „Rozbity dzban” oraz wiele nowel i dramatów.

Jego imię nosi centrum kultury, które znajduje się we Frankfurcie. Kleist miał być urzędnikiem, ale bardziej lubił pisać.

Zaczytywał się też w traktatach filozoficznych. Szczególnie bliski był mu Kant i jego idea niepoznawalności prawdy. To ona pchnęła go do samobójstwa. Odebrał sobie życie w pobliżu jeziora Wannsee w Berlinie w listopadzie 1811 roku. Zanim włożył lufę pistoletu do ust, strzelił najpierw do swojej kochanki Henrietty Vogiel, która postanowiła umrzeć razem z nim. Nie wiedział, że była śmiertelnie chora na raka. Ich historię opowiedziała Magdalena Łazarkiewicz w filmie „Drugi brzeg”.

TEN MOST RACZEJ DZIELIŁ
Przez lata po wojnie most na Odrze był drogą donikąd. Zanim w czterdziestym piątym stanęły tu szlabany, przez Odrę jeździły tramwaje. Dzisiejsze Słubice, nazywane przez Niemców Dammvorstadt, stanowiły do zakończenia wojny przedmieście Frankfurtu. Takie zielone płuca miasta. Koniec wojny sprawił, że most stał się potężnie strzeżoną granicą. Do lat 60. dostępu do niej broniła dwumetrowa siatka zakończona drutem kolczastym, rozciągnięta wzdłuż wałów przy Odrze, po polskiej stronie. Siatka po jakimś czasie zniknęła, ale most nadal dzielił. Otwarto go po raz pierwszy dla mieszkańców w 1972 roku. Nie trzeba już było wiz, paszportów. Ale osiem lat później Niemcy z obawy przed rosnącą w siłę Solidarnością znów most zamknęli.

W sąsiedztwie miejsca, gdzie swój początek ma Szlak Kleista, zbudowano Collegium Polonicum. Stanęło tam, gdzie w XVII wieku była gospoda „Pod Złotym Lwem”. Gościł w niej m.in. król Fryderyk Wilhelm III, który zatrzymał się tu podczas podróży do Wrocławia. Na terenie, gdzie dziś znajduje się biblioteka uniwersytecka, była natomiast ogromna fabryka jedwabiu (powstała w 1769 roku, a została zburzona w 1952 roku).

W MIEJSKIEJ ŁAŹNI
Wędrując po mieście nie sposób nie zauważyć pięknej klasycystycznej willi przy placu Jana Pawła II, opatrzonej tabliczką - Katolickie Centrum Studenckie.

Z tym budynkiem też wiąże się ciekawa historia. Na początku XX wieku była tu łaźnia miejska, którą ufundował dr Heino Goepel, lekarz i społecznik z Frankfurtu. Po wojnie miejsce to służyło słubiczanom. Łaźnia działała do lat 70. Potem przerobiono ją na pralnię chemiczną, później na magiel, sklep żelazny, a nawet lumpeks. Po 1989 roku willę kupił niemiecki dyplomata dr Gottfried Pagenstert, który był m.in. ambasadorem na Malcie i Cyprze. Pochodził z katolickiej rodziny, urodził się w Krośnie Odrzańskim i postanowił, że budynek podaruje diecezji zielonogórsko-gorzowskiej na miejsce spotkań młodzieży z obu stron Odry (zrobił to w 1999 roku).

Niedaleko byłej łaźni jest dawna Holzhofstrasse, dziś róg Wawrzyniaka i Kopernika. Pod osiemnastką mieszkał Karl Ritter. Robił wozy i sanie z drewna w rodzinnej firmie Hufschlag&Wagenbau.

W marcu 1933 roku został aresztowany, bo w gospodzie skrytykował nazistów. W maju ponownie trafił do więzienia za zorganizowanie marszu protestacyjnego przeciwko sympatykom Hitlera. Został za to wywieziony do obozu koncentracyjnego w Sonnenburgu (dzisiejszy Słońsk). Tam zmarł. W Słubicach, w miejscu gdzie mieszkał, znajduje się kamień pamięci z wygrawerowanym na mosiężnej płytce jego nazwiskiem. Takich kamieni pamięci jest wiele w całej Europie. Od 1992 roku układa je artysta Gunter Demnig, chcąc uczcić w ten sposób osoby, które zginęły, bo miały inne niż naziści poglądy polityczne i religijne.

Pamięć o dawnych mieszkańcach pielęgnowana jest w Słubicach także w inny sposób. Na cmentarzu komunalnym powstało przedwojenne lapidarium, opatrzone dwujęzyczną tablicą pamiątkową. Trafiły tam m.in. fragmenty nagrobków Franza Collatha (1876-1942), właściciela fabryki broni myśliwskiej, która znajdywała się w okolicach dzisiejszego sklepu „Biedronka” przy ul. Kościuszki, wicedyrektora warsztatów szkolnych Wilhelma Böhmego (1880-1940) czy nauczyciela Arthura Kocha (1888-1914).

To obowiązkowy punkt wizyty w Lebus. Do miejsca, z którego roztacza się widok na Polskę można dojść m.in. schodami od strony kościoła.
[i]Tak dobrze znany nam dziś budynek kościoła NMP Królowej Polski przy ul. 1 Maja został zbudowany w 1775 roku jako... dom strzelecki (Schutzenhaus)[/i]

Ducha przeszłości czuć w wielu miejscach w Słubicach. Tu, gdzie stoi dziś Galeria Jedynka, w końcówce XVIII wieku był ratusz, potem szkoła, a jeszcze wcześniej gospoda ,,Pod Siedmioma Szwabami”.

W kościele NMP Królowej Polski przy ul. 1 Maja był natomiast dom strzelecki (Schuetzenhaus). Myśliwi wybudowali go sobie w 1775 roku i urządzali tam spotkanie i bale. Natomiast pałacyk przy ul. Mickiewicza 3, który do niedawna zajmował wydział ksiąg wieczystych słubickiego sądu, został zbudowany ok. 1900 roku dla posiadacza dóbr rycerskich M. Herrgutha. Ślady przeszłości odnajdziemy też w znajdującej się nieopodal restauracji, która kiedyś była kasynem oficerskim (wybudowano je w 1890 roku). Przeszłość wychodzi z wielu kątów w Słubicach. Warto ją poznać, bo historia nie ma granic...

Pierwszy drewniany most na Odrze wzniesiono pod koniec XIII wieku. W 1893 roku zastąpiono go kamiennym. Do końca II wojny światowej jeździły po nim tramwaje. Potem stał się granicą. Otwarto go po raz pierwszy dla mieszkańców w 1972 roku. Po ośmiu latach ponownie zamknięto, a od 1991 stoi otworem.

Stuletni stadion w Słubicach, jeden z najstarszych w Europie Środkowej, choć piękny, ma też ciemne strony. Zbudowany został rękoma m.in. rosyjskich jeńców wojennych, przemawiał tu Hitler, a wiece organizowały oddziały szturmowe NSDAP.

Regionalista Roland Semik, który jest społecznym opiekunem zabytków w powiecie słubickim, ma wiele zdjęć, które pokazują, jak dawniej wyglądało to miejsce. - Jak mówi popularne chińskie przysłowie, jeden obraz wart jest więcej niż tysiąc słów - podkreśla. Z dwóch fotografii jest szczególnie dumny - bo jak zaznacza - nie ukazały się w żadnej dotychczasowej książce na temat historii Słubic.

Na pierwszym zdjęciu widać rosyjskich jeńców wojennych pojmanych po bitwie pod Tannenbergiem, którzy zostali później osadzeni w obozie Gronenfelde pod Frankfurtem nad Odrą. To ich zmuszono w 1914 roku do pracy przy budowie Stadionu Wschodniomarchijskiego (Ostmarkstadion). - W armii rosyjskiej pod Tannenbergiem walczyli również... Polacy, czyli mocno prawdopodobne jest, że wśród jeńców byli nie tylko etniczni Rosjanie, ale też nasi rodacy - podkreśla R. Semik.

To obowiązkowy punkt wizyty w Lebus. Do miejsca, z którego roztacza się widok na Polskę można dojść m.in. schodami od strony kościoła.
[i]Na zdjęciu zrobionym 30 czerwca 1924 roku podczas targów rzemieślniczo-rolniczych uwagę zwracają eleganckie stroje. Mężczyźni w garniturach, wszyscy bez wyjątku z nakryciem głowy, co do dzisiaj stanowi jedną z żelaznych zasad dress code'u tego typu imprez.[/i]

Opowiada, że stadion wyrastał na dawnym żwirowisku w dzielnicy Frankfurtu Dammvorstadt (dzisiejszych Słubicach). Na fotografii widać nie tylko dziesiątki więźniów, ale też w oddali wieżę Kleista, wzniesioną w sąsiedztwie w latach 1891-1892.

Dostała imię Ewalda von Kleista, który stracił życie w bitwie pod Kunowicami. Rosyjskich jeńców widać też na drugim zdjęciu. R. Semik podkreśla, że obecność żołnierzy carskich potwierdzają m.in. czapki uszanki noszone przez niektórych robotników, które można dostrzec na tej fotografii. Utrwaliła ona coś jeszcze. To dąb szypułkowy, późniejszy pomnik przyrody, który do 2013 roku rósł przy zachodniej trybunie stadionu (miał 350 cm obwodu i 15 m wysokości). Został tu posadzony długo przed tym, zanim jeńcom włożono łopaty do rąk. Drzewo niedawno trzeba było ściąć, bo było spróchniałe i usychało.

TARGI I ZAWODY
Stadion, który dziś należy do Słubickiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, powstawał w latach 1914-1927. Po pierwszych pracach ziemnych budowę wstrzymano. Trwała wojna, zaczął się kryzys... Gdy obiekt nie był jeszcze skończony, w 1923 roku zorganizowano tu pierwszy festyn sportowy.

To obowiązkowy punkt wizyty w Lebus. Do miejsca, z którego roztacza się widok na Polskę można dojść m.in. schodami od strony kościoła.
[i]Festyn sportowy[/i]

22 czerwca 1924 roku na pobliskich polach, które dziś są boiskami bocznymi, odbyły się Targi Rzemieślniczo-Rolnicze Marchii Wschodniej. Wzięło w nich udział 100 tys. osób! Potem sukcesywnie udostępniano mieszkańcom kolejne fragmenty stadionu.

To obowiązkowy punkt wizyty w Lebus. Do miejsca, z którego roztacza się widok na Polskę można dojść m.in. schodami od strony kościoła.
[i]Targi Rzemieślniczo-Rolnicze Marchii Wschodniej[/i]

18 lipca 1926 roku poświęcono odkryty basen pływacki, 27 maja 1927 roku zorganizowano festyn sportowy i zawody jeździeckie, a w 1930 skończono budowę kortów tenisowych.

W lipcu 1930 na stadionie odbyły się 24. Brandenburskie Zawody Gimnastyczne (24. Brandenburgisches Kreisturnfest), podczas których padł prawdopodobnie historyczny rekord frekwencji.

Ale to miejsce ma też swoją mroczną historię. 22 kwietnia 1932 roku na płycie głównej ustawiono specjalny podest, na którym przemawiał Adolf Hitler. Było to krótko po przegranych przez niego wyborach prezydenckich, ale przed objęciem władzy kanclerskiej.

HITLER NA STADIONIE
R. Semik podkreśla, że żadne z polskich mediów nie wspominało dotąd o kulisach wizyty Hitlera. Są znane m.in. dzięki archiwalnemu plakatowi. - Wejściówki na miejsca stojące kosztowały 30 i 50 centów, a siedzące - 1 reichsmarkę. Inwalidzi wojenni mieli wstęp wolny. Bilety sprzedawano w sześciu miejscach, m.in. na prawym brzegu Odry, w sklepie z cygarami (już nie istnieje, dziś jest to słubickie Rondo Solidarności). O 12.00 rozpoczął się koncert, a o 15.00 na scenie pojawił się najpierw gauleiter Marchii Wschodniej Wilhelm Kube, a następnie sam Adolf Hitler - opowiada.

To obowiązkowy punkt wizyty w Lebus. Do miejsca, z którego roztacza się widok na Polskę można dojść m.in. schodami od strony kościoła.
[i]Stadion był przed wojną miejscem przeróżnych spotkań, bo był w stanie pomieścić tysiące osób[/i]

Rok później, w czerwcu, na stadionie odbył się wiec oddziałów szturmowych lokalnej NSDAP.

Stadion w Dammvorstadt zaprojektował Otto Morgenschweis, który ściśle wzorował się na Stadionie Niemieckim w Berlinie, a także na budynku arkadowym nieistniejącego już amfiteatru w Akwizgranie. Niemcy zadbali też o otoczenie. Zieleń przy bocznych boiskach zaprojektował wiesbadeński architekt krajobrazu Wilhelm Hirsch, znany z licznych projektów na terenie całego kraju. Dęby szypułkowe i topole do dziś tworzą piękne aleje przy stadionie.

Przez długi czas stadion niesłusznie nazywano olimpijskim. Sądzono, że w dawnej dzielnicy Frankfurtu zorganizowano zawody w ramach odbywającej się w 1936 roku Olimpiady w Berlinie.

Tak jednak nie było. Zdaniem prof. Jakuba Lewickiego, który badał dzieje tego miejsca, prawdopodobnie przydomek ten wziął się stąd, że stadion w Dammvorstadt jest podobny do stadionów olimpijskich w Berlinie.

Choć nie olimpijski, to jednak był miejscem wielu sportowych spotkań. To z tego powodu w 1927 r. przedłużono do niego linię tramwajową.

Wśród zdjęć, które posiada R. Semik, uwagę zwraca też fotografia z 1942 roku, na której widać trybunę honorową i balustradę ozdobioną sylwetkami sześciu sportowców, m.in. łucznika, piłkarza, biegacza i dyskobola. Balustrada zachowała się do dziś, ale po wojnie zniknęły sylwetki sportowców. - Na podstawie tej archiwalnej fotografii można pokusić się o przywrócenie balustrady w jej oryginalnym kształcie - mówi R. Semik. Jego marzeniem było, żeby stadion trafił do rejestru zabytków, bo wtedy trzeba by chronić wszystko, co jeszcze zostało.

To obowiązkowy punkt wizyty w Lebus. Do miejsca, z którego roztacza się widok na Polskę można dojść m.in. schodami od strony kościoła.

- To jeden z niewielu obiektów sportowych, wybudowanych w latach 20. ubiegłego wieku, które zachowały się na terenie Polski bez znaczących zmian - podkreśla. W 2013 roku był jednym z autorów wniosku do lubuskiego konserwatora zabytków, żeby wpisać obiekt do rejestru. Rok później cieszył się, bo konserwator, m.in. w oparciu o opinię prof. Lewickiego, umieścił stadion w rejestrze. Zdaniem prof. Lewickiego o wysokiej wartości artystycznej tego miejsca świadczą choćby elementy architektoniczne, m.in. ceglane okładziny trybun czy detale balustrad i ogrodzeń. Jego zdaniem trzeba też chronić trybuny, płytę główną stadionu, basen, staw i stare drzewa, a stopniowej rewaloryzacji powinny być poddane m.in. usunięte elementy: brama główna czy mury oporowe.

LEPIEJ PÓŹNO NIŻ WCALE
R. Semik uważa, że gdyby wcześniej stadion trafił do rejestru, nie zostałaby choćby zburzona zabytkowa kładka prowadząca z boisk bocznych na płytę główną. Stało się to w 2011 roku, bo budowla, wiele lat nie remontowana, stwarzała niebezpieczeństwo dla ludzi.

Stadion ma też ciekawą historię powojenną. W 1995 po raz pierwszy odbyły się tutaj mecze piłkarskie centralnego Pucharu Polski, w których udział wzięła Polonia Słubice. Wygrała walkowerem z Lechią Zielona Góra, która nie dojechała na to spotkanie. Na stadionie zgromadziło się wówczas ok. 5 tys. kibiców, co było prawdopodobnie wtedy rekordową liczbą.

To obowiązkowy punkt wizyty w Lebus. Do miejsca, z którego roztacza się widok na Polskę można dojść m.in. schodami od strony kościoła.
[i]Arkady do dziś stanowią atrakcję. Ich urodę podczas różnych imprez podkreśla się efektownych oświetleniem[/i]

Słubiczanie pamiętają też m.in. „Kwietny Bieg” dookoła Polski, który wyruszył stąd 26 maja 2007 roku, żeby uczcić pierwszą wizytę papieża Jana Pawła II w ojczyźnie.

Stadion był świadkiem wielu sportowych rywalizacji m.in. w lekkiej atletyce. W Słubicach w 2007 roku odbył się np. Mały Memoriał Janusza Kusocińskiego, tutaj trenował późniejszy medalista mistrzostw świata i halowy mistrz Europy, biegacz Paweł Czapiewski.

Krótka historia tego miejsca została zapisana na dwujęzycznej tablicy informacyjnej, która w 2012 roku zawisła przy wejściu bocznym na stadion od strony hotelu. W ramach ścieżki edukacyjnej po historycznych miejscach Słubic zredagowali ją Roland i Katarzyna Semik i Eckard Reiß...

Jarosław Miłkowski, Beata Bielecka (oprac. Michał Korn)

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.