Marzenia są po to, aby je realizować - mówi 12-letnia Hania

Czytaj dalej
Fot. Sandra Soczewa
Sandra Soczewa

Marzenia są po to, aby je realizować - mówi 12-letnia Hania

Sandra Soczewa

Hania potrafi postawić na swoim. Gdy miała problem z przekonaniem rodziców do tego, że chce zrobić interes na lemoniadzie, sama poszła do magistratu. – Na początku byłam trochę zła – mówi mama dwunastolatki

Cytrynka? Mięta może? – zagaduje na początku swoich klientów Hania. 12-letnia dziewczynka na początku tygodnia, na placu zabaw przy ul. Berlinga w Gorzowie, otworzyła swoje stoisko z lemoniadą. Pierwszego dnia, dosłownie z zegarkiem w ręku, odliczała minuty do godz. 11.

– Jeszcze trzy minuty... – mówiła. – Jeszcze dwie minuty... – dodała za chwilę z uśmiechem. A w końcu machnęła rękoma i krzyknęła. – Otwarteee!

I się zaczęło. Pierwszym klientem Hani Wiśniewskiej był wiceprezydent Jacek Szymankiewicz.
– Ja pierwszy, ja pierwszy... – mówił z uśmiechem. Zamówił lemoniadę z dodatkiem mięty. – Powiedz mi Haniu, co tutaj jest? Oczywiście nie chcę, żebyś zdradziła mi swoją tajną recepturę... – mówił wiceprezydent. – Cytryna, mięta, woda... i pewien tajemny składnik – odpowiedziała Hania. Jaka był recenzja pierwszego klienta? – Jest wspaniała, orzeźwiająca... Sądzę, że twój biznes pójdzie doskonale – mówił Szymankiewicz.

I później ustawiła się cała kolejka klientów. Na początek dziennikarze i mieszkańcy osiedla Dolinki. Jedna z seniorek podeszła do Hani i dała jej po prostu parę złotych. – Masz dziewczynko na dobry początek. Fajnie, że tak wymyśliłaś, żeby coś robić. Bardzo mi się podobasz! – powiedziała.

Biegające po placu zabaw dzieci też szybko zaczęły interesować się tym, co dzieje się przy stoisku z parasolem i cytrynami na stole. – Zapraszam na pyszną lemoniadę. Tutaj macie cennik. Jeśli chcecie lemoniadę do domu, to żaden problem. Możecie przynieść swoje butelki i dostaniecie ją na wynos – mówiła Hania. Kontaktowa, otwarta i serdeczna dla klientów. Kobieta interesu...
– Hmmm... pyszna ta lemoniada. Taka orzeźwiająca. Smakuje mi! Życzę Ci powiedzenia – skomentował jeden z chłopców, który był jednym z pierwszych klientów Hani.

Amerykański sen?

– Chciałam spełnić swoje marzenia – mówi 12-letnia Hania Wiśniewska. Mała gorzowianka już od dwóch lat marzyła o tym, żeby sprzedawać lemoniadę. – Często w amerykańskich filmach oglądałam, jak dzieci mają swoje stoiska. Same robią lemoniadę, a później ją sprzedają. Pomyślałam, że ja też tak bym mogła. No i się udało – opowiada dziewczynka.

Podczas otwarcia swojego stoiska dziewczynka zdradziła nam, jak udało jej się zrealizować swój plan po dwóch latach. – Od początku wiedziałam, że żeby móc sprzedawać lemoniadę, trzeba mieć pozwolenie. I tak od dwóch lat rozmawiałam o tym z mamą, żeby pomogła mi taki wniosek do pana prezydenta napisać. Ale jakoś cały czas odkładała to na później... – mówi Hania, a jej mama Agnieszka Wiśniewska potwierdza tę wersję.

Z początkiem wakacji 12-latka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.

– Usiadłam i sama napisałam wniosek. Później poszłam do urzędu miasta i wszystko załatwiłam. W tajemnicy przed rodzicami. Nawet wyszła taka zabawna sytuacja, że jak już byłam po spotkaniu, zadzwoniła do mnie mama. Zapytała, gdzie jestem, dlaczego tak długo nie ma mnie w domu. Wtedy powiedziałam, że wracam z urzędu miasta – opowiada Hania.

– Byłam trochę zła, że tak się uparła i postawiła na swoim – mówi mama dziewczynki. I dodaje: – Ale teraz już na to zupełnie inaczej patrzę. Myślę, że dobrze, że nie odpuściła i dopięła swego.

Początkowo lemoniadowe pieniądze chciała przeznaczyć na własne potrzeby. Teraz myśli o celu charytatywnym

Na pyszną lemoniadę skusili się nie tylko mieszkańcy, urzędnicy i dziennikarze, ale też ekipa Dzikich Dzików – miłośników biegów ekstremalnych. Na jednym z treningów przybiegli do Hani, by spróbować jej pysznego napoju. Ale to nie wszystko! Swoją wizytę zapowiadają też mieszkańcy Dortmundu, Hamburga, Berlina i Londynu. – Napisała do nas pani na Facebooku, że taka międzynarodowa ekipa przyjeżdża na Grand Prix. Zapowiadają, że będą i koniecznie chcą spróbować lemoniady – mówi z uśmiechem mama Hani.

Pierwszego dnia pracy, w niespełna dwie godziny, Hania sprzedała 12 litrów lemoniady. Przez trzy dni, orzeźwiającego napoju „zeszło” już 46 litrów! – Na szczęście nabraliśmy wprawy w przygotowywaniu lemoniady i idzie nam to naprawdę sprawnie. Nawet wiemy już jak najlepiej odcedzać miąższ, co było najtrudniejsze – mówi Agnieszka Wiśniewska.

Inteligentni się nie nudzą

Ale Hania swoich rodziców przyzwyczaiła do tego, że lubi działać, że ma pomysły, ambicje, jest kreatywna... – Co rusz nas czymś zaskakuje. Ma w sobie dużo energii. Lubi działać – dodaje z uśmiechem mama rezolutnej gorzowianki.

Hania zdecydowana i bezpośrednia jest od zawsze. Charakterek potrafiła pokazać już jako trzylatka. Raz dostała od wujka piękną, różową, cekinową torebeczkę. Wujek z wielką radością dał ją Hani, a ona...

– Powiedziała mu wprost, że takiej nie chciała. I nigdy z niej nie skorzystała – mówi mama dziewczynki.

Kiedy miała sześć lat, zapragnęła chodzić na tańce. Była na castingu i wypadła świetnie. Ale okazało się, że zajęcia taneczne są wtedy, gdy zajęcia z angielskiego. Mama więc stwierdziła, że tańce mogą poczekać, można poszukać innej szkoły tańca, na angielski przecież trzeba chodzić. „Teraz mi całe życie zmarnowałaś. Ja chciałam być tancerką!” – odpowiedziała Hanka. Ale szczęście miała takie, że po tygodniu udało jej się zmienić grupę od angielskiego i na tańce już mogła chodzić.

Po drodze do dwunastego roku życia zamarzyła jeszcze o lekcjach gry na skrzypcach. Dziś ma już dyplom w kieszeni.
– Hania musi coś robić, podejmować różne działania. Sama mówi, że inteligentni ludzie się nie nudzą – opowiada mama młodej bizneswoman.

Nieletni biznes

Kiedy dziewczynka zaniosła do urzędu pismo z prośbą o pomoc w załatwieniu formalności, urzędnicy spotkali się z Hanią i jej rodzicami. Wspólnie przedyskutowali nietuzinkową inicjatywę i pomogli załatwić wniosek młodej mieszkanki. Okazało się, że teren, na którym Hania chce sprzedawać lemoniadę, nie jest terenem miejskim, a należącym do spółdzielni. Załatwienie pozwolenia na prowadzenie działalności na danym terenie to pierwszy krok, jaki należało wykonać.

– Z taką sytuacją zetknęliśmy się po raz pierwszy i chcieliśmy pokazać nasze wsparcie. Że każdy mieszkaniec, każde dziecko, może liczyć na wsparcie miasta w realizacji marzeń – mówił wiceprezydent Jacek Szymankiewicz podczas otwarcia stoiska z lemoniadą. Szymankiewicz dodał też, że całą sprawą urzędnicy byli poruszeni. – Hania poprosiła nas o udostępnienie terenu. Było widać, że ma przemyślany cały plan działania. Chcieliśmy więc pomóc, by pokazać jej, że warto realizować marzenia.

Są jeszcze sprawy podatkowe... Po uzyskaniu dochodów (jeśli przekroczą one kwotę wolną od podatku) rodzice zobowiązani są wpisać je w corocznym zeznaniu podatkowym w rubryce: dochody małoletniego dziecka. Czy Hania, a w zasadzie to jej rodzice, będzie musiała zapłacić podatek? Nie wiadomo. To zależy ile dziewczynka zarobi, a wciąż jeszcze pracuje. Hania chce sprzedawać lemoniadę jeszcze przez tydzień i ma nadzieję, że spółdzielnia zgodzi się, by tę „dzierżawę” przedłużyć. Na początku, kiedy Hania otwierała lemoniadowy biznes, miała zebrane pieniądze na własne potrzeby.

– Stwierdziłam jednak, że innym te pieniądze przydadzą się bardziej. Przekażę je na cel charytatywny – mówi dziewczynka. Plan jest taki, by zebranie pieniądze poszły na gorzowskie schronisko. – Co ciekawe, kiedy ludzie dowiedzieli się, że Hania chce przekazać pieniądze na szczytny cel, podpowiedzieli, by założyła kubeczek, do którego będzie zbierać napiwki. Reakcja mieszkańców na tę inicjatywę naprawdę jest świetna – mówi mama Hani.

Dziś pozostaje nam liczyć, że w następnym tygodniu będziemy mogli też spróbować pysznej lemoniady. Hania ma chęci! Ale nie mamy co liczyć, że stanie się to wakacyjną tradycją. W przyszłości Hania chce zostać projektantką. Jeszcze nie jest pewna, czy tą od mody, czy też od wnętrz. Ale szansa, że zostanie w gastronomii jest nikła, chociaż biznesowe pierwsze szlify już zdobyła. A przesłanie Hani dla rówieśników? – Warto spełniać swoje marzenia! – mówi zadowolona 12--latka.

Przepis na biznes

. Taka uliczna sprzedaż nie jest formą prowadzenia działalności gospodarczej, więc nie ma konieczności opłacania składek ZUS. Należy pamiętać, że jeśli dziecko chce mieć swój biznes, to muszą pomóc mu w tym rodzice. – Rodzice zobowiązani są dochować wszelkich formalności i wymogów związanych ze sprzedażą produktów czy też usług. Z kolei jeśli dziecko chce podjąć sezonową pracę, to pamiętajmy, że jest ono pracownikiem młodocianym, które podlega innym uwarunkowaniom prawnym niż osoby dorosłe – dowiedzieliśmy się w WUP.

Sandra Soczewa

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.