Awanturę w starostwie bada prokurator
- Jako pokrzywdzony mam dostęp do akt i właśnie dowiedziałem się, że Marcin Jabłoński miał postawiony zarzut - mówi Piotr Łuczyński, były starosta
Sprawa dotyczy nocy z 30 czerwca na 1 lipca 2016 r. Wtedy to Piotr Łuczyński wszedł do budynku starostwa. Nad ranem do pracy przyszedł Marcin Jabłoński z pracownikami ochrony słubickiej firmy, którzy wyprowadzili z budynku, rzekomo, przy użyciu przemocy Piotra Łuczyńskiego. Łuczyński jest w posiadaniu dokumentu, który przedstawia zarzut i uzasadnienie prokuratury dotyczące użycia przemocy wobec niego przez ochroniarzy kierowanych przez Marcina Jabłońskiego. - Jestem pokrzywdzonym w sprawie i mam dostęp do akt. Zarzut postawiono Jabłońskiemu w październiku i mam nadzieję, że skończy się to aktem oskarżenia. Mnie nigdy prokuratura żadnych zarzutów nie postawiła. Wszystkie ostatnie sprawy sądowe przegrane przez tego pana potwierdzają, że miałem rację i tylko on sam uważa, że był starostą nawet po otrzymaniu rozstrzygnięcia wojewody. Dziwię się radnym, że poszli za człowiekiem, dla którego łamanie prawa i przeinaczanie rzeczywistości jest codziennością - mówi Piotr Łuczyński, były starosta.
Prokuratura nie chce odnieść się do zarzutów. - Postępowanie jest w dalszym ciągu prowadzone i nie jest to jeszcze postępowanie przed sądem - mówi Maciej Jóźwiak, prokurator Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. Marcin Jabłoński uważa, że sprawę należy umorzyć: Jestem nieprzerwanie starostą od 22.03.2016 r. na mocy prawomocnego wyroku. Zarzut oparty o fałszywe zeznania i oskarżenia osób, które wtargnęły nielegalnie do starostwa na mocy prawomocnego wyroku z 29.12.2016 r. nie miały do tego prawa, postawiono mi przed wydaniem ostatecznego wyroku przez Naczelny Sąd Administracyjny. Spodziewam się więc w oczywisty sposób umorzenia! Prokuratury powinni obawiać się ci, którzy przegrali sprawę w NSA, i ci, którzy doprowadzili do nielegalnej interwencji policji. Reszta to zwyczajna hucpa.