Bardzo ciekawe, ale też niestety, przegrane starcie w Grudziądzu

Czytaj dalej
Marcin Łada

Bardzo ciekawe, ale też niestety, przegrane starcie w Grudziądzu

Marcin Łada

- Spotkanie w Grudziądzu miało niesamowitą dramaturgię. Dużo działo się na torze, ale także poza nim. Falubaz przegrał 44:46 i to nie koniec.

Rywalizacja na Pomorzu miała dwa wymiary. Ten zdecydowanie ciekawszy sportowy, w którym nasi okazali się minimalnie słabsi i drugi - regulaminowy. Gospodarze jeszcze przed spotkaniem oprotestowali dwie kwestie. Po pierwsze, status Jarosława Hmpela jako zawodnika zastępowanego. Pod drugie, ważność badań Sebastiana Niedźwiedzia.

- Media podały, że Jarek trenował, a był na zwolnieniu. Pracownik jest na zwolnieniu, a idzie do pracy. Może czy nie? - zapytał retorycznie trener gospodarzy Robert Kempiński, a zielonogórzanie odpierali podobne zarzuty twierdząc, że wyjazd Hampela na tor był częścią rehabilitacji pod opieką lekarza. Inaczej nie sposób sprawdzić czy noga wytrzymuje specyficzne obciążenie, czy nie. Sędzia Artur Kuśmierz odrzucił protest jako bezzasadny i dokonał stosownego wpisu w protokole, co przeczytał nam po spotkaniu Marcin Grygier. Na tym nie koniec. Teraz Speedway Ekstraliga zbada czy oświadczenie Falubazu o niezdolności Hampela do jazdy było zgodne z prawdą.

Na portalu „Sportowe Fakty” czytamy, że zwolnienie mogło się skończyć, „Mały” potrenował, a następnie lekarz przedłużył okres rehabilitacji o kolejne tygodnie. Jeśli zielonogórzanie złamali regulamin grozi im 3.000 zł kary oraz anulowanie punktów zdobytych przez zawodnika.

A co z Niedźwiedziem?

- Nasz Mateusz Rujner miał wypadek w Gorzowie. Lekarz napisał, że jest niezdolny do dalszej jazdy, więc regulamin w takiej sytuacji nakazuje ponowne badania potwierdzone pieczątką lekarza sportowego, a nie internisty. Lekarz sportowy musi stwierdzić czy on jest zdolny do uprawiania sportu żużlowego. Niedźwiedź nie ma takiej pieczątki po wypadku w tym samym biegu w Gorzowie. Sędzia już przed piątkowym meczem z Wrocławiem powinien zauważyć, że Niedźwiedź nie ma badań - ocenił Kempiński.

Ta sprawa także będzie miała ciąg dalszy i w najgorszym razie może się skończyć zmianą wyniku spotkania w Grudziądzu, gdzie po odjęciu punktu juniora będzie - 46:43 oraz piątkowego z Betardem Spartą. Niedźwiedź wywalczył trzy „oczka” - 45:42.
Tyle meandrów regulaminowych, których jest w tym sezonie wyjątkowo dużo. Znacznie ładniej przedstawiała się walka na torze, gdzie królował Tomasz Gollob. Weteran atakował w swoim stylu po zewnętrznej i choć wszyscy to przewidywali, poza jednym wyjątkiem nie było na niego sposobu. - W XIII biegu gospodarze wygrali 5:1. My długo prowadziliśmy, ale ten bieg zadecydował o wyniku całego spotkania. Cóż, myślę, że dzisiejsze zawody miały jednego superbohatera czyli Tomasza Golloba, który w nieprawdopodobnych sytuacjach wyprzedzał naszych zawodników. Po prostu był nie do zatrzymania. On jest głównym autorem wygrania meczu przez zespół z Grudziądza. Moi zawodnicy robili, co mogli. Walczyliśmy do końca. Przegraliśmy minimalnie, ale jednak. Mecz emocjonujący dla kibiców. Czekamy na rewanż.

Bardzo ciekawe, ale też niestety, przegrane starcie w Grudziądzu
Michał Szmyd Krystian Pieszczek (biały kask) jeszcze przed Tomaszem Gollobem (czerwony), który przygotowuje atak po zewnętrznej. Chwilę później „Chudy“ pokonał naszego juniora. Nie tylko jego.

Trener wspominał o kluczowym XIII biegu, w którym walczył, ale poległ Piotr Protasiewicz.

- Odjechałem dobre zawody, ale nie ustrzegłem się jednego poważnego błędu. Trudno, taki jest sport. Przy równej drużynie, która bardzo dobrze jedzie na swym torze, łatwo o błąd. W rewanżu jest szansa, by odrobić punkty, ale z drugiej strony ekstraliga jest bardzo nieprzewidywalna. Każdy mecz jest trudny i nie ma co się sugerować czy walczymy w domu, czy na wyjeździe. Wszyscy mają bardzo dobry sprzęt i potrafią jeździć. Liczy się forma w danym dniu - ocenił „PePe”.

- Przegraliśmy tylko dwoma punktami i można to odrobić w jednym biegu podczas rundy rewanżowej. Tym razem wygrywaliśmy starty, ale popełnialiśmy więcej błędów na trasie. Z drugiej strony walczyliśmy na specyficznym torze. Ja jeździłem na nim ostatni raz cztery lata temu. Dopasowanie się do takiej skały jest nie lada wyczynem - powiedział Dudek. - Uważam, że pojechaliśmy bez agresji, którą mieli gospodarze. Byli nabuzowani, domykali nas bez pardonu i zupełnie się nie patyczkowali. Dostosowałem się do tego stylu w drugiej części zawodów i też zacząłem buzować...
Teraz tydzień przerwy, a następnie derby.

Marcin Łada

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.