Chciał wygrać, ale i tak się cieszy

Czytaj dalej
Fot. Jarosław Pabijan
Jakub Lesiński

Chciał wygrać, ale i tak się cieszy

Jakub Lesiński

Martin Vaculik wrócił do cyklu i od razu zwyciężył. Patryk Dudek zadebiutował i znalazł się na podium.

Na pierwszą rundę elitarnego cyklu czekaliśmy równie spragnieni co na ligę. Inauguracyjny turniej odbył się w słoweńskim Krsko. W stawce GP doszło do zmian. Do boju o mistrzowską koronę wrócili Martin Vaculik i Emil Sajfutdinow, co z pewnością doda zawodom kolorytu. Obaj pokazali się z bardzo dobrej strony, a Słowak nawet zwyciężył. Do tego „świeża krew” w osobie Patryka Dudka. Znając ambicje popularnego „Duzersa” można było spodziewać się, że już od początku będzie próbował walczyć o najwyższe cele. Dokładnie tak się stało. To nie był dzień aktualnego brązowego medalisty IMŚ. Drugi z Lubuszan, Bartosz Zmarzlik nie zdołał dostać się do półfinału. Słabo pojechał doświadczony Nicki Pedersen, który na swoim koncie zapisał zaledwie trzy punkty.

W piątek odwołano oficjalny trening, bo w Krsko padało. W sobotę nawierzchnia nie była idealna i sprawiała zawodnikom trochę kłopotów. Raczej próżno było szukać jakiejś walki na torze. Trzeba było dobrze wyjść spod taśmy, umiejętnie rozegrać pierwszy łuk i bezpiecznie zameldować się na mecie. Ci, którzy jechali na końcu stawki mieli mocno ubrudzone stroje.

Radości po zawodach nie ukrywał ich triumfator. - Tor był dosyć ciężki, było mokro. Warunki na nim panujące były dość specyficzne. Bardzo się cieszę z tego triumfu. Dla mnie to jest bardzo fajny powrót do cyklu po czterech latach – ocenił Vaculik.
Dudek także cieszył się ze swojego występu. - Co tu dużo mówić? Pierwszy występ w oficjalnych zawodach Grand Prix jako jego pełnoprawny uczestnik… Super, że tak wyszło. Szczególnie dwa pierwsze piegi wprowadziły u nas taki luz. Zeszło ciśnienie i było elegancko. Najważniejsze, że w półfinale trafiliśmy z przełożeniem i to zaprocentowało. Udało mi się wjechać do decydującego wyścigu – komentował 25-latek. – Ogólnie rzecz biorąc cieszę się z tego trzeciego miejsca. To zawsze coś. Jednak z drugiej strony ten ostatni bieg jedzie się o wszystko. Najlepiej byłoby wygrać finał i mieć ten największy puchar. To jednak początek sezonu. Jest jeszcze 11 rund, więc tych punktów trzeba trochę uzbierać w dalej części – zauważył popularny „Duzers”.

Zawodnik zielonogórskiego Falubazu zdradził także nieco żużlowej „kuchni”. - Każdy tor ma inną nawierzchnię i inaczej się zachowuje po równaniu. To było widać w Krsko. Dwa biegu całkiem OK, a później czegoś szukaliśmy i nie było za dobrze. W nasze szeregi wstąpiło trochę nerwowości. Jednak zaryzykowaliśmy i to się opłaciło. Wiemy co robić na przyszłość – przekonywał Dudek.

Debiutant podzielił się także swoimi wrażeniami odnośnie samego cyklu. – To się strasznie dłuży. Kiedy w południe musisz opuścić hotel, pozostaje tobie siedzenie na stadionie i coś musisz wtedy robić. Takie czekanie jest ciężkie. Przed zawodami mamy takie mini Monster party z kibicami. Tam jest żywiołowa muzyka i przez nią można się trochę nakręcić. A tak poza tym to chyba nic nowego nie będzie w tym Grand Prix. Może w Warszawie będzie większy szok? (13 maja druga runda GP na Stadionie Narodowym dop. red.) Wiadomo, że to będą zawody rozgrywane w Polsce. Należy spodziewać się chyba lepszej atmosfery na trybunach – przyznał Dudek.

Wyniki:

Jakub Lesiński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.