Natalia Dyjas-Szatkowska

Bierzmy miasto w swoje ręce

Beata Łuczkiewicz z synem Oliwierem z ul. Chmielnej są zachwyceni placem, który powstał z inicjatywy mieszkańców. - Oby więcej takich pomysłów! - mówi Fot. Mariusz Kapała Beata Łuczkiewicz z synem Oliwierem z ul. Chmielnej są zachwyceni placem, który powstał z inicjatywy mieszkańców. - Oby więcej takich pomysłów! - mówi pani Beata.
Natalia Dyjas-Szatkowska

Nie narzekają i nie czekają na cud. Sami organizują festyny, urządzają place do rekreacji, sprzątają swoją okolicę. Kto? Mieszkańcy Zielonej Góry!

- Akcje społeczne mają sens - przekonuje pani Marta. - Miasto należy też do nas i powinniśmy o nie wspólnie dbać.

Coraz częściej przekonują się do tego zielonogórzanie. I biorą udział w sprzątaniach, remontach czy... tworzeniu od podstaw miejsca do rekreacji dla całego osiedla.

Wszystko zaczyna się od pomysłu. Być może czasem wydaje się on niemożliwy do realizacji. Ale upór i pomoc drugiego człowieka może zdziałać prawdziwe cuda. Bo właśnie o to chodzi w oddolnych, społecznych akcjach. By zaangażować w nie swojego sąsiada czy kolegę. A oprócz konkretnego efektu można przy okazji zintegrować się, poznać lepiej kogoś, kogo do tej pory mijało się tylko na klatce czy szkolnym korytarzu. Tak, jak było to w przypadku uczniów z I LO w Zielonej Górze.

Brak miejsca do relaksu? Stwórzmy je!

- Sami się zdziwiliśmy, że udało się nam to zrobić! Nikt z nas nie zakładał, że uda nam się zdobyć fundusze i znaleźć czas - tak mówił nam Aleksander Piskorz, jeden z inicjatorów stworzenia w I Liceum Ogólnokształcącym miejsca nazwanego przez młodych ludzi „chillout roomem”, czyli z ang. pokojem do relaksu.

Do tej pory uczniowie między przerwami czy w oczekiwaniu na autobus, wolny czas spędzali w stołówce lub w czytelni. Nie dla wszystkich starczało jednak wolnej przestrzeni. Licealiści postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Dyrektor placówki, Ewa Habich, poinformowała uczniów, że w puli miasta znalazły się pieniądze na remont miejsca. To właśnie dyrektor pomogła uczniom znaleźć firmę budowlaną. Ta wyburzyła jedną ze ścian i stworzyła salę z dawnej szatni. Do pomysłu dołączył też radny Paweł Wysocki, który przekazał z puli radnego pieniądze na wyposażenie. A uczniowie własnymi rękoma stworzyli wymyślone przez siebie meble.

Licealiści zgodnie stwierdzają, że taka inicjatywa była dla nich dobrą lekcją życia.

- Co dają takie akcje? - zastanawia się Patrycja Błasz¬kowska, która wraz z innymi uczniami stworzyła salę do relaksu. - Na pewno uczą panowania nad nerwami w kryzysowych sytuacjach. Oprócz tego pokazują, jak wiele zaangażowania i pracy trzeba włożyć w finalizację projektu. Wszelkich rozmów, nawet kilkakrotnych, bo nie każdy zrozumie od razu, pozyskiwania pieniędzy i własnej fizycznej pracy. I na końcu oczywiście satysfakcja. Kiedy ludzie korzystają i chwalą, a nawet modernizują, by było lepsze. Wspaniałe uczucie.

Ocalają od zapomnienia historię tego miasta

Mieszkańcy Zielonej Góry coraz częściej spotykają się też, by wspólnymi siłami posprzątać tereny zielone czy miejsca zapomniane. Niedawno odbyło się sprzątanie lasu przy os. Zacisze (po raz kolejny!), Doliny Gęśnika, która niebawem doczeka się rewitalizacji. Społeczne sprzątanie zorganizowano też na cmentarzu żydowskim. Inicjatorem była Młodzieżowa Rada Miasta.

- Myślę, że ta akcja była ważna pod względem społecznym - mówi Michał Mościcki, z MRM. - Jest to też świetna okazja, żeby poznać trochę historii, ale i zintegrować się, zaktywizować nasze społeczeństwo. Myślę, że to jest idealny przykład tego, jak w niektórych sytuacjach to mieszkańcy, a nie tylko władze miasta, potrafią zadbać o swoje otoczenie.

Nie podobała im się okolica, więc ją zmieniły

Czasem wystarczy tylko parę osób z dobrym pomysłem. A od idei do realizacji droga wcale nie musi być długa... Udowodniły to Emilia Kondrad i Paulina Bogucka, mieszkanki ul. Chmielnej.

– Emilia codziennie patrzyła na ten teren jako mieszkanka okolicznych bloków – mówi ła nam na łamach „GL”Paulina Bogucka. – Na początku w budżecie obywatelskim nie udało nam się nic zrobić. W pewnym momencie nasze drogi się zbiegły. Skontaktowano nas z odpowiednimi ludźmi: Agnieszką Opalińską, Radkiem Brodzikiem i zaczęliśmy działać. Udało nam się zrobić konsultacje społeczne.
W ramach tych rozmów mieszkańcy wyrazili swoją opinię, co widzieliby w okolicy bloków. I tak wspólnie stworzono wizję miejsca do rekreacji. Ostatecznie w zeszłym roku plac, na którym obecnie tętni życie blokowiska, został otwarty.

To tylko zmobilizowało mieszkańców i społeczników do dalszej pracy. Na tyle, że teraz, dzięki budżetowi obywatelskiemu, na starych silosach powstaną murale. A mieszkańcy? Już kolejny raz zadecydują o przyszłości ul. Chmielnej. I na festynie, który odbędzie się już 13 maja, pokażą, co widzieliby na muralach.

– Największą wartością tego projektu jest chyba to, że to jest prawdziwe uczestnictwo – zauważyła dr Opalińska.
– Mamy tutaj piękne osiedle i chcemy je wykorzystać do maksimum – mówiły podczas konferencji prasowej inicjatorki akcji na ul. Chmielnej. – Tak się nakręciłyśmy, że chcemy coraz więcej!

Sadzenie kwiatów okazją do poznania sąsiada

W ramach akcji „Masz Głos” mieszkańcy Zielonej Góry posadzili też ostatnio kilkaset sadzonek kwiatów.
- Uwielbiam takie akcje! Warto je robić, by mieć satysfakcję - mówi Irina Brovko, z fundacji Lyada, która zorganizowała wydarzenie. - Ludziom trzeba dać impuls, a oni chętnie się angażują. Niby potrzeba tak mało, a efekt jest olbrzymi. A co ważne, takie inicjatywy rodzą kolejne pomysły. Np. mieszkańcy ulicy Fajansowej podczas jednej z akcji doszli do wniosku, że brakuje im koszy na śmieci i chcą to zmienić. Niby taka mała rzecz, ale duża, jeśli chodzi o budowanie relacji, integracji społecznej.
A czy według Państwa takie akcje społeczne mają sens? Co warto zmienić w naszym mieście?

Natalia Dyjas-Szatkowska

Dzień dobry! Nazywam się Natalia Dyjas-Szatkowska i jestem rodowitą zielonogórzanką. Pracuję w "Gazecie Lubuskiej" od 2016 roku. I choć z wykształcenia jestem filologiem polskim i teatrologiem, to swoją pracę zawodową związałam właśnie z mediami. 


W obszarze moich działań znajdują się: 



  • problemy i sprawy Zielonej Góry,

  • kwestie, które poruszają mieszkańców powiatu zielonogórskiego.


Ważne są dla mnie codzienne problemy mieszkańcówsprawy społeczne i kulturalne naszego regionu. Nie jest mi obojętny los zwierzaków i często piszę o nich na naszych łamach. Lubię spotkania z ludźmi i to właśnie nasi Czytelnicy są dla mnie wielką inspiracją. To oni podpowiadają, czym warto się zająć, co ich boli, denerwuje, ale i cieszy. 


Zawsze lubiłam rozmawiać z ludźmi. Jako osoba, która pracowała z nimi podczas organizacji różnych wydarzeń kulturalnych i festiwali, zrozumiałam, że to właśnie człowiek i jego historia są dla mnie najważniejsze. To więc chyba nie przypadek, że zaczęłam pracę w dziennikarstwie... 


W wolnych chwilach (jeśli jakaś się znajdzie... :)) nałogowo pochłaniam książki (kryminałom mówię nie, ale mocno kibicuję nowej, polskiej prozie) i z aparatem poznaję nasze piękne województwo lubuskie. Chętnie dzielę się urodą regionu na łamach "Gazety Lubuskiej" i portalu "Nasze Miasto". Nie boję się też pokazywać, co jeszcze mogłoby się tutaj zmienić. I to właśnie przynosi mi największą satysfakcję w pracy. Gdy uda się choć trochę ulepszyć otaczającą nas rzeczywistość. 


Czy w Twojej okolicy dzieje się coś ważnego? Masz sprawę, która Twoim zdaniem powinna zostać opisana w naszej gazecie? A może masz jakiś kłopot, który należy rozwiązać? Śmiało! Skontaktuj się ze mną, postaram się zająć danym tematem.


Kontakt do mnie: natalia.dyjas@polskapress.pl


Telefon: 68 324 88 44 lub: 510 026 978.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.