Szymon Kozica

Czy ptak drapieżny może być towarzyski? Oczywiście!

Carmen w pełnej okazałości i grzecznie siedząca na rękawicy Żanety Wojcieszyk Fot. Żaneta Wojcieszyk, Szymon Kozica Carmen w pełnej okazałości i grzecznie siedząca na rękawicy Żanety Wojcieszyk
Szymon Kozica

- Myszołowiec towarzyski to najbardziej inteligentny ptak drapieżny, jedyny gatunek, który poluje w grupie - opowiada Żaneta Wojcieszyk z okolic Sławy, właścicielka myszołowca o imieniu Carmen, cztery lata temu rozpoczęła przygodę z sokolnictwem

Cóż to za piękny ptak siedział na Pani lewej ręce w sobotę podczas X Festiwalu Kultury Łowieckiej w Bytnicy?

Ptak, którego miałam na rękawicy, pochodzi z Ameryki. To myszołowiec towarzyski, zwany inaczej jastrzębiem Harrisa lub po prostu Harrisem. Jest najbardziej inteligentnym ptakiem drapieżnym, jedynym gatunkiem, który poluje w grupie. Każdy inny - nasz jastrząb gołębiarz, myszołów, sokół - poluje pojedynczo. A Harrisy tworzą grupy - tak jak wilki watahy - po kilka osobników. Daje nam to to, że kiedy sokolnik układa myszołowca, najczęściej staje się tak, że ptak uważa go za przywódcę stada, jest mu bardziej oddany, tworzy się między nimi lepsza więź.

Ja za jastrzębiem gołębiarzem nie przepadam, bo jak kiedyś miałem gołębie, to kilka sztuk mi podebrał.

Tak, faktycznie nie jest to ptak lubiany przez hodowców gołębi...

Ale ten Pani myszołowiec towarzyski w Bytnicy był bardzo grzeczny, mimo głośnej muzyki i sporej liczby osób na imprezie. Co trzeba zrobić, żeby tak ułożyć ptaka?

Właśnie, te ptaki się układa. Akurat ten myszołowiec był u mnie dopiero od niedawna. Dlatego byłam bardzo zadowolona z tego, jak się zachował. Był naprawdę bardzo spokojny. Te ptaki się układa. Na początku jest ukracanie, chodzi o to, że ptaka musimy przyzwyczaić do sokolnika. Później trzeba go nauczyć jeść przy nas. Następnie zaczynamy z nim powoli latać, no, może najpierw skakać. Odkładamy ptaka na siedzisko i wołamy na rękawicę, na której mamy kawałek mięsa. Jeżeli ptak skoczy z siedziska metr czy półtora, wtedy to mięso oznacza nagrodę za to, że przyleciał do nas, że nas słucha. I tak oddalamy się coraz bardziej... Oczywiście na początku mamy ptaka na długiej lince, zwanej dłużcem, żeby mieć pewność, że nigdzie nam nie poleci. No i oddalamy się na pięć, siedem, dziesięć... do 20, 30 czy nawet 50 metrów. Kiedy już ptak nam ładnie lata na takim sznurku i mamy do niego zaufanie, wtedy możemy go wypuścić na tak zwane wolne pęta. Czyli bez żadnych linek. Z takim gatunkiem, jakim jest jastrząb Harrisa, możemy latać „na towarzysza”. Wygląda to tak, że sokolnik idzie sobie drogą, puszcza ptaka, ten leci z drzewa na drzewo i co jakiś czas jest wołany do rękawicy, przylatuje, zjada kawałek mięsa i znowu leci. Towarzyszy sokolnikowi w spacerze. Ptaki te są codziennie puszczane i mogą swobodnie szybować nad naszą głową.

Jak Pani woła swojego myszołowca? Po imieniu czy jakiś dźwięk wydaje?

Niektórzy używają do tego gwizdków, ja wołam „Hej!” lub gwiżdżę odpowiedni sygnał.

Na palcach?

Nie, nie, nie, normalnie. To jest prosty gwizd. Oczywiście wyciągam rękę i drugą dłonią uderzam o rękawicę. To jest sygnał, że ma do mnie przylecieć.

A nie bała się Pani, że jak zwolni myszołowca z tej linki, to on ucieknie?

Istnieje takie ryzyko, dlatego jest też coś takiego, jak telemetria. To nadajnik, który przyczepia się ptakowi do ogona albo do łapy - ja przyczepiam do łapy, oraz odbiornik, który mam zawsze przy sobie. Umożliwia to zlokalizowanie naszej zguby.

Skąd się bierze takiego myszołowca? Kupuje się go, sprowadza, są hodowle?

Sokolnicy, czyli osoby, które zajmują się tymi ptakami, także je hodują. Takiego ptaka można u nich nabyć. Bierze się młode mające dwa, trzy miesiące i wtedy zaczyna się je układać. W tym okresie ptaki te bardzo szybko się uczą. Oczywiście, aby posiadać ptaka, trzeba mieć do tego odpowiednią wiedzę, warunki itp.

Czym się karmi myszołowca?

Ptaki te jedzą wyłącznie surowe mięso, takie jak gołąb, bażant czy inny rodzaj drobiu. Jedzenie jest podawane podczas treningu.

Skąd u młodej osoby tak oryginalne hobby?

Jestem absolwentką Technikum Leśnego w Rogozińcu i tam mamy ośrodek rehabilitacji ptaków szponiastych. Przyjeżdżają do nas ptaki chore, które mają jakieś kontuzje - złamane skrzydła, łapy - lub też w okresie wiosennym pisklaki, które wypadły z gniazd. Przynoszą je nam ludzie. Zabieramy te ptaki do weterynarza, następnie trzymamy w naszym ośrodku. Jeżeli widzimy, że ptak nadaje się do wypuszczenia, poradzi sobie w naturze, to go wypuszczamy. Jeżeli mamy ptaka z - na przykład - tak złamanym skrzydłem, że jego część trzeba było amputować, to zostawiamy go w ośrodku. Te, które zostają, są oczywiście karmione, przyzwyczajane do człowieka i mają zapewnioną opiekę.

Dobrze, ale gdzie tu sokolnictwo?

Te ptaki są układane sposobami sokolniczymi. Były to jastrzębie, myszołowy, pustułki, także sowy. Układamy je tak, jak sokolnik układa swoje ptaki. Z tym, że te nasze oczywiście nie polują.

Dziękuję.

Szymon Kozica

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.