Eliza Gniewek-Juszczak

30 lat temu woda wdarła się do Nowej Soli

Stanisław Rembowiecki Fot. Eliza Gniewek-Juszczak Stanisław Rembowiecki przestrzega przed złym stanem technicznym zabezpieczeń przeciwpowodziowych Odry na odcinku od Nowej Soli w kierunku Bobrownik
Eliza Gniewek-Juszczak

Szli jeden za drugim. Każdy ciągnął sanki, a w drugiej ręce trzymał pochodnię. Na sankach były worki z piaskiem. – To był widok, którego nie zapomnę do końca życia – wspomina Stanisław Rembowiecki z Nowej Soli

Będzie już 30 lat, jak w styczniu 1987 roku mrozy przyszły takie, że woda w Odrze zamarzła na grubość pół metra.
Ten rok dobrze pamiętają właściciele ogródków działkowych w Nowej Soli. To wtedy wtargnęła do miasta zimowa powódź, zwana przez fachowców zatorową. Udało się uratować położony wyżej nad rzeką Bytom Odrzański. Ponad 50 godzin był wtedy w pracy Stanisław Rembowiecki.

Potworny huk kry

– Zostałem oddelegowany przez ówczesną administrację w Zielonej Górze, która obecnie nazywa się Lubuski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych, jako meliorant do walki z powodzią, do Bytomia Odrzańskiego – opowiada pan Stanisław. Dziś jest emerytem, wtedy został zastępcą przewodniczącego gminnego komitetu przeciwpowodziowego. Przewodniczącym był ówczesny naczelnik miasta. – Najpierw przez dłuższy czas utrzymywał się silny mróz, zwłaszcza nocami, co spowodowało powstanie grubej pokrywy lodowej na Odrze. Pod koniec stycznia ten lód zaczął pękać i zaczęły się problemy ze spływem wody. Kra powodowała zatory, a te zaczęły się tworzyć w różnych odległościach – opisuje Rembowiecki.

Kra uszkodziła wał naprzeciwko kompleksu ogródków działkowych. Zalane zostały wszystkie działki

Ogromny zator powstał w rejonie Siedliska, czyli poniżej Bytomia Odrzańskiego. To spowodowało spiętrzanie wody w Odrze, która dochodziła do opłotków Tarnowa, częściowo zaczęła podtapiać też tzw. nowe miasto w Bytomiu Odrzańskim.
– Tam jeszcze nie było wału przeciwpowodziowego; był w kierunku Tarnowa, ale nie był zamknięty. I tego odcinka trzeba było bronić. Pamiętam do dziś. Ze względu na koszty władze gminy nie zdecydowały się na użycie transporterów wojskowych, i bardzo słusznie: patrząc z perspektywy czasu, to była decyzja uzasadniona ekonomicznie. Worki z piaskiem były najpierw transportowane przy użyciu sanek, bo było jeszcze trochę śniegu – relacjonuje pan Stanisław. – Jednej nocy można było zobaczyć na koronie wału długi łańcuch tych sanek. Ludzie z pochodniami po tym wale chodzili w tę i z powrotem. Kiedy zmieniła się pogoda, z całego miasteczka zebrano wózki dwukołowe, takie „japonki”, i nimi wożony był piasek. Wrażenie niesamowite: noc, ciemno. I ta kra, która zaczęła uderzać najpierw o siebie, a potem też o drzewa. To był potworny huk – mówi Rembowiecki. Mieszkańcy workami z piaskiem zabezpieczali wał przed przesiąkami. Aby woda przelała się przez koronę wału, brakowało tylko kilkudziesięciu centymetrów. Mimo zabezpieczania i tak pojawiła się po drugiej stronie wału. Nikt wtedy nie robił zdjęć. Nie ma żadnej tego typu pamiątki.

Trudna decyzja

– Będąc w Bytomiu, kontaktowałem się z wojewódzkim komitetem przeciwpowodziowym w Zielonej Górze i we Wrocławiu. Miałem propozycję z Wrocławia: Proszę pana, jeśli pan sobie życzy, kierujemy wojsko, które rozsadzi zator lodowy. Kra spływa i koniec. Patrząc z perspektywy Bytomia Odrzańskiego, byłoby to świetne. Ale nie wiedziałem, co się dzieje w dół rzeki. A gdyby następny zator był przed Nową Solą, Bytom pozbyłby się problemu, a ta kra dobiłaby do zatoru w Nowej Soli i woda mogłaby zalać miasto. Cieszę się, że miałem na tyle przytomności umysłu, żeby nie pójść na łatwiznę i powiedzieć: Dobra, wysadzamy, ja mam święty spokój. Można by było spowodować niewyobrażalne straty w Nowej Soli. Sięgam pamięcią wstecz i cieszę się, że mi się to udało – nie ukrywa pan Stanisław i dodaje, że przecież nawet nie był uprawniony do podejmowania takiej decyzji.

Czas zagrożenia powodzią zatorową w Bytomiu Odrzańskim był dla Rembowieckiego najdłuższym roboczym dniem, który trwał ponad 50 godzin. Kiedy wreszcie mógł wrócić do domu w Nowej Soli, przespał się tylko kilka godzin, by na drugi dzień rano znów pojechać do Bytomia, ale już ze spokojem, że udało się uratować miasto przed najgorszym.

– Ten zator, który się zrobił, samoczynnie przesunął się w kierunku Nowej Soli. Kra uszkodziła wał przeciwpowodziowy naprzeciwko kompleksu ogródków działkowych. Zalane zostały wszystkie działki. A pamiętajmy, to był rok 1987 i system reglamentacji żywności, słynne kartki, więc działkowcy hodowali tam króliki, nutrie, kury, niektórzy nawet świnie mieli. Oni ponieśli największe straty właśnie na tym inwentarzu – zauważ Rembowiecki.

Znów stanął do walki

Stanisław Rembowiecki podkreśla, że dziś sytuacja przeciwpowodziowa w Bytomiu Odrzańskim jest uporządkowana przez burmistrza Jacka Sautera. – Nie będąc hydrologiem czy meliorantem, pomyślał trzeźwo, bo w porę zdał sobie sprawę, że trzeba zabezpieczyć miasto – ocenia nasz rozmówca. W ubiegły weekend pan Staszek siadł do pisania. W tym też ma doświadczenie: przez dziesięć lat publikował teksty w lokalnym wydawnictwie w Bytomiu Odrzańskim. Ale tym razem napisał list. Skierował go do wszystkich mediów, radnych powiatu, miasta, nawet do dziekana dekanatu nowosolskiego, księdza prałata Józefa Kocoła. Autor obszernego listu, napisanego równym pismem, przestrzega przed złym stanem technicznym zabezpieczeń przeciwpowodziowych Odry na odcinku od Nowej Soli w kierunku Bobrow¬nik. „To powoduje realną możliwość wdarcia się fali powodziowej do miasta i zalania m.in. oczyszczalni ścieków” – pisze pan Stanisław. Apeluje też o budowę kanału odciążającego: „To jest tak oczywiste, jak budowa obwodnicy miasta”.

Eliza Gniewek-Juszczak

Opisuję to, co dzieje się w powiecie nowosolskim, ale także to, co dotyczy mieszkańców całego województwa lubuskiego. Ciekawią mnie przepychanki polityczne, przemiany gospodarcze w regionie i emocjonują ludzkie sprawy. Piszę o religii, ale też tym, co się buduje. Lubię odkrywać ciekawostki Nowej Soli, Kożuchowa, Otynia, Bytomia Odrzańskiego i Nowego Miasteczka oraz wielu innych miejscowości. Publikuję artykuły w Gazecie Lubuskiej oraz na portalach www.gazetalubuska.pl i www.nowasol.naszemiasto.pl.
Chętnie napiszę o Twojej sprawie, wydarzeniu, które organizujesz lub sukcesie, którym chcesz się pochwalić.
Skończyłam filologię polską w Zielonej Górze i dziennikarstwo w Poznaniu. W Gazecie Lubuskiej pracuję od 2016 r.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.