Łukasz Koleśnik

Bez marki we Francji tracimy i w Polsce

Grażyna Ulrich-Zwoińska oraz Cezary Zwoiński próbują utrzymać swoją firmę na francuskim rynku, ale nie jest to łatwe Fot. Łukasz Koleśnik Grażyna Ulrich-Zwoińska oraz Cezary Zwoiński próbują utrzymać swoją firmę na francuskim rynku, ale nie jest to łatwe
Łukasz Koleśnik

Przez sprawę w sądzie we Francji firma Fructofresh w Czarnowicach straciła 90 proc. odbiorców w tym kraju. Skutek? 120 osobom nie przedłużono umów

Kilka miesięcy temu informowaliśmy o tym, że zakład Fructofresh z Czarnowic został oskarżony o stosowanie niedozwolonego składnika w sałatkach. Natychmiast otrzymali również zakaz rozprowadzania swoich produktów we Francji, chociaż sprawa sądowa nawet się nie zaczęła.

Co teraz dzieje się w firmie? - 4 maja odbyła się rozprawa w Paryżu. Ogłoszenie wyroku ma nastąpić 23 czerwca - informuje pracownik firmy, Michał Bulikowski.

Wszystko wskazuje na to, że zakład w Czarnowicach zostanie uniewinniony. Nie powinno to zresztą nikogo dziwić, ponieważ oskarżenia od początku wyglądały na wyssane z palca, tym bardziej, że sanepid w Polsce nie znalazł żadnych niedozwolonych środków w produktach Fructofresh.

- Wciąż nie mamy wyników z francuskiego sanepidu. To rozstrzygnęłoby cały spór, ale nie jest to dla nich sprawa priorytetowa. Z drugiej strony, gdyby na początku znaleźli coś zagrażającego zdrowiu w naszych sałatkach, to musieliby się tym zająć. Przemawia to na naszą korzyść - mówi M. Bulikowski.

Niezależnie od wyniku rozprawy sądowej, skutki oskarżeń już były bardzo bolesne dla polskiego przedsiębiorstwa.

- Francja to nasz główny odbiorca. Straciliśmy tam ok. 90 proc. rynku. To około 50 proc. naszych obrotów. Produkowaliśmy 500 ton, teraz tylko 160 - mówi właściciel firmy, Cezary Zwoiński.

To odbiło się na samym zakładzie. Choć firma nie redukuje zatrudnienia, z pracą musiało się pożegnać aż 120 osób. - Nie byli to jednak pracownicy na umowach stałych. Kiedy skończył im się okres zatrudnienia, nie przedłużyliśmy z nimi umów. Nie planujemy zwolnień, chcemy zatrzymać naszą załogę - podkreśla C. Zwoiński.

Brudna gra konkurencyjnej firmy

Burzę rozpętała konkurencja: spółka Deli, której przedstawiciele zauważyli, że produkty polskiego przedsiębiorstwa nadają się do spożycia przez 14 dni od ich zapakowania. Na pudełkach nie było informacji o konserwantach, ponieważ sałatki ich nie zawierały. Tylko niecertyfikowani przez francuski sąd specjaliści z konkurencyjnej firmy stwierdzili, że jest mozliwosc ze do produkcji salatek uzyto Velcorin. Francuski dystrybutor polskich produktów również je zbadał. Nie znalazł tam nic niepokojącego.

- Nie mając już żadnych argumentów, na ostatniej rozprawie, przedstawiciele konkurencji przyznali, że przez polską firmę stracili 15 milionów euro w ciągu roku - mówi Grażyna Ulrich-Zwolińska, która również zarządza czarnowickim zakładem.

C. Zwoiński przyznaje, że Francja to kraj ksenofobiczny. - Wykorzystując m.in. prasę francuską, chcieli pozbyć się silnej konkurencji z Polski - zaznacza. Dodaje, że rozmawiał z francuskim dziennikarzem. - Pytałem czy w ogóle był kiedykolwiek w Czarnowicach? Odpowiedział, że nie, ale i tak napisał o nas nieprawdę, oraz że Gubin to upadłe miasto. Jak zaznaczają przedstawiciele Fructofresh, to tylko wierzchołek góry lodowej. - Obcy nie są tam mile widziani. Natomiast jeśli chodzi o firmy, to np. zdarzają się strajki francuskich rolników, którzy blokują firmy transportowe, przewożące produkty spoza Francji - opowiada Zwoiński.

Czy po tym, jak prezydentem Francji został Emmanuel Macron, który podczas kampanii wyborczej negatywnie wyrażał się o Polakach, firma Fructofresh będzie miała bardziej pod górkę?

- Nie sądzę, żeby cokolwiek się zmieniło. To była kampania wyborcza. Macron powiedział to, co chciała usłyszeć większość jego wyborców. Dzięki temu wygrał. Nie sądzę jednak, żeby był aż tak negatywnie nastawiony do Polski - uważa C. Zwoiński.

Nielegalnie zatrudnieni imigranci? W życiu!

Fructofresh był oskarżony głównie o używanie nielegalnego środka. W firmę uderzono również z innej strony. Zarzucono, że nielegalnie zatrudnia pracowników z Korei Północnej.

- Szybko jednak musieli te zarzuty wycofać, ponieważ przeszliśmy bardzo dokładny audyt socjalny, podczas którego nie wykazano żadnych nieprawidłowości. Przecież my nawet jeździliśmy z tymi pracownikami do lokalnych banków, żeby mogli zakłada konta - podkreśla G. Ulrich-Zwoińska.

Walczą, aby odzyskać rynek

Straty na francuskim rynku mocno uderzyły w czarnowicki zakład.

- Dostarczamy nasze produkty do innych kraj. Wierzymy ze wyrok będzie dla nas pozytywny i wrócimy do Francji. Odbudowa marki jednak potrwa. Nie możemy zapewnić, że od razu przyjmiemy 120 osób, które wcześniej straciły pracę. Łatwo coś zniszczyć, trudno odbudować.Nie poddamy się - podkreśla Zwoińska.

Zobacz też wideo: Premier chwali wyniki gospodarki

Łukasz Koleśnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.