Sławomir Bobbe

A jednak Rafał Bruski wcale nie musi odejść

A jednak Rafał Bruski wcale nie musi odejść Fot. Dariusz Bloch
Sławomir Bobbe

Trwa wyścig z czasem i walka o każdy podpis, ale nieoficjalnie mówi się o tym, że do ogłoszenia referendum będzie ich za mało. Tylko dzień został grupie zabiegającej o ogłoszenie referendum w sprawie odwołania prezydenta Bydgoszczy na zebranie podpisów.

Jutro grupa inicjatywna musi złożyć wszystkie podpisy u komisarza wyborczego. Żeby doszło do referendum w sprawie odwołania prezydenta Bydgoszczy Rafała Bruskiego, powinno być ich 30 tysięcy. W praktyce zbierający muszą złożyć ich więcej, bo jakaś część zawsze odpada po ich weryfikacji (a zdarza się, że ktoś celowo „podkłada świnię”, dostarczając listy z fałszywymi podpisami). Nieoficjalnie wiadomo, że z zebraniem takiej liczby podpisów będzie problem.

Tydzień temu grupa miała już zebrane i policzone ponad 20 tysięcy podpisów. To sporo, ale ciągle zbyt mało, by doprowadzić do głosowania nad odwołaniem prezydenta. Ci, którzy chcieliby usunięcia Rafała Bruskiego, mogą wesprzeć pomysł jeszcze tylko dzisiaj.

Pomysł zbierania podpisów w okresie wakacyjnym był dość odważny, zwykle w tym czasie ludzie myślą o wypoczynku i nie chcą angażować się w sprawy polityczne. Dodatkowo inicjatywy formalnie nie poparli politycy Prawa i Sprawiedliwości, co znacznie utrudniło mobilizację przeciwników prezydenta.

- Nikt nas do współpracy nie zaprosił, nie widzę więc potrzeby wspierania inicjatywy, która nie jest nasza. Gdybyśmy sami postanowili o rozpoczęciu takiego przedsięwzięcia, podpisy by już były - ocenia Mirosław Jamroży, szef klubu radnych PiS w bydgoskiej radzie miasta. - Chciałbym zostać dobrze zrozumiany - nie popieramy działań i polityki Rafała Bruskiego, ale wolimy nasze racje przedstawić w merytorycznej dyskusji, a nie w ramach akcji politycznej organizowanej dla rozgłosu w sezonie ogórkowym. Moglibyśmy wiele powiedzieć i powiemy o błędnym zarządzaniu miastem, o braku inwestycji i wielu innych sprawach, ale przyjdzie na to czas.

Jednocześnie przewodniczący zauważył, że nikt nie zakazywał formalnie wsparcia akcji referendalnej - i sympatycy, i działacze PiS mogli ją poprzeć, jeśli tylko zechcieli.

- W poczuciu odpowiedzialności za przyszłość naszego miasta postanowili oddać głos Wam, obywatelom miasta Bydgoszcz, w rozstrzygnięciu kwestii, czy obecny sposób sprawowania władzy przez prezydenta Bruskiego jest zgodny z Waszym interesem i wolą. Żeby jednak tego dokonać, zgodnie z prawem należy zebrać przynajmniej 10 procent głosów obywateli z czynnym prawem wyborczym za przeprowadzeniem referendum lokalnego - informuje strona internetowa bruskimusiodejsc.pl, oficjalny „organ” komitetu referendalnego.

Jak na razie wydaje się, że podpisów zabraknie, co nie musi jednak oznaczać, że bydgoszczanom podoba się „sposób sprawowania władzy”. Równie dobrze mogą się im nie podobać skład i hasła komitetu referendalnego. Formalnie bowiem komitet zaprezentował listę zastrzeżeń do polityki Rafała Bruskiego, wśród których prym wiodą brak strategii i wizji rozwoju miasta, zła postawa wobec drobnych przedsiębiorców, podwyżki czynszów w lokalach komunalnych i podwyżki dla wynajmujących od miasta powierzchnie komercyjne oraz upadek bydgoskiego sportu. Grupa zbierających podpisy skupiała się jednak głównie na hasłach antyimigranckich (zwykle „budce” z hasłem „Bruski musi odejść” towarzyszyła druga, z innym sloganem, wyrażającym sprzeciw wobec wpuszczania imigrantów do naszego kraju). Przynajmniej część podpisów udało się zebrać, podnosząc zarzut, że prezydent chce ściągnąć do naszego miasta islamistów.

Od początku lipca, gdy się zaczęła zbiórka podpisów, nie brakowało potknięć, które źle wpływały na postrzeganie całej inicjatywy. Tak było z jednym z wolontariuszy Sławomirem Waleckim. „Popisał się” on listem do ambasadora Federacji Rosyjskiej, w którym zadeklarował chęć walki po stronie rosyjskiej, nawet gdyby konflikt dotyczył Polski.

Nieprawdą okazało się również to, że inicjatywę referendum popierają kluby sportowe (choć kibice podpisy zbierają). Nie spotkało się z uznaniem wciągnięcie do akcji organizacji katolickich. To wszystko nie będzie miało znaczenia, gdyby „rzutem na taśmę” komitet zebrał potrzebne podpisy.

Sławomir Bobbe

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.