Była dyrektorka „Misia Uszatka” broni swojego dobrego imienia
Anna Szurko mimo wielu ataków i znieważeń do czasu wyjaśnienia sprawy nie mogła nic mówić. Teraz zwróciła się do „GL”, żeby przedstawić swoje stanowisko i odbudować swój wizerunek.
Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie nauczycielki przedszkola, która na upublicznionym nagraniu ciągnie dziecko przez szatnię. Teraz dyrektorka przedszkola zdradza fakty dotyczące sprawy. - Zależy mi na tym, żeby rodzice i opinia publiczna poznała prawdę. Oddaje też w wasze ręce całe nagranie, nie kawałek, który był wyrwany z kontekstu - mówi Anna Szurko, była dyrektor gminnego przedszkola „ Miś Uszatek” w Słubicach. Nagranie jest dostępne na stronie internetowej „GL”.
Na nagraniu...
O tym, co wydarzyło się w przedszkolu pisaliśmy wielokrotnie. Przypomnijmy. Na filmie, widać, jak jedna z nauczycielek podnosi dziecko za rączkę, ciągnie je przez szatnię, a następnie wpycha do innego pomieszczenia i przytrzymuje drzwi. Nagranie trafiło do rodziców, którzy żądali podjęcia natychmiastowych kroków przez ówczesną dyrektor . Ta ukarała pracownicę upomnieniem z wpisem do akt, co wywołało lawinę złości rodziców wobec pani dyrektor. Twierdzili, że reakcja dyrektorki była nieadekwatna do tego, co się stało.
Anna Szurko tłumaczy nam, że w przepisach prawa pracy, jeżeli pracownik nie miał wcześniej żadnych kar, nie było na niego skarg, w aktach nie widniały nagany, to stosuje się najniższą karę i taką zastosowała. Nauczycielka złożyła sprzeciw od kary upomnienia, a dyrektorka go przyjęła. Dlaczego? - Gdybym nie uznała jej sprzeciwu, to w myśl przepisów karty nauczyciela, zamknęłabym drogę kuratorium do postępowania wyjaśniającego i dyscyplinarnego względem nauczycielki - mówi A. Szurko. W piśmie od Ewy Rawy, lubuskiego kuratora oświaty adresowanym do do rady rodziców czytamy jednak sprzeczność: „ W ocenie kontrolujących uwzględnienie sprzeciwu przez dyrektora przedszkola jest niezrozumiałe z uwagi na bezsporny fakt zastosowania przez nauczycielkę przemocy wobec dziecka”.
Kontrola kuratora
Po czasie dyrektorka zawiesiła w wykonywaniu obowiązków nauczycielkę. - Kiedy dostałam pisma, adresowane do burmistrza, które do mnie nie trafiły, bo pominięto drogę służbową, miałam już formalnie dokumenty, na to, że rodzice monitują i mogłam podjąć bardziej radykalne kroki - mówi A. Szurko. 30 czerwca dyrektorka wysłała też pismo do kuratorium, w którym poprosiła o sprawdzenie pracy nauczycielki, innych pracowników jak i jej samej. - Po przerwie urlopowej 1 sierpnia pojechałam osobiście do kuratorium i poprosiłam, żeby kontrolę przeprowadzono jak najszybciej - mówi była dyrektorka.
Rodziców jednak to nie przekonuje. - Była pani dyrektor dała się poznać jako manipulantka i kombinatorka, której głównym celem jest przedstawianie siebie i jej zaufanych pracowników w dobrym świetle kosztem dzieci. My rodzice mamy na to wiele przykładów. Jednym z nich może być fakt, że pani dyrektor dopiero po fali krytyki, zastosowała dla nauczycielki jedynie karę porządkową. Przepisy mówią, że takie kary stosuje się za nieprzestrzeganie przez pracownika ustalonej organizacji i porządku pracy. Po tak bulwersującym załatwieniu sprawy to sami rodzice powiadomili kuratorium oświaty i inne instytucje, które wszczęły odpowiednie procedury - mówi jeden z rodziców ( nie chce nazwiska w gazecie).
Kuratorium Oświaty po czynnościach wyjaśniających wszczęło postępowanie dyscyplinarne przeciwko nauczycielce zakończone jej ukaraniem karą dyscyplinarną. - Nauczycielka uchybiła godności zawodu nauczycielki. Rzecznik wniósł o wymierzenie kary dyscyplinarnej zwolnienia z pracy z zakazem wykonywania przez ukaraną, pracy w zawodzie nauczyciela w okresie 3 lat - mówi Katarzyna Pernel - Wyderkiewicz, zastępca Lubuskiego Kuratora Oświaty w Gorzowie Wlkp. Komisja dyscyplinarna 2 grudnia postanowiła ukarać nauczycielkę karą zwolnienia, ale dając jednak szansę na to, żeby mogła podjąć pracę w innej placówce i naprawić relacje z dziećmi i nauczycielami. Nauczycielka czuła się niezadowolona i wniosła zażalenie do Ministerstwa Edukacji Narodowej.
Nauczycielka tłumaczy
Do nagrania dziś odnosi się też oskarżana nauczycielka: - W szatni jeden z chłopców zaczął bić drugiego po głowie butelką z wodą, zareagowałam natychmiast. Rozdzieliłam chłopców, spojrzałam czy nic się nie stało chłopcu, który był uderzony, wzięłam tego co bił za rękę i zaprowadziłam do innej sali. Wiedziałam, że tam jest nauczycielka i będzie bezpieczny. Po drodze chłopiec się wyrywał, więc tak to wyglądało jakbym go ciągnęła - mówi kobieta - Wiedziałam, że są kamery, wiedziałam, że są widzą inni pracownicy, narażałabym się na nieprzyjemności? Nie, ale musiałam zareagować, żeby nikomu się nie stała krzywda - dodaje nauczycielka. Całej sytuacji przyglądała się pomoc nauczycielki, ale nie zareagowała. Nie podeszła też do dziecka, które zostało uderzone przez kolegę. Sprawę prokuratura umorzyła.
- Postępowanie toczyło się od stycznia do 13 czerwca 2016 r. Postępowanie było prowadzone pod kątem ustalenia czy doszło do przestępstwa fizycznego i psychicznego znęcania się nad dzieckiem przez nauczycielkę. Prokurator ustalił, że mieliśmy do czynienia z jednorazowym zachowaniem, które nie wyczerpało znamion znęcania się - mówi Małgorzata Fila, prokurator rejonowy w Słubicach. Prokurator dodaje, że zachowanie można byłoby ocenić w kategorii naruszenia nietykalności cielesnej i rodzice mogą wnieść w tej sprawie prywatny akt oskarżenia, o czym zostali poinformowani. Taki akt do tej pory nie został jednak wniesiony.
Początki złego
Zdarzenie miało miejsce 8 czerwca 2015 r., ale dyrektorka mówi, że niepokojące ja sytuacje w przedszkolu wśród personelu zaczęły się wcześniej. Twierdzi też, że to może być zemsta pracownicy, która nie reagowała na to co się działo w szatni. - Pracownica ta została zatrudniona na roczny okres próby od 1 września 2015 do 31 sierpnia 2017 jako pomoc nauczyciela. - Pani chodziła często na zwolnienia lekarskie, więc w grudniu już powiedziałam, że nie przedłużę jej umowy. I wtedy się zaczęło. Kobieta ta zaczęła skłócać personel, buntując przeciw sobie dwie pracujące ze sobą nauczycielki - opowiada dyrektorka. - Zaczęła też opowiadać rodzicom, że nauczycielka źle traktuje ich dzieci, choć nigdy wcześniej ani personel, ani żaden rodzic się nie skarżył. Po akcji z nagraniem mówiła takie rzeczy, które nigdy w przedszkolu nie miały miejsca. Nigdy ta nauczycielka nie traktowała źle dzieci - mówi A. Szurko. Potwierdza to mama dzieci, które chodziły do przedszkola i wieloletnia kucharka. - Kiedy słyszałam co mówi się dyrektorce, to aż mi przykro było. Jest wymagająca względem personelu, ale dobro dzieci stawia ponad wszystko. Dobrze ją w ciągu kilku lat poznałam. Z czystym sumieniem posłałbym kolejne dziecko do tego przedszkola - mówi jedna z mam ( nie chce nazwiska w gazecie). Podobne zdanie ma kucharka, która w przedszkolu przepracowała 26 lat. - Nigdy nie widziałam, żeby jakikolwiek nauczyciel źle traktował dziecko. A ta pani, która była oskarżona to naprawdę dobra kobieta. To jedna z najstarszych nauczycielek. Zawsze dbała o dzieci, a i dzieci do niej chętnie biegły i rozmawiały - mówi Zdzisława Midor. Kucharka dobrze wyraża się też o byłej dyrektor.