Magdalena Nałęcz

Dawać z siebie wszystko i żyć muzyką

Dawać z siebie wszystko i żyć muzyką
Magdalena Nałęcz

Rozmowa z waltornistką Ewą Paciorek, warszawską uczestniczką projektu Santander Orchestra.

Dlaczego postanowiła Pani wysłać swoje zgłoszenie do projektu Santander Orchestra?
Jestem muzykiem świeżo po studiach. W trakcie trwania mojej edukacji miałam wiele angaży w orkiestrach, natomiast nigdy nie było to coś długofalowego. Santander Orchestra był projektem bardzo atrakcyjnym pod względem możliwości zdobycia doświadczenia orkiestrowego. Dał mi możliwość nauczenia się profesjonalnego obycia w orkiestrze.

Wszyscy muzycy przygotowywali się do trasy koncertowej podczas warsztatów w Europejskim Centrum Muzyki. Było ciężko?
To była zarówno ciężka praca, jak i duża przyjemność. Warsztaty były fenomenalne. Zatrudniono dla nas najwybitniejszych tutorów. Współpracowałam z Arkadiuszem Góreckim, symfonistą współpracującym na stałe z Chicago Symphony Orchestra, który kładł nacisk przede wszystkim na pracę sekcyjną. Musieliśmy nauczyć się grać ze sobą oraz słuchać siebie nawzajem. Nasz tutor zawsze służył nam pomocą. Próby trwały czasem nawet do 1 w nocy, ale nawet jeśli było to 10 godzin intensywnego grania dziennie, to nie czuliśmy mentalnie tego zmęczenia. Byliśmy tak podekscytowani i szczęśliwi, że nie miało to dla nas większego znaczenia.

Występ w Filharmonii Narodowej był dla mnie dużym wyzwaniem, ponieważ najciężej gra się przed swoją publicznością.

Na warsztaty składała się nie tylko praca muzyczna, lecz również nauka autoprezentacji oraz komunikacji medialnej. Jak Pani ocenia tę część zajęć?
W karierze muzyka odgrywają one chyba kluczową rolę. Nasze polskie uczelnie często bagatelizują rolę takiego biznesowego podejścia. Warsztaty były bardzo interesujące, chociaż mogłyby być odrobinę bardziej ukierunkowane na kwestie praktyczne, np. na to, jak niektóre rzeczy należy, krok po kroku, osiągnąć i jak można wykształcić w sobie odpowiednie podejście. Tu przydałby się również trening mentalny, aby w ogóle mieć poczucie, że można osiągnąć to, czego się pragnie. Ogólnie oceniam warsztaty bardzo dobrze, to wrażenie podzielały inne osoby, z którymi rozmawiałam.

Była Pani liderem instrumentów blaszanych podczas koncertów. Jak Pani czuła się w tej roli?
Przede wszystkim jest to duża odpowiedzialność. Zmusiło mnie to do zaznajomienia się ze wszystkimi partiami instrumentów oraz całymi partyturami poszczególnych utworów. Wymagało to ode mnie jeszcze większego skupienia, ale mogłam dzięki temu dostrzec inne aspekty granych przez nas dzieł. Dało mi to duża przyjemność i satysfakcję. Czułam, że jestem potrzebna, że mogę coś więcej z siebie dać.

Dawać z siebie wszystko i żyć muzyką

Jak wspomina Pani współpracę z dyrygentem Johnem Axelrodem?
To dyrygent o silnej i fenomenalnej osobowości. Miał ciekawe pomysły na interpretacje poszczególnych utworów. Widać było, że chce z nas wykrzesać jak najwięcej, a przede wszystkim chciał, żebyśmy zaczęli myśleć jak dojrzali, profesjonalni muzycy.

Który z koncertów tournée zapadł Pani najbardziej w pamięć?
Najważniejszy był dla mnie koncert w Warszawie. Jestem z Warszawy, tu się urodziłam i studiowałam, więc występ w Filharmonii Narodowej był dla mnie dużym wyzwaniem, ponieważ najciężej gra się przed swoją publicznością. Był to moim zdaniem również koncert najlepszy. Byliśmy bardzo skoncentrowani, mieliśmy poczucie, że trzeba dać z siebie wszystko i nie ukrywam, że emocje podczas tego koncertu sięgały zenitu. Dzięki temu mieliśmy też okazję zmierzyć się z tymi nerwami, przekroczyć pewne granice, a mianowicie poczucie strachu i takiego odczucia „nie no, na pewno się nie da”. Da się. Nasz tutor powiedział nam, że mamy mieć podejście profesjonalne i pewne, dawać z siebie wszystko i ryzykować na scenie. Po prostu - żyć muzyką.

Magdalena Nałęcz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.