Budynku w Rybocicach już nie ma, ale spór pozostał

Czytaj dalej
Fot. Renata Hryniewicz
Renata Hryniewicz

Budynku w Rybocicach już nie ma, ale spór pozostał

Renata Hryniewicz

Sąsiedzi od wielu lat kłócą się o budynki po spółdzielni, na które nie ma dokumentacji

O kłótni sąsiadów pisaliśmy już 10 lipca w publikacji „Inspektor nic nie robi, a deszcz z rynien sąsiada leje się do nas” (można przeczytać na plus.gazetalu - buska.pl). - Cały budynek sąsiada jest „przyklejony” do naszego muru. Jak pada deszcz, to woda z rynien ścieka na naszą posesję - mówiła wtedy Jolanta Mikołajczak.

Sprawa dotyczyła sporu o budynki, które posiadał jeden z sąsiadów. Zdaniem drugiego z nich stały one bez pozwolenia na budowę (budynki stawiała Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna i nie przekazała żadnych dokumentów ani pozwoleń). - To maleńka wieś, cisza, spokój, natura... Jestem myśliwym, więc to był szczyt moich marzeń. Chcieliśmy wszystko załatwić ugodowo, prosiliśmy o to, żeby rozebrał budynek. Zgodził się. Zawarliśmy ugodę u notariusza i wszystko szło ku dobremu - mówili nam Zbigniew i Jolanta Mikołajczykowie.

Umowa notarialna została zerwana. Nie wiadomo z czyjej winy. Mikołajczak twierdzi, że Jerzy Korona nie spełniał warunków ugody. Korona mówi, że Mikołajczak, nie podając przyczyny, zwrócił się do inspektora budowlanego o wszczęcie postępowania (było zawieszone na czas ugody). - Umowa notarialna mówiła o dwóch latach na rozbiórkę budynku. Ten okres kończy się w sierpniu. Jako zabezpieczenie wywiązania się z terminu dałem działkę wartą 50 tys. zł. Pan Mikołajczak pół roku po podpisaniu ugody sprawę zgłosił do nadzoru budowlanego. Mimo wszystko się z niej wywiążę i dotrzymam terminu - zapewniał nas Jerzy Korona.

Pojechaliśmy do Rybocic zobaczyć, czy sporny budynek został rozebrany. Budynku już nie ma. Obok niego stoi kotłownia, w której pan Jerzy w tej chwili mieszka. - Mieszkałem w rozebranym budynku, teraz póki co muszę mieszkać tutaj - wskazuje ręką na małą klitkę. Widzimy w niej łóżko, lodówkę, zlewozmywak, stolik i krzesło.

Syn pana Jerzego stawia dom, w którym zamieszka też ojciec. Potrwa to około roku. Do tego czasu mężczyzna miałby mieszkać w kotłowni. Jak się okazuje, nie wiadomo, czy też nie będzie nakazu jej rozbiórki! - Sąsiad chce, żebym rozebrał kotłownię, bo i ona nie ma pozwolenia na budowę - mówi.

Państwo Mikołajczakowie nie chcą komentować obecnej sytuacji. Czekają na decyzję inspektora budowlanego. Zwrócił się on do archiwum państwowego o udzielenie informacji, czy ma ono w swojej dokumentacji pozwolenie na budowę tego budynku.

Renata Hryniewicz

Moje działania reporterskie skupiają się na terenie powiatu słubickiego i sulęcińskiego. Szukam tu ludzi, miejsc, wydarzeń, o których warto pisać i je pokazywać. Szukam tematów, które niosą jakiś przekaz, pokazują ciekawe działania, ale także takich, w których poprzez nagłośnienie mogę pomóc rozwiązać problem. Zawsze staram się dociec prawdy wysłuchując różnych wariantów, jeśli chodzi o spór – wysłuchuję i opisuję obie strony. Staram się, żeby Czytelnik sam ocenił, po której stronie leży prawda. Można zgłosić mi każdy temat, każdy problem, każdą inicjatywę.
Jestem zawsze blisko ludzi i staram się spotykać z nimi osobiście, by ocenić sytuację, a w temacie ująć także emocje. Lubię pisać o ludziach i ich przeżyciach, pokazywać to, co w moim rejonie dzieje się dobrego, ale nie uciekam od spraw kontrowersyjnych, o czym nie raz przekonali się moi Czytelnicy.
Jestem optymistką i nigdy się nie załamuję. Wierzę, że zawsze jest jakieś wyjście. Lubię dobry żart i ludzi wesołych z pozytywną energią. Nie znoszę smutasów.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.