Czekają na granicy jak hieny. Im więcej imigrantów zginie, tym dla nich lepiej

Czytaj dalej
Fot. Fot. Przemysław Świderski/ Polska Press
Dawid Wildstein

Czekają na granicy jak hieny. Im więcej imigrantów zginie, tym dla nich lepiej

Dawid Wildstein

Na polsko-białoruskiej granicy znowu robi się „gorąco”. Oczywiście daleko obecnej sytuacji do tego, co mogliśmy oglądać w dniach największego kryzysu migracyjnego. Niemniej jednego możemy być pewni, pytanie nie brzmi już „czy” ale „kiedy”. Prędzej czy później, Putin i Łukaszenko spróbują rozpętać piekło na naszej granicy. Gorzej, obserwując dzisiejsze media w Polsce, widać, że znacząca ich część tylko czeka na to, żeby tę, wymierzoną w Polskę i Zachód, prowokacje wesprzeć.

Im gorzej idzie Putinowi w tej wojnie, tym bardziej rośnie prawdopodobieństwo kolejnego, hybrydowego ataku na Polskę i Państwa Bałtyckie. Jest to idealny sposób, za pomocą którego może destabilizować Zachód (ponosząc przy tym relatywnie niewielkie koszty), zwłaszcza te państwa, które najmocniej w Unii wspierają Ukrainę, Polskę i Państwa Bałtyckie. Nie przypadkiem ostatni atak hybrydowy nastąpił tuż przed otwartą ofensywą na Ukrainę.

Kolejne trupy na granicy

Jest prawdopodobne, że Putin, wraz z Łukaszenką, czekają teraz tylko na zimę. Ta pora spowoduje jeszcze większą ilość zgonów po stronie przerzucanych przez nich nielegalnych migrantów, co tylko pomoże im osiągnąć podstawowe cele. Po pierwsze sama sytuacja, w której Polska musi znacząco zwiększyć swoje zaangażowanie na granicy jest dla nich optymalna, wiąże bowiem z konieczności, część zasobów państwa, będącego najważniejszym dziś sojusznikiem Ukrainy w Unii.

Jednak dużo istotniejszy jest tu aspekt propagandowy. Kolejne trupy na granicy pozwalają obu dyktatorom delegitymizować Polskę, „nakręcać” w europejskiej przestrzeni medialnej narrację o faszystowskim rządzie PiS, który kiedyś odmówił przyjęcia migrantów do siebie (w 2014 i 2015), dziś za to pozwala im zamarzać w lasach, umierać tam z głodu, bądź wręcz ich morduje.

Jak pokazał ostatni kryzys migracyjny, liczba unijnych dziennikarzy i polityków, gotowych robić za pożytecznych idiotów Putina, jest gigantyczna. Jeszcze istotniejszym ich celem jest intensyfikacja konfliktu wewnętrznego w Polsce i podbicie bębenka społecznych emocji.

Najbardziej ponurym elementem tej całej układanki jest to, że cele Putina i Łukaszenki nie zostałyby osiągnięte, gdyby nie, intencjonalna bądź wynikająca z głupoty, współpraca części polskich mediów i partii politycznych. Okazuje się, że dla totalnej opozycji, nawet tak fundamentalna sprawa, jak obrona polskich granic, jest drugorzędna względem wewnętrznego, politycznego konfliktu. A przecież wystarczy spojrzeć na państwa naszego regionu, by zobaczyć, że mogłoby być zupełnie inaczej. Tylko że oni mają zupełnie inną opozycję.

Celebrytki wyją o potworach bez serca

Niedawno wszystkie partie w Finlandii zgodziły się, że budowa płotu na granicy fińsko-rosyjskiej jest koniecznością. Nikt nie robił o to afery, świadomość, że, w obecnej sytuacji, ochrona przed potencjalnymi prowokacjami i atakami Rosji (także hybrydowymi) to jeden z najważniejszych aspektów obronności jest ponadpartyjna. O ciekawe, płot buduje rząd lewicowy i nikt w Europie nie wrzeszczy o faszyzmie czy "zdradzie idei humanizmu".

Podobnie sprawa wygląda w państwach bałtyckich. Mimo bardzo mocnego konfliktu wewnętrznego, którego intensywność momentami przypomina to, co dzieje się u nas, opozycja, gdy przychodzi do kwestii zabezpieczenia granic, wspiera urzędującą władzę. Przypomnijmy więc, co mieliśmy w Polsce. Hucpy Jachiry, groteskowe biegi Sterczewskiego, cyrk urządzany przez Szczerbę i Jońskiego, a także dziesiątki im podobnych z PO. Jednocześnie trwała nieprzerwana kanonada medialna pełną fejków, agresji wobec tych, co bronili granicy, powtarzania jeden do jednego propagandy Putina i Łukaszenki.

Celebrytki o niskim IQ wyły o potworach bez serca, równie aktorzy opowiadali o mordowanych przez Polaków Afgańczykach, aktywistki o bujnej wyobraźni wymyślały historię o migrantach rybach, którzy, uciekając przed polskimi służbami, spędzali tygodnie w lodowatej wodzie. Doszło nawet do tego, że pewna znana lewicową artystka opisywała, jak Polacy przerzucają przez granicę ciała zamordowanych przez siebie migrantów, zaś dobrzy Białorusini odprawiają im pogrzeby..

Najistotniejsze w tej narracji było: po pierwsze, przerzucenie całości winy na Polskę, po drugie, usprawiedliwienie najbardziej agresywnego języka. Warto zauważyć, że ta prorosyjska i probiałoruska narracja wcale nie zniknęła z przestrzeni mediów związanych z Platformą Obywatelską, takich jak Newsweek, GW, TVN, Onet.

Wciąż się tli, jak na razie wciąż nie rozpalana na nowo, ale też nie pozwala się jej „zgasnąć”.

Na skinienie Putina

Co jakiś czas wspomniane media „przypominają” o polsko-białoruskiej granicy. A to nagrodę dostanie grupa aktywistów tam działająca, a to przeprowadzony zostanie wywiad z jakimś autorytetem opowiadającym o tym, że rząd PiS niczym nie różni się od nazistów, bo wybudował płot.

Niedawno przez kilka dni media te grzały temat filmiku z migrantem, który nie zdołał sforsować muru i na nim zawisł do góry nogami, wywołując wesołość nagrywających. Nie oceniając samego wydarzenia, warto zauważyć, że wspomniane nagranie stało się pretekstem do najbardziej agresywnego i upiornego wycia, że mamy do czynienia z SS, że Polska niczym nie różni się od Niemiec Hitlera, że mamy do czynienia z rodzajem Holocaustu.

Brednie te były wypowiadanie nie przez internetowych trolli, ale przez ważne postacie, związane z totalną opozycją, drukowane przez jej media.

Okazuje się więc, że podstawowym celem używanego przez te środowiska języka jest radykalna dehumanizacja przeciwnika politycznego, który, jak już zostało opisane, okazuje się zwierzęciem, potworem psychopatą i nazistą. Jednocześnie skutki, które osiągają w ten sposób, okazują się odwrotne od deklarowanych. Jedyne co robią, to pokazują dwóm wschodni dyktatorom, że warto tak działać. Że im więcej ludzi przerzucą do nas (a więc im więcej zginie, niezależnie od działań polskich władz, w lasach, rzekach czy bagnach, podczas prób forsowania granic), tym ostrzej będzie ten temat „grzać” część polskich mediów, nakręcając społeczną histerię. Że wina nie spadnie na nich, prawdziwych sprawców, ale zostanie przerzucona na Polskę i jej rząd.

To jest dla nich zaproszenie o treści „róbcie tak dalej”. Te media i politycy, i to jest najgorsze, pokazują Rosji, że są w blokach, gotowi ruszyć na jedno ich skinienie. Tym samym swoim zachowaniem sami przyczyniają się nie tylko do szkody dla Polski, ale do śmierci kolejnych ludzi. Putin i Łukaszenko wiedzą bowiem, że dzięki temu osiągną zamierzony efekt.

Tylko prawda jest taka, że większości tych mediów nie interesuje życie migrantów. Więcej, czekają, jak hieny, na ich śmierć, pozwoli im to bowiem jeszcze bardziej nakręcać emocje swoich odbiorców. I to, abstrahując od politycznej szkodliwości ich działań, jest chyba, tak czysto po ludzku, najbardziej obrzydliwe.

[video]28035[/video]

Dawid Wildstein

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.