Sportowa pasja zabrała życie dziewięciolatka

Czytaj dalej
Fot. Eliza Gniewek-Juszczak
Józef Piasecki

Sportowa pasja zabrała życie dziewięciolatka

Józef Piasecki

Szymon poszedłby w maju do pierwszej komunii świętej. Zginął w niedzielę w tragicznym wypadku na motocrossie.

Do śmiertelnego wypadku doszło w niedzielę wieczorem, ok. godz. 17.45 w Olbrachcicach, niedaleko Wschowy, na tzw. „Kaczych Dołach”. Kiedy przyjeżdżamy w poniedziałek na miejsce tragedii, przed wejściem na tor motocrossowy ostrzega napis: „Uwaga, jazda po torze zakazana”. Obok otwartej bramy wisi regulamin, z którego wyczytać można, że jazda na torze wymaga zgody osoby, do której podany jest numer telefonu. Dzwonimy, ale nikt nie odpowiada.

Z dotychczasowych ustaleń prokuratora rejonowego we Wschowie wynika, że „do tragicznego zdarzenia doszło w trakcie amatorskiego przejazdu, poza wyznaczonym torem jazdy, prawdopodobnie z powodu niezachowania należytej ostrożności”. Było to czołowe zderzenie dwóch motocykli. Jednym z nich kierował dziewięcioletni Szymon. W tym roku miał iść do pierwszej komunii świętej. Był jedynakiem. Na trening przyjechał z wujkiem. 37-letni mężczyzna, z którym się zderzył, trafił do szpitala. W nocy przeszedł operację. Jego stan jest ciężki, ale stabilny. Wszyscy się znali. Jeździli na motocrossie nie pierwszy raz.
Ile to jest dziewięć lat?

W poniedziałek na torze spotykamy zawodnika Wschowskiego Klubu Motorowego, utalentowanego uczestnika mistrzostw Polski i Europy. Igor Zienkiewicz trenuje tutaj na drugi dzień po śmierci chłopca. – Miałem 13 lat, kiedy sam miałem wypadek na torze. Na skoku podbiło mnie niefortunnie. Przetransportowano mnie helikopterem do szpitala w Zielonej Górze. Byłem pięć dni w śpiączce – wspomina. – Nie zraziłem się do tego sportu, a rodzice mnie mocno wspierali. Dzięki temu kontynuuję swoją przygodę ze sportem. Z dobrym skutkiem – mówi Igor Zienkiewicz ze Sławy. – Czy dziewięć lat to nie za mało by uprawiać taki sport? – dopytujemy. – Licencję można w Polsce dostać w wieku chyba 8 lat, a za granicą licencję mają już dzieciaki w wieku czterech, pięciu lat – wyjaśnia.
- Podobnie jak sporo innych osób z kręgu najbliższych byłem przeciwny, mówiłem, że moim zdaniem jest za mały na ten sport – mówi jedna z bliskich osób Szymona. – To nawet mogłyby być sporty walki, ale tutaj w grę wchodzą maszyny i znaczne prędkości... Ale z drugiej strony cieszyłem się, że ma jakąś pasję... – stwierdza.
Czternastoletni Michał ze Wschowy lubi z kolegami przyjść po lekcjach popatrzeć na to, co dzieje się na torze. Od półtora roku sam też jeździ. Sezon zacznie się w połowie marca. – Jeździłem na „chińczyku”, teraz będę kupował większą „yamachę” – podkreśla, a pytany o to, dlaczego jeździ wyjaśnia: – Jest dużo adrenaliny na górkach i na zakrętach. Taką pasję rozwija się od małego.

Koledzy Michała Ksawery i Wiktor też lubią patrzeć na tor jak coś się dzieje. O wypadku nie słyszeli, są zdziwieni. – W piątek jeszcze nie było tych biało-czerwonych taśm, pojawiły się dopiero dzisiaj – mówią.
Dla kogo sport ekstremalny?
– Młodsi zawodnicy mają swój klub juniorów, zawsze jeżdżą na wyznaczonym terenie, nie mogą jeździć po całym torze – zapewniają kibice motocrossu, z którymi rozmawiamy. – Motory dla młodszych są dostosowane do wagi i wzrostu. Najpierw należy się do młodszej grupy w wieku od pięciu do 10-11 lat – tłumaczą. – Lubimy popatrzeć jak starsi latają nad górkami. Dzieci ledwo podjeżdżają, nie wyskakują w górę.

Pani Barbara, która mieszka w Olbrachcicach od trzech lat, przyznaje, że swojemu dziecku by nie pozwoliła na taki sport. – Takie małe dzieci nie powinny jeździć na motocyklach. Nastolatek lepiej utrzyma taką maszynę. Ci młodsi powinni korzystać z roweru, deskorolki. Po prostu z czegoś bezpieczniejszego. To nie jest sport dla dzieci. Jak widać, nie trzeba dużo, aby zdarzyła się tragedia. Mamy niedaleko pole, to widzimy, że jeżdżą dziewczyny i małe dzieci. To jest przykre. Ja swojego dziecka bym tam nie puściła – mówi mieszkanka wsi.

Gdy na profilu Gazety Lubuskiej na facebooku opublikowaliśmy pierwsze informacje o tragedii, zareagował m.in. pan Bartłomiej. „Nie wiem, w jakim wieku przychodzi świadomość niebezpieczeństw, które niesie ze sobą sport ekstremalny. Niech każdy robi to, co mu sprawia frajdę ale mnie nie podoba się cały ten „system” kreowania wizerunku sportowców ekstremalnych, jako superbohaterów, wspierany przez potężne marki” – napisał mężczyzna w komentarzu. „Przykre, bardzo przykre. Tragedia dla rodziców. Tylko jak się wybiera takie hobby, to niestety ryzyko jakie niesie za sobą trzeba rozumieć i być świadomym, że jest ono realne” – napisała natomiast pani Martyna.

O komentarz poprosiliśmy też trenera młodych żużlowców. – Zanim wypuszczę na tor zawodnika, muszę wiedzieć, że on umie jeździć na motocyklu oraz że potrafi go opanować. Tu wiek nie gra roli, bo czasem kilkulatek może wyśmienicie jeździć, a nastolatek sobie z tym nie radzić – mówi Mieczysław Woźniak, były żużlowiec, a dziś trener miniżużlowców Gorzowskiego Uczniowskiego Klubu Sportowego Speedway Wawrów.

O czym jeszcze trener młodych zawodników stale pamięta? – Niedoświadczonego zawodnika trzeba na tor wypuszczać samego. Jeśli upadnie, to nie stanowi zagrożenia dla innych. Puszczenie go na tor w czwórkę, czy nawet we dwóch, to spore ryzyko – mówi szkoleniowiec miniżużlowców.

Prokurator rejonowy ze Wschowy poinformował o przeprowadzeniu oględzin miejsca zdarzenia, a także o tym, że zwłoki dziecka zabezpieczono do szczegółowych oględzin i sekcji, która obędzie się dzisiaj. Z administratorem toru mimo wielu prób nie udało nam się wczoraj porozmawiać.

Józef Piasecki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.