Ciężarówki przywożą do centrum Nowego Miasteczka strach
- Czasem tutaj ze czterdzieści ciężarówek naliczę - mówi pani Ewelina. W środę uciekała zza lady, bo widziała jak man hamuje przed sklepem i słyszała pisk opon.
- Stałam przy kasie i widziałam jak ten kierowca jechał i hamował. Słyszałam pisk opon. Uciekłam z tego miejsca za ladą, bo się bałam, że towar będzie na mnie spadał - relacjonowała nam Ewelina Januszewska ze sklepu w kamienicy, w której róg w środę późnym popołudniem uderzyła ciężarówka. - Jakby wjechała głębiej, to wszystko - ta ściana i towar by się przesunęło na mnie, nie miałabym gdzie uciec. Tylko telefon chwyciłam i zadzwoniłam na policję. Pewnie byłabym już w szpitalu – opowiadała zdenerwowana kobieta.
- Może spowalniacze na tej drodze, cokolwiek by się przydało, co by zmniejszyło ruch i prędkość – apelowała Magdalena Bakusiewicz, sprzedawczyni z tego samego sklepu. Przyjechała na miejsce zobaczyć jak się czuje jej koleżanka. Przez całe popołudnie odbierała telefony od znajomych, którzy pytali czy wie, że samochód uderzył w sklep. - Człowiek towar wprowadza i zastanawia się czy jakiś samochód wjedzie do środka czy nie wiedzie - dodała pani Magda.
Na miejsce przyjechały dwie jednostki straży pożarnej i policja. Kierowca nie chciał rozmawiać, potwierdził tylko, że to co ludzie stojący wokół miejsca mówią prawdę. - Słyszałam, że kobieta wyjeżdżała z podporządkowanej ulicy, tam jest znak stopu, a on chciał ją przepuścić. Nie chciał uderzyć w nią, to wjechał w ścianę. Ale co ten tir winien? To ta kobieta nie powinna wyjeżdżać ze stopu – mówi mieszkanka Nowego Miasteczka, która akurat szła do koleżanki przez rynek i zobaczyła ciężarówkę w ścianie narożnego budynku.
Więcej przeczytasz w papierowym wydaniu Gazety Lubuskiej oraz z wydaniu PLUS.