Renata Hryniewicz

Czy mali pacjenci mogą liczyć u nas na pomoc?

Oddział dziecięcy w Kostrzynie zamknięto w 2007 r. Mimo wielu starań nie udało się go odtworzyć Fot. Renata Hryniewicz Oddział dziecięcy w Kostrzynie zamknięto w 2007 r. Mimo wielu starań nie udało się go odtworzyć
Renata Hryniewicz

Kostrzyn nad Odrą. Rodzice twierdzą, że personel odsyła ich z dziećmi do innych szpitali. Szefostwo zaprzecza i obiecuje sprawdzić uwagi rodziców

- W Kostrzynie ludzie walczyli o otwarcie oddziału dziecięcego i niestety się nie udało. Czemu jednak nikt nie walczy o to, żeby w izbie przyjęć kostrzyńskiego szpitala stworzyć choćby punkt pediatryczny? Mogliby tam przyjmować pediatrzy, którzy i tak „obstawiają” dyżury na oddziale noworodków - proponuje jedna z pielęgniarek (dane do wiadomości redakcji) szpitala w Słubicach. To tu najczęściej przyjeżdżają z Kostrzyna rodzice z dziećmi.

Zajęliśmy się sprawą. Jej słowa potwierdza w rozmowie z „GL” ordynator oddziału pediatrii w Słubicach. - Czasami z izby przyjęć lecimy na porodówkę. Po drodze musimy się przebrać, zdezynfekować ręce, przygotować się tak, żeby nie przenieść choroby na oddział, ale to przecież działa. W Kostrzynie też jest oddział noworodków, na którym pracują pediatrzy. Mają mniej pracy od nas, bo przyjmują o połowę mniej porodów, a jednak tamtejszy szpital odsyła chore dzieci do nas - mówi lek. spec. Anna Burcan-Skrzypczak.

Szpital w Kostrzynie zapewnia nas jednak, że w ramach pomocy doraźnej zawsze przyjmuje dzieci. Zapytaliśmy więc samych rodziców, co się dzieje, gdy trafiają z dzieckiem na oddział ratunkowy w Kostrzynie. - Pojechałam w sobotę z moim rozgorączkowanym synkiem do szpitala w Kostrzynie. Z izby przyjęć wyszła pani i powiedziała mi, że i tak lekarz odeśle mnie do innego szpitala. Pojechałam więc do Dębna. Tam pani doktor była zła, że mnie do nich odesłali i nie udzielili pomocy - opowiada Małgorzata Sułkowska, mieszkanka Kostrzyna.

Tam pani doktor była zła, że mnie do nich odesłali i nie udzielili pomocy

Inna matka (nie chce nazwiska w gazecie) twierdzi, że pojechała do kostrzyńskiego szpitala z dzieckiem, które zakrztusiło się wymiocinami. I również bez udzielenia pomocy została odesłana do innego szpitala. - W szpitalu dzieciom udzielamy pomocy codziennie od 18.00 do 8.00, a w dni wolne od pracy przez całą dobę - twierdzi tymczasem Marta Pióro, rzecznik szpitala w Kostrzynie. - Monitorujemy pracę personelu i bardzo nam zależy na zadowoleniu pacjentów. Zawsze poważnie traktujemy wszystkie uwagi. Wyjaśnimy także sygnały od rodziców, jakie otrzymaliśmy za pośrednictwem „GL”. Wyciągniemy z nich wnioski - obiecuje Marta Pióro.

Renata Hryniewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.