Arabski, bliski współpracownik Tuska, został sam na placu boju

Czytaj dalej
Fot. Fot. BARTEK SYTA
Dorota Kowalska

Arabski, bliski współpracownik Tuska, został sam na placu boju

Dorota Kowalska

Tomasz Arabski został odwołany z placówki w Madrycie przez nowego szefa MSZ. Kiedyś należał do najbliższego otoczenia Donalda Tuska, z którego niewiele zostało. Były premier wyjechał do Brukseli. A Tomasz Arabski walczy w sądzie o swoje dobre imię.

Tomasz Arabski, były szef kancelarii premiera Tuska, ma spore kłopoty. I wydaje się, że pozostał z nimi sam. W każdym razie media od kilku tygodni piszą, że jest jednym z najbardziej osamotnionych polskich polityków. I sporo w tym twierdzeniu racji.

- Wprawdzie Tomasz Arabski nie jest członkiem PO, ale był ważnym ministrem w rządzie Donalda Tuska. Dlatego uważam, że Platforma za mało go wspierała i wspiera - mówi Jacek Karnowski, prezydent Sopotu.

Karnowski, sam miał ciężki okres w swojej polityczno-urzędniczej karierze. Prokurator postawił mu zarzuty korupcyjne, ale sąd uniewinnił go od zarzucanych czynów. Był wtedy politykiem PO, ale spektakularnego wsparcia od kolegów nie dostał.

- Co do Arabskiego, pracowałem z nim. To bardzo dobry fachowiec w dziedzinie marketingu i administracji, sumienny i lojalny. Niestety, bez echa przeszło jego odwołanie z funkcji ambasadora RP w Hiszpanii podczas trwania kadencji. Wprawdzie Grzegorz Schetyna bronił Arabskiego, ale to był chyba jedyny głos wsparcia, a środowisko opozycji powinno stanąć za Arabskim murem. Tyle, że to środowisko śpi, a w tym wypadku wykazało się daleko idącym brakiem solidarności - ocenia Jacek Karnowski. Podobnie w przypadku oskarżeń pod adresem Arabskiego w kwestii organizacji wizyty w Katyniu 10 kwietnia 2010 roku.

Ale po kolei. Arabski od dłuższego czasu był oskarżany przez polityków PiS o niedopełnienie obowiązków w sprawie organizacji lotu prezydenckiego samolotu do Smoleńska. Sąd Okręgowy w Warszawie odmówił umorzenia pozwu wniesionego przez rodziny ofiar katastrofy przeciwko pięciu funkcjonariuszom publicznym, w tym przeciwko Arabskiemu. Bliscy ofiar powołują się na art. 231 par. 1 kodeksu karnego, który brzmi: „Funkcjonariusz publiczny, który przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

Wcześniej Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga prowadziła śledztwo w sprawie niedopełnienia lub przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych, sprawa została dwukrotnie umarzana. Ale Arabski i tak stanął przed sądem, proces ruszył w marcu. Wcześniej odwołano go z placówki w Madrycie, Arabski od 2013 roku pełnił bowiem obowiązki ambasadora RP w Hiszpanii i Andorze. „To jest bardzo trudna sytuacja, ale nie będę robił z siebie męczennika. Poradzę sobie. To, co się wydarzyło w Smoleńsku, przeżywałem dużo bardziej 10 kwietnia, kiedy byłem tam na miejscu, i potem, kiedy się spotykałem z rodzinami ludzi, często również przyjaciół, którzy tam zginęli. Wtedy, w Moskwie, to były prawdziwie traumatyczne dni” - mówił Tomasz Arabski w ostatnim wywiadzie udzielonym Magdalenie Rigamonti.

Na pytanie, czy się boi, odpowiada: „Lęk jest czymś naturalnym w sytuacjach trudnych. Jednak nie boję się, z jednej strony dlatego, że prawda jest moją tarczą, z drugiej, jeśli ktoś pełen nienawiści chce, żebym się bał, to mu nie dam tej satysfakcji.” Ale, umówmy się, sytuacja Tomasza Arabskiego, nie jest łatwa. Publicznie niewiele osób staje w jego obronie. Właściwie jedynie obecny szef PO skomentował decyzję ministra Waszczykowskiego o odwołaniu Arabskiego z placówki w Madrycie.

- Każdy ma prawo swoją personalną politykę prowadzić, ale kwestia ambasadora Arabskiego, skrócenia jego kadencji też powinna, w moim przekonaniu, w związku z tym, że sprawa jest publiczna, powinna być wytłumaczona i opisana przez ministra Waszczykowskiego - ocenił decyzję swojego następcy na stanowisku ministra spraw zagranicznych Schetyna. Dodał też, że Arabski dobrze pełnił funkcje ambasadora RP w Hiszpanii. Tyle.

Sytuacja Tomasza Arabskiego, nie jest łatwa. Publicznie niewiele osób staje w jego obronie. Właściwie jedynie obecny szef PO skomentował decyzję ministra Waszczykowskiego o odwołaniu Arabskiego z placówki w Madrycie

- To, co robi PiS z Arabskim, to absolutny skandal. Organizatorem wizyty prezydenckiej pary, czyli Marii i Lecha Kaczyńskich w Katyniu była Kancelaria Prezydenta, a nie Kancelaria Premiera, nikt z KPRM nie miał nic wspólnego z tą wizytą. Jedyne, co zrobił Arabski, to wydał zgodę na użyczenie samolotu - mówi Mirosław Drzewiecki, swego czasu razem z Arabskim bliski współpracownik Donalda Tuska. - Moim zdaniem to próba przybliżenia się do Tuska, poprzez Arabskiego - dodaje .

- Dlaczego politycy Platformy nie bronią Arabskiego? - dopytuję. - Nie wiem, czy nie bronią, chociaż rzeczywiście mało się słyszy publicznych wypowiedzi na ten temat. Może dlatego, że strasznie dużo się dzieje: spór wokół Trybunału Konstytucyjnego, media publiczne, teraz ustawa aborcyjna, może politykom PO wydaje się, że są ważniejsze sprawy. Poza tym, nie wszyscy znali Tomka Arabskiego, on nie był w Platformie, blisko współpracował z Donaldem Tuskiem i jego otoczeniem, ale nie z całą Platformą. A może te oskarżenia kierowane pod adresem Arabskiego wydają się ludziom tak absurdalne, że uważają, iż sąd szybko sprawę rozstrzygnie i nie ma sensu zawracać sobie nią głowy - zastanawia się Mirosław Drzewiecki.

- Nie szkoda Panu Arabskiego, bo stał się takim kozłem ofiarnym? - pytam. - Pewnie, że szkoda - wzrusza ramionami Drzewiecki. - Pana telefon też przestał dzwonić, jak miał Pan kłopoty, przynajmniej tak Pan mi swego czasu mówił - przypominam. - Ale to dwie zupełnie różne sytuacje. Chociaż tak, telefon przestał dzwonić. W takich sytuacjach bardzo szybko można się przekonać, kto jest prawdziwym przyjaciel, a kto go tylko udawał - mówi Drzewiecki.

Nie wszyscy są zdziwieni ciszą panującą wokół Tomasza Arabskiego.

- To styl relacji międzyludzkich, jakie ustanowił Tusk. W Platformie ludzie uznawali się wyłącznie za wrogów, rywali. A z Arabskim sprawa wcale mnie nie zaskakuje. Jest uważany za człowieka Tuska, to on powinien mu pomóc, ale nie pomoże. Jacek Protasiewicz też nie mógł na niego liczyć. Wpierw wykończył w regionie Schetynę, jak chciał Tusk, a kiedy sam potrzebował pomocy, Donald ulotnił się do Brukseli. Dzisiaj sytuacja jest taka, że ludzie w Platformie związani z Tuskiem są na wylocie, zastanawiają się, gdzie szukać dla siebie miejsca, więc kto będzie bronił Arabskiego? Tym bardziej, że sam Arabski umocowania w partii nie ma żadnego - opowiada jeden z polityków prawicy. I tłumaczy, że Arabski jest pierwszy w kolejce, ale będą następni.

- Tusk może chcieć wrócić i wystartować za cztery lata w wyborach prezydenckich, zmierzyć się z Dudą. Dlatego PiS musi zniszczyć opinię Tuska, jako tego, który dobrze rządził. Będą szukać na niego haków, a kiedy przyjdzie czas oskarżą. Na razie czekają aż skończy się szczyt NATO i wizyta papieża, potem uderza. Proszę zwrócić uwagę, w każdym z ministerstw przeprowadzono audyt, ale wstrzymano ich publikacje - zauważa mój rozmówca.

- Dlaczego? - pytam. - Po to właśnie, aby przyłożyć najmocniej jak się da po szczycie NATO - słyszę w odpowiedzi. - Więc Arabski jest pierwszy, ale nie ostatni? - dopytuję. - Co do tego, nikt kto zna Jarosława Kaczyńskiego, nie ma wątpliwości - uśmiecha się polityk prawicy.

O tym, że jeśli PiS dojdzie do władzy, Tomasz Arabski lekko miał nie będzie, wiadomo było od dawna. Politycy Prawa i Sprawiedliwości rzucali pod jego adresem oskarżenia od dawna. Dlaczego?

„Bo z czterech osób, które były zaangażowane w organizację tych dwóch wizyt, żyję tylko ja. Ja nadzorowałem organizację wizyty premiera. Nieżyjący szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak organizował wizytę prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Minister Andrzej Przewoźnik, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa organizował uroczystości katyńskie pod względem merytorycznym. MSZ, w tym przypadku minister Kremer, który zajmował się w resorcie kwestiami wschodnimi, koordynował i spinał obie wizyty pod kątem dyplomatycznym. Wszyscy oni zginęli w katastrofie. A ja żyję. Dla tych, którzy mają dużo złej woli, w oczywisty sposób stałem się osobą, na którą spogląda się ze szczególnie złą emocją. Nie mam żadnej wątpliwości, że ci ludzie wykorzystują tę tragedię dla uzyskania efektu politycznego. Uważam, że postępują haniebnie” - mówił nam w wywiadzie udzielonym w 2011 roku.

O tym, że jeśli PiS dojdzie do władzy, Tomasz Arabski lekko miał nie będzie, wiadomo było od dawna. Politycy Prawa i Sprawiedliwości rzucali pod jego adresem oskarżenia od dawna

Dzisiaj Tomasz Arabski nie chce rozmawiać z dziennikarzami. Trwa sprawa sądowa. Ale na pewno nie jest mu łatwo. Chociaż politycy Platformy Obywatelskiej zapewniają, że nie został sam na placu boju.

- Nie mam wrażenia, że jest osamotniony. To nie jest tak, że został sam. Jest grono osób, które go wspiera i służy mu pomocą - zapewnia Małgorzata Kidawa-Błońska z Platformy Obywatelskiej.

Tyle, że Platforma Obywatelska jest dzisiaj mocno podzielona. Nastroje w partii średnie, chociaż wciąż tli się nadzieja. Najbliżsi współpracownicy Donalda Tuska już nie trzymają się razem, tylko kilku zostało w polityce, resztę zmiotły afery albo zbytnia pewność siebie. Stara „drewutnia” praktycznie nie istnieje.

„Drewutnia”, bo tak właśnie nazwano hotelowy pokój Drzewieckiego, w którym spotykali się zaufani ludzie Tuska. Popijali wino, oglądali na 32-calowej plazmie piłkarskie spotkania i omawiali ważne tak polityczne, jak personalne sprawy. Na lampce czerwonego wina spotykali się premier, Paweł Graś, Tomasz Arabski, czasami na spotykania wpadał Igor Ostachowicz, Sławomir Nowak, był na nich oczywiście Mirosław Drzewiecki, no i przez długi czas numer dwa w Platformie, czyli Grzegorz Schetyna. Tyle, że tej drużyny dawno już nie ma. Donald Tusk, Paweł Graś - którzy mogliby zabrać głos w sprawie Arabskiego - są w Brukseli mało obecni w krajowej polityce.

Autor: Dorota Kowalska

Dorota Kowalska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.