Bierz to, dzieciak, czyli jak się robi kino w dobie pandemii

Czytaj dalej
Fot. Materiały Bielskiej Bojówki Artystycznej
Dorota Naumczyk

Bierz to, dzieciak, czyli jak się robi kino w dobie pandemii

Dorota Naumczyk

Bardzo mi zależało, aby pokazać ludziom z innych części Polski, którzy będą oglądali ten film, niezwykły koloryt Podlasia. To, że ktoś rozmawia inaczej niż my, nie oznacza, że jest w jakiś sposób gorszy. Naprawdę nie o to chodzi, abyśmy wszyscy mówili tym samym językiem czy też jednakowo się żegnali do modlitwy – mówi Piotr Łozowik, pochodzący z Bielska Podlaskiego reżyser filmu „Bierz to, dzieciak“.

W niedzielę w białostockiej Famie odbędzie się przedpremierowy pokaz twojego najnowszego filmu „Bierz to, dzieciak“. Produkcja trwała ponad rok, bo scenariusz powstał w 2019, a zdjęcia kręciliście latem 2020 roku. Jak się robi film w czasie pandemii?
Tak, scenariusz powstał w 2019 roku, a zdjęcia zaplanowaliśmy na lato 2020. W marcu jednak – z powodu wybuchu pandemii koronawirusa – produkcja stanęła pod znakiem zapytania, ale zdecydowaliśmy (my, czyli Bielska Bojówka Artystyczna – grono twórcze z Bielska wraz z przyjaciółmi), że i tak zrobimy ten film. Jednak muszę przyznać, że pandemia bardzo poważnie wpłynęła na proces zbierania funduszy. Jako że jest to produkcja niekomercyjna, to – aby powstała – potrzebowaliśmy wsparcia finansowego. W tym celu napisaliśmy projekt, ale ani w Urzędzie Marszałkowskim, ani w mieście Białystok nie uzyskaliśmy wsparcia. Jak można było przypuszczać, to nie był dobry czas na takie plany. Na szczęście symboliczne wsparcie udało nam się pozyskać z gmin Bielsk Podlaski, Michałowo i Supraśl. Mimo całego zamieszania zdecydowaliśmy, że trzeba działać. Zresztą, lipiec i sierpień, kiedy powstawały zdjęcia do filmu, to był czas poluzowania obostrzeń. Tak że w ciągu kilku intensywnych dni zrobiliśmy wszystkie zdjęcia. Musieliśmy się śpieszyć, bo każdy miał jakieś swoje zobowiązania. No, a poza tym, to gdyby nie pandemia, to i zupełnie inaczej wyglądałaby promocja naszego filmu. Pierwszy pokaz tej produkcji chcieliśmy zrobić już w październiku minionego roku, ale koronawirus zamknął kina, więc dopiero teraz, w marcu, odbędzie się pokaz przedpremierowy w białostockiej Famie. Premierę planujemy zaś w Bielsku Podlaskim, a następnie, mam nadzieję, że uda nam się pokazać ten film w innych kinach w regionie, a także w innych częściach Polski – na zachód od Wisły i Bugu.

Wracając jeszcze do finansów – ile kosztowało wyprodukowanie półgodzinnego filmu fabularnego?
1700 złotych otrzymaliśmy z trzech podlaskich gmin. Pieniądze te poszły przede wszystkim na transport i wyżywienie. Wszyscy aktorzy, operatorzy kamer, dźwiękowcy pracowali bowiem za darmo. Sami zapewnialiśmy im wyżywienie i noclegi. Sięgaliśmy więc do własnych lodówek i po przyjacielsku nocowaliśmy artystów w swoich domach. Jednak w pewnym momencie stwierdziliśmy, że już zbyt dużo dokładamy z własnych kieszeni i – za namową znajomych – założyliśmy w internecie tzw. zrzutkę na film. Szczerze mówiąc, to długo się wahałem, bo zdawałem sobie sprawę, że ludzie mają inne wydatki, ale okazało się, że znalazła się grupa osób, która postanowiła zainwestować w nasz projekt i tym sposobem udało nam się uzbierać 2665 zł. W sumie więc łatwo policzyć, że wyprodukowanie tego filmu kosztowało 4300 zł.

W filmie gra trzech profesjonalnych aktorów (m.in. Rafał Pietrzak) oraz tzw. naturszczycy. Jak udało Ci się namówić mieszkańców podlaskich wsi, aby zagrali w tej produkcji?
A różnie to było (śmiech). Na przykład we wsi Kożyno w gminie Bielsk Podlaski zaczepiliśmy jedną panią z propozycją, by tu i teraz zagrała w naszym filmie i ona bez problemu się zgodziła. Musiała przed kamerami porozmawiać z bohaterem filmu, ale może nie będę zdradzał szczegółów... Niestety, na koniec ta pani nie chciała się przedstawić z imienia i nazwiska, więc w napisach końcowych figuruje jako „Fajna babka z Kożyna“ (śmiech). W scenach kręconych w Kożynie zobaczymy też mieszkańców Bielska Podlaskiego. Natomiast w innej wsi, w której powstawały zdjęcia do filmu, czyli w Zubrach w gminie Gródek, nie było najmniejszego problemu z namówieniem ludzi do występu przed kamerą, bo z tej wsi pochodzi moja mama, więc znam wielu mieszkańców. W Zubrach raz w roku odbywa się niezwykła, wioskowa impreza. Najpierw ludzie modlą się na starych grobach, a potem wszyscy schodzą się do wsi, gdzie zaczyna się wspaniała biesiada... I z tego spotkania będzie można zobaczyć kilka ujęć w filmie.

Mieszkańcy wsi Zubry mówią gwarą, która dodaje niezwykłego kolorytu tej produkcji.
Tak, mieszkańcy tej wsi mówią gwarą zbliżoną do literackiego języka białoruskiego, inaczej niż np. w okolicy Bielska. Bardzo mi zależało, aby pokazać ludziom z innych części Polski, którzy będą oglądali ten film, niezwykły koloryt Podlasia. To, że ktoś rozmawia inaczej niż my, wcale nie oznacza, że jest w jakiś sposób gorszy. Naprawdę nie o to chodzi, abyśmy wszyscy mówili w ten sam sposób czy też jednakowo żegnali się do modlitwy.

Tę prawdę odkrywa główny bohater filmu, warszawiak, który przyjeżdża do Białegostoku na swój wieczór kawalerski. Ta jego wizyta na Podlasiu to miała być tylko zabawa – wino, kobiety i śpiew, a tymczasem los mu płata figla i sprawia, że warszawiak musi przemierzyć całe Podlasie.
Dlatego określam tę produkcję mianem filmu drogi. Zdjęcia kręciliśmy bowiem w Białymstoku, Zubrach, Kożynie, ale też w okolicach Supraśla, Michałowa, Bielska Podlaskiego, Trześcianki, Kołodna, Kotłów, Jałówki... Zawsze, kiedy jeżdżę po Podlasiu i trafiam na jakieś fajne miejsce, zapamiętuję je. I teraz ta lista moich ulubionych miejsc bardzo się przydała (śmiech), chociaż oczywiście z planem filmowym pojawiliśmy się w zaledwie jednej czwartej z nich, bo brakło czasu. Piękne zdjęcia Podlasia nakręciliśmy też częściowo za pomocą drona, więc na pewno można będzie zauroczyć się naszym regionem.

Ale nie tylko dlatego, że warszawiak przemierza Podlasie, nazywasz tę produkcję filmem drogi. Twój bohater odbywa też podróż do wnętrza siebie.
Człowiek, pozostawiony sam sobie, ma czas na przemyślenia. Dopiero wtedy ma okazję, by tak naprawdę pobyć sam ze sobą, spotkać się ze swoimi myślami, potrzebami. Dopiero kiedy przestają nas atakować bodźce zewnętrzne typu komputer, telewizja, reklamy, tłumy ludzi, jesteśmy w stanie zanurzyć się w swoje wnętrze. Dlatego też łatwiej o wszelkie refleksje w czasie spędzanym w samotności na łonie przyrody. W mieście bowiem jesteśmy nieustannie atakowani bodźcami z zewnątrz – zmieniają się światła na przejściu dla pieszych, ktoś nas na ulicy zaczepia, dzwoni telefon, z kimś rozmawiamy, na kogoś czekamy... Żeby pobyć samemu ze sobą, warto choć na chwilę samotnie wyjechać z miasta. Taka podróż skłania do refleksji.

Tak jak to miało miejsce w przypadku głównego bohatera filmu „Bierz to, dzieciak“. Choć on z własnej woli w tę podróż po Podlasiu nie wyruszył...
Dokładnie! Ale nie spojlerujmy (śmiech).

W twoim pierwszym zamyśle na Podlasiu miał się zgubić nie warszawiak, a Anglik...
Tak, nawet film miał nosić tytuł „Angol“. Wiadomo bowiem, że Anglicy często przyjeżdżają do Polski imprezować, bo tu jest dla nich tanio. I to właśnie ów Anglik miał się znaleźć na Podlasiu... Jednak w efekcie doszliśmy do wniosku, że to może być zbyt karkołomne przedsięwzięcie, kiedy Polak ma grać współczesnego Anglika, bo wówczas trzeba by dograć wszystkie tłumaczenia, napisy itd. W końcu stwierdziliśmy, że aby sobie ułatwić zadanie i nie zrobić tandety, odpuścimy Angolowi. Tak naprawdę to nie ma większej różnicy, czy na Podlasiu zgubi się Anglik czy warszawiak, bo młodzi ludzie z dużych miast – bez względu na to czy pochodzą z Londynu, Barcelony czy Warszawy – to wpadają w schemat takiego wielkomiejskiego myślenia.

Ty żyjesz w rozkroku między Białymstokiem, Bielskiem Podlaskim a Zubrami, czyli dużym miastem, mniejszym i wsią. I gdzie Ci się mieszka najlepiej ?
Najwięcej czasu spędzam w Białymstoku. W Zubrach w zasadzie bywam tylko na jedną, dwie, trzy noce w sezonie wiosenno-letnim, ale świetnie się tam czuję, bo ludzie są przyjaźni, żyją swoim rytmem. Jeśli mogę, to w tym miejscu pozdrawiam całe Zubry. Na wsi wszystko wydaje się prostsze, łatwiejsze. Czas wolniej płynie i nawet trudno znaleźć powód, żeby się zdenerwować. Zwłaszcza kiedy się jedzie na wieś w celach relaksacyjnych, bo jak się tam na co dzień pracuje, to pewnie jest trochę inaczej. Ale oczywiście, jak człowiek dłuższy czas posiedzi na wsi, to już trochę tęskni za miastem, kinem, teatrem. Bielsk to z kolei połączenie wsi z miastem i to też jest ciekawe. Za to lubię Podlasie, że wystarczy wynurzyć się z miasta i już za chwilę jesteśmy na pięknych, wiejskich terenach. Tu są moje korzenie z dziada pradziada i z pewnością właśnie tu łatwiej jest mi robić filmy, bo czuję to miejsce.

Twoje poprzednie filmy też są o Podlasiu.
W swoim dorobku mam już trzy filmy dokumentalne: o kapliczce w Knorydach, która się spaliła, o cudownych ikonach Bogurodzicy na Podlasiu oraz o prof. Jerzym Nowosielskim i jego związkach z naszym regionem.

Kolejny film również będzie dotykał sztuki i religii Podlasia?
Pracuję teraz nad dokumentem o Bielskiej Szkole Ikonograficznej, założonej w latach 90. XX wieku przez ojca Leoncjusza Tofiluka, ale też o ikonie w ogóle. Pomaga mi Marek Włodzimirow. Szukamy odpowiedzi na pytania: czym jest ikona, czym jest kanoniczność ikony, czy jest to bardziej dzieło sztuki czy też obiekt kultu. Zagłębiamy się trochę w historię, patrzymy w przyszłość. Mam nadzieję, że na planowanej na jesień w supraskim klasztorze konferencji na temat ikony uda nam się ten film pokazać.

Skąd się wzięła Bielska Bojówka Artystyczna?
Bielska Bojówka Artystyczna to nieformalna grupa, którą założyli kilkanaście lat temu twórcy z Bielska Podlaskiego. Grupa ta ciągle działa, częściej w podziemiu. Teraz trochę wyszła z cienia, choćby filmem „Biała“ z 2019 roku, który wziął nawet udział w międzynarodowym festiwalu filmowym w Krakowie. W zeszłym roku powstał projekt Chłopcy Spod Gredelioł – projekt Orkiestry Psychosymfonicznej, a teraz jest „Bierz to, dzieciak“. Od początku roku próbujemy ożywić podlaską scenę artystyczną poprzez otwartą grupę na FB – Podlaska Bojówka Artystyczna. Można tam przeczytać jakieś ciekawostki, ale też zapowiedzieć wydarzenie (wystawę, koncert, warsztaty, przedstawienie, projekcję i itp.). Istotne, aby miało to związek z naszym województwem np. poprzez twórcę czy też współtwórcę. Można też po prostu zaprezentować próbkę swoich umiejętności, wstawiając zdjęcie, filmik lub link z dziedziny filmu, muzyki, malarstwa, fotografii, teatru, literatury, sztuki użytkowej, rzeźby itp. Grupa ma za zadanie promocję, wspieranie się. Członkami grupy mogą i powinny być osoby, które interesują się, wspierają i tworzą sztukę niezależną, a przy okazji są sympatykami lub mieszkańcami Podlasia. Skoro jest już Bielska Bojówka, to może wkrótce powstanie Hajnowska, Siemiatycka, Łapska czy Zambrowska Bojówka Artystyczna?

Dorota Naumczyk

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.