Bytnica. Pomoc dotarła, ale kilkanaście godzin później pacjent zmarł
Fot. Łukasz Koleśnik Rodzina Marka Ziółkowskiego przed jego pogrzebem. - Mógł jeszcze żyć. Czuł się coraz lepiej - mówi siostra zmarłego, Małgorzata
Łukasz Koleśnik
- Najpierw siostra dzwoniła po karetkę w środę. Nie przyjechali. Kiedy stan się pogorszył, zadzwoniliśmy w piątek. Wciąż nic - opowiada pani Małgorzata Kozyra. Rodzina starała się pomóc choremu Markowi Ziółkowskiemu z Bytnicy. Mężczyzna zmarł w nocy z soboty na niedzielę.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Dlaczego odmówiono przyjazdu karetki?
Czy w tej sytuacji mógł pomóc lekarz rodzinny?
Pozostało jeszcze 72% treści.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
Zaloguj sięZaloguj się, by czytać artykuł w całości
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 2,46 zł dziennie.
I o to chodziło z powołaniem Skoncentrowanych Dyspozytorni Medycznych. Nikt za nic nie odpowiada, a o życiu człowieka decyduje ludzki robot, który ma przez telefon uleczyć potrzebującego pomocy.