Zarzyń czy Żarzyn? Ludzie nie mieli pojęcia, gdzie naprawdę mieszkają...

Czytaj dalej
Fot. Sandra Soczewa
Sandra Soczewa

Zarzyń czy Żarzyn? Ludzie nie mieli pojęcia, gdzie naprawdę mieszkają...

Sandra Soczewa

Nazwa Zarzyń jest na tablicach wjazdowych do wsi i na przystanku autobusowym. Ale na tabliczkach z numerami domów to już różnie. - Tyle lat tu mieszkam i o Żarzynie nic nie słyszałem - nie ukrywa Piotr Krajniak. - Sprawa jest dziwna.

Gmina Sulęcin przeprowadziła referendum w miejscowości Żarzyn i zapytała mieszkańców, czy nie chcą zmiany nazwy na Zarzyń. Oczywiście wszyscy chcą, tylko dziwią się, skąd w ogóle na mapach i w księgach matkach wziął się ten Żarzyn. Przecież całe życie mieszkają w Zarzyniu, a tu nagle taka sprawa... Co było pierwsze: Żarzyn czy Zarzyń? To przypomina pytanie: kura czy jajo?

O co ten ambaras

O tym, że Zarzyń jest Żarzynem przypominało się sporadycznie jedynie najstarszym mieszkańcom, i to zwykle przy wódeczce. - Czasami jak miało się okazję być przy takiej rozmowie, to wtedy można było coś usłyszeć, że mieszkamy tak naprawdę w Żarzynie. Ale nikt nie wiedział, na ile to prawda - wspomina jeden z mieszkańców. I przekonuje, że przecież jak żyje tu przeszło 30 lat, to Zarzyń zawsze był Zarzyniem, a nie jakimś Żarzynem. - Tak mam w dowodzie i na tablicy. To co miałem wierzyć temu, co mówili czasami starsi - zastanawia się mężczyzna.

Piotr Krajniak, rocznik 1958, urodził się i mieszka do dziś pod numerem 26. - Zawsze to był Zarzyń. Tyle lat tu mieszkam i o Żarzynie nic nie słyszałem. Tyle że na tablicy z numerem domu jest napisane Żarzyn... Sprawa jest dziwna, ale nazwa niech będzie normalna. Inaczej język sobie połamiemy - zauważa pan Piotr.

Jak starosta albo jaki wojewoda usłyszeli Zarzyń, to wpisali Zarzyń. A do jakiejś księgi matki nikt już nie zajrzał

I wielu mieszkańców nie wie nawet, o co ten ambaras. Nagle gmina zrywa się i przeprowadza referendum, i ludzi pyta: Chcecie mieszkać w Zarzyniu czy Żarzynie? - No pewnie, że w Zarzyniu! - odpowiadają wszyscy, którzy oddali głos. I wciąż nie wiedzą, gdzie tak naprawdę mieszkają. - O tym, że nasza miejscowość nazywa się inaczej, dowiedziałam się przy okazji tego głosowania. A mieszkam tu ponad 20 lat - podkreśla kobieta spacerującą z czerwonym wózkiem. - Można powiedzieć, że wychowano nas w tym duchu, że jesteśmy po prostu z Zarzynia. A coś więcej to może tylko wiedzą starsi, co na blokach mieszkają.
Tymczasem na blokach... Ani starsi, ani młodsi nic do sprawy nie wnieśli. Nie rozwiązali też problemu, co było pierwsze: Zarzyń czy Żarzyn?

Nazywała się jakoś „Seren”

Najwięcej o Zarzyniu czy też Żarzynie wie Ryszard Czarnecki spod jedynki. - Jak wszędzie w naszej okolicy do 1945 roku, była to niemiecka wieś. I nazywała się jakoś „Seren”. Pisane było przez „S”, ale mówione przez twarde „Z”. Kiedy weszły tu później wojska, nazwali wieś Żarzyn, zmienili te twarde głoski z niemieckiego na nasze „Żet” i „rzet”. W latach 50. próbowano znów wieś zasiedlić, wygnano wojsko i zjechali tu repatrianci zza Buga. A im Żarzyn ciężko było wymówić. I zmienili nazwę na Zarzyń. Ale tylko w mowie, a nie we wszystkich dokumentach - tłumaczy pan Ryszard. I dodaje, że kiedy w połowie lat 50. tworzyły się pierwsze rady i samorządy, to jak starosta albo jaki wojewoda usłyszeli Zarzyń, to wpisali Zarzyń. - A do jakiejś księgi matki nikt już nie zajrzał. A tam musiało być napisane Żarzyn - uśmiecha się pan Ryszard.

I tak gmina uznała wieś jako Zarzyń. Tak ma w swoich dokumentach i tak samo ludzie mają w meldunkach. - Jak mam być z Żarzyna, jak w dowodzie jak byk napisane jest Zarzyń?! - dziwi się mężczyzna spotkany przy sklepie. Tematu, co było pierwsze, ciągnąć nie chce, bo to „głupia sprawa” z tą nazwą miejscowości.

Nazwa Zarzyń jest na tablicach wjazdowych do wsi i na przystanku autobusowym. Ale na tabliczkach z numerami domów to już różnie. - To mogę łatwo wytłumaczyć. Kiedyś pierwszy sołtys dostał takie tabliczki dla mieszkańców i na nich napisane było Żarzyn. Ale on ich nie rozdał... Po latach, gdy wszystko mu się spaliło i byliśmy mu pomóc, to znalazłem na strychu okryte kurzem tablice. Szurnąłem nogą, a tam wyleciały tabliczki na domy! To wziąłem kilka. Jedną dla siebie, inne rozdałem ludziom. I tak część z nas do dziś jest nieświadoma, co tam jest napisane - wspomina Ryszard Czarnecki. Sam zorientował się, że na tabliczce ma Żarzyn, dopiero jak mu córka pokazała.

I jak tu sprawę załatwić?!

Ale pierwszy i największy problem z miejscowością o dwóch nazwach pojawił się w ZUS-ie. Pan Ryszard podchodzi do okienka, mówi, że chce załatwić taką i taką sprawę, i dodaje, że mieszka w Zarzyniu. A pracownik na to, że takiej miejscowości przecież nie ma! - Pokazywał mi w komputerze, że na mapie jest Żarzyn, a nie Zarzyń. I jak tu sprawę załatwić?! I od tego zaczęło się chyba porządkowanie problemów z tą nazwą miejscowości - podejrzewa mężczyzna.

Sołtys Mariusz Brodzikowski mówi, że przez Żarzyn to przede wszystkim można sobie połamać język. - Ale ludzie problemy mieli. Głównie w urzędach poza Sulęcinem. Bo w samej gminie też wpisane jest wszędzie Zarzyń. Podobno nie chcieli dawać ludziom kredytów... - podpowiada.

Tych, którzy kredytu nie dostali, nie znaleźliśmy. Ale tych, którzy mówią, że to miejscowość widmo, już tak. - Ciekawe, kto jeszcze mieszka w takiej wsi, co jej na mapie nie ma?! Nikt do naszego Zarzynia nie dojedzie, bo on niby nie istnieje. Taki psikus - zauważają młodzi.

- Już niedługo wszystko będzie idealnie załatwione i nie będzie więcej żadnych problemów. Czekamy teraz na dzień, kiedy Zarzyń znów stanie się... Zarzyniem. Ale faktycznie wychodzi na to, że jednak Żarzyn był pierwszy - uśmiecha się sołtys Brodzikowski.

Sandra Soczewa

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.