Co ma rower do rządzenia? Zapytajcie burmistrza

Czytaj dalej
Fot. Fot. Archiwum prywatne
Renata Hryniewicz

Co ma rower do rządzenia? Zapytajcie burmistrza

Renata Hryniewicz

Zaczynał, gdy miasto było drugie na liście najbardziej zadłużonych w kraju.

Chwalą go nie tylko za gospodarność, ale też za to, że jest otwarty na ludzi i bardziej woli gminne festyny, podczas których ma okazję porozmawiać z mieszkańcami, niż vipowskie bankiety. Tomasza Ciszewicza, burmistrza Słubic, w weekend można zobaczyć jeżdżącego rowerem (z córką) i nie są to tylko rekreacyjne przejażdżki. Na poniedziałkowych odprawach od burmistrza urzędnicy dowiadują, gdzie trzeba posprzątać, gdzie usunąć powalone drzewo i który śmietnik zniszczyli wandale.

Początki w urzędzie miał trudne. Burmistrzem został w grudniu 2010 r., pokonując pięciu innych kandydatów. Ale mówi, że dopiero cztery miesiące później dowiedział się, jak naprawdę wygląda sytuacja finansowa gminy. Wcześniej od urzędników płynęły sprzeczne informacje.

- To był szok! Przed wyborami nie wiedziałem, że sytuacja gminy jest aż tak zła. Okazało się, że Słubice były drugim miastem powiatowym w Polsce z największymi długami. Był nawet moment, że zacząłem się zastanawiać, czy nie zrezygnować ze stanowiska, bo zdałem sobie sprawę, że siedzę na minie. Podjąłem jednak to wyzwanie, bo łatwo się nie poddaję. Wprowadziłem program naprawczy, bardzo mocno zacisnęliśmy wtedy pasa i zaczęło to przynosić efekty. W 2015 r. byliśmy już na pierwszym miejscu w województwie lubuskim i na 17. w Polsce, wśród miast powiatowych, które mają największy potencjał inwestycyjny. Kilka lat wcześniej groziło nam bankructwo - wspomina dziś burmistrz. Gdy obejmował urząd, dług gminy wynosił ponad 43 mln zł, dziś - 19,7 mln zł.

Pracownicy uważają go za dobrego szefa. - Jest świetnym pracodawcą. Z jednej strony wymagający, a z drugiej strony potrafi słuchać. Nie mam oporów przyjść i przedyskutować trudnych tematów. Nawet gdy zdarzy się, że nie potrafię znaleźć rozwiązania danego problemu- wiem, że można liczyć na wsparcie i fachową poradę. Nie jest impulsywny, nie krzyczy- jest partnerem dla pracownika - mówi jeden z podwładnych (woli bez nazwiska).

Mieszkańcy docenili to, co Ciszewicz zrobił w pierwszej kadencji. Wybory w 2014 r. wygrał już w pierwszej turze. Wtedy zapowiedział, że w końcu przyszedł czas na duże inwestycje.

W tym roku w budżecie zapisano rekordowe w historii słu-bickiego samorządu wydatki na inwestycje - ponad 14 mln zł. Dzięki temu m.in. dokończono budowę dworca autobusowego, trwa budowa dodatkowego budynku dla uczniów Szkoły Podstawowej nr 2 i sąsiedniego gimnazjum, rozbudowano też przedszkola.

Mieszkańcy wszystko to widzą i doceniają. - Jest rzeczowy, konkretny, wie o co chodzi, zna temat. Chciałbym, żeby był jeszcze następną kadencję i kolejne, oczywiście jeśli nadal będzie tak rządził. Z jego postawy i zachowania wynika, że się nie denerwuje, jest spokojny i opanowany. Odpowiedni człowiek na odpowiednim stanowisku - ocenia słubiczanin Kazimierz Kornaś.

Burmistrz Tomasz Ciszewicz bardzo chciał zostać fotografem, ale został geodetą. I myśli o tym, żeby kiedyś wrócić do zawodu
Fot. Archiwum prywatne Burmistrz Tomasz Ciszewicz bardzo chciał zostać fotografem, ale został geodetą. I myśli o tym, żeby kiedyś wrócić do zawodu

Oczywiście krytyków burmistrza w gminie nie brakuje. Najbardziej podpada im tym, że „inwestycje realizuje bez rozmachu”, że stale za mało inwestuje w wygląd miasta. Jako przykład podają nowy dworzec autobusowy, który - jak twierdzi wielu mieszkańców - przypomina raczej stację paliw.

Burmistrz przyznaje, że też się zachwycił, gdy jeden z architektów przedstawił mu pierwszą koncepcję dworca. Ładna, nowoczesna bryła… Gdy się jednak okazało, że państwo nie dołoży gminom do tego typu inwestycji ani złotówki, miał do wyboru: albo wybudować piękny dworzec za ponad 5 mln zł, albo postawić obiekt, który zaspokoi potrzeby mieszkańców za 1,8 mln zł. Wybrał tańsze rozwiązanie. - Dotychczas w Słubicach nie było dworca i pasażerowie czekali na autobus na dworze, nie mając dostępu do poczekalni czy toalety. Teraz mają funkcjonalny obiekt z tym wszystkim, czego im brakowało i o to przede wszystkim chodziło - mówi Ciszewicz.

Nie brakuje słubiczan, którzy mają zastrzeżenia i do tego, jak burmistrz rządzi. - Negatywnie oceniam sześć lat rządów Tomasza Ciszewicza. Z jednej strony nierealizowane obietnice wyborcze - choćby obwodnica- a z drugiej - częstokroć niezrozumiała polityka inwestycyjna. Wieża Kleista kosztem pięknego, aczkolwiek zaniedbanego parku (w ramach polsko - niemieckiego projektu Słubice wydały 100 tys. zł na dokumentację potrzebną do odbudowy zabytkowej wieży - dop. red.), pomnik Wikepedii oraz szalet za 300 tys. zł, zamiast choćby ścieżek rowerowych. Czarę goryczy przelewa ciągłe podnoszenie opłat i podatków - Piotr Karp, pracownik lokalnej firmy notarialnej narzeka choćby na ostatni podwyżki opłat za śmieci.

Gdy pytamy Ciszewicza, co jest jego największą zaletą, a co wadą, zastanawia się chwilę. - Wady? Jestem pracoholikiem, a ponadto jak coś robię, to poświęcam się temu całkowicie Zalety? Na pewno determinacja. Szybko się nie poddaję. Nie mam też słomianego zapału, tylko robię krok po kroku to, co sobie założyłem - odpowiada.

Od lat jest bezpartyjny, ale polityka nieraz wchodziła z butami w jego życie. Jak daje mu za mocno w kość, relaksuje się w ogrodzie, sadzie, który założył koło domu, idzie do lasu, jeździ rowerem albo pływa. Wycisza się słuchając bluesa... Mozarta i Czajkowskiego. Dotychczas nie znajdował czasu na dalekie podróże, o których od dawna myśli. Ciągnie go do Afryki, Azji.

- Jestem przed pięćdziesiątką i chciałbym w końcu znaleźć czas dla siebie - mówi burmistrz Ciszewicz.

Renata Hryniewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.