Dawid Podsiadło, czyli chłopak w wielkim mieście

Czytaj dalej
Fot. Piotr Hukalo
Paweł Gzyl

Dawid Podsiadło, czyli chłopak w wielkim mieście

Paweł Gzyl

Dawid Podsiadło to najpopularniejszy piosenkarz młodej generacji w Polsce. Właśnie ukazała się jego nowa płyta - „Małomiasteczkowy”. Wokalista opowiada nam, jak zmieniła go przeprowadzka do dużego miasta i pierwsze lata sławy.

Dwa lata temu postanowiłeś zrobić sobie przerwę od działalności muzycznej.

Poczułem, że zrobiłem wiele różnych rzeczy i warto byłoby spojrzeć na tę całą przygodę z innej perspektywy. Przy okazji chciałem odpocząć i przygotować się na powrót w wielkim stylu. Dzisiaj, z perspektywy czasu, wydaje mi się, że może niepotrzebnie ogłaszaliśmy tę przerwę jako wydarzenie medialne. Mogliśmy po prostu powiedzieć, że na razie nie gramy koncertów - i tyle.

Powiedziałeś wtedy, że poczułeś się „przygnębiony i zagubiony” tym, co się wtedy wokół Ciebie działo.

Dawid Podsiadło
Materiały Prasowe Dawid Podsiadło swoje pierwsze występy publiczne zaliczył w wieku dziesięciu lat. W 2012 wziął udział w drugiej edycji programu X Factor. D otarł do finału, zaśpiewał w duecie z Katie Meluą

Tak naprawdę wyszedłem prosto z liceum i zacząłem uczestniczyć w dorosłym życiu w show-biznesie. W tym czasie nastąpiły w moim życiu wielkie zmiany: wyprowadziłem się z domu rodzinnego, trafiłem z prowincji do wielkiego miasta, stałem się rozpoznawalny. To było zderzenie z nowym światem. I to okazało się dla mnie trochę przytłaczające. Tym bardziej że stało się to w okresie, kiedy przekształciłem się z nastolatka w dorosłego człowieka. Przerwa wiele mi dała. Uświadomiłem sobie, że niekoniecznie podoba mi się to, że jestem popularny. I gdybym miał wybierać, co bym chciał mieć na co dzień, to zostawiłbym wszystko to, co jest związane z muzyką, a odrzucił to, że jestem sławny.

Najgorzej znoszę utratę prywatności i wywlekanie moich życiowych doświadczeń i przeżyć na forum publiczne

Jakie są dla Ciebie jasne i ciemne strony popularności?

Jasną stroną jest to, że mogę robić to, co robię na wielką skalę. To, że tyle osób kupuje moje płyty i chodzi na koncerty. To, że mam wpływ na życie wielu osób, które słuchają mojej muzyki. Zaliczyłbym też do jasnych stron mój wręcz nieograniczony dostęp do artystów, których podziwiam, kocham i szanuję. I to, że ludzie postrzegają mnie jako pozytywną osobę. Z tym jednak wiążą się ciemne strony popularności. Myślę tu o zaczepianiu na ulicy, robieniu sobie zdjęć i tego typu rzeczach. Ogólnie mówiąc najgorzej znoszę utratę prywatności i wywlekanie moich życiowych doświadczeń i przeżyć na forum publiczne. Do tej pory, na szczęście, dzieje się to w małej skali: nie pojawiam się codziennie w plotkarskich mediach. Ale nawet ta mała skala potrafi być irytująca.

Udało Ci się odciąć od tworzenia muzyki?

Po pewnym czasie zacząłem już coś tam sobie dłubać z gitarą czy klawiszem. Odpocząłem - ale dowiedziałem się, że bez muzyki moje życie jest trochę wyblakłe. Okazało się, że bardzo potrzebuję grania i śpiewania w sensie zawodowym. Muszę mieć konkretne wyzwania, konkretne zadania, konkretne terminy w kalendarzu. To nie może wyglądać tak, że robię sobie muzykę tylko dla siebie. Muszę mieć jasno wyznaczony cel. Wtedy działam jak w zegarku.

Co było dla Ciebie impulsem do rozpoczęcia prac nad nową płytą?

Spotkania z nowym producentem - Bartkiem Dziedzicem. Pierwszy kontakt nawiązaliśmy ze sobą w listopadzie zeszłego roku. Spotkaliśmy się - i chwilę później wyjechaliśmy na Kaszuby, gdzie z dala od zgiełku w ustronnym domku zarejestrowaliśmy kilka pomysłów, nad którymi kontynuowaliśmy prace w studiu w Warszawie.

Co dowiedziałeś się o sobie dzięki tej współpracy z Bartkiem?

Bartek podsycał we mnie potrzebę pisania piosenek po polsku. Będąc niezwykle krytycznym wobec tego, co pisałem, sprawił, że naprawdę mocno musiałem się wysilić. Pisanie po polsku wcale nie przychodziło mi łatwo. Napisanie dziesięciu numerów w ojczystym języku, to nie było jakieś tam hop-siup. To była dużo odpowiedzialność: bo chciałem, żeby nie tylko dało się tego słuchać, ale również, żeby to miało sens i żeby to mówiło o czymś ważnym.

Zwróciłeś się w nowych piosenkach w stronę przebojowego popu. Dlaczego nie w stronę rocka albo alternatywy?

To była bardzo świadoma decyzja. Już na samym początku zdecydowaliśmy, że dużo bardziej ekscytujące będzie dla nas i dla odbiorców, jeśli jeszcze bardziej zbliżymy się do muzyki głównego nurtu i postaramy się „dogonić” to, co dzieje się w światowym popie. Mieliśmy też ambicje, żeby nie rezygnując z komercyjnego potencjału, zadbać o to, by nowe piosenki niekoniecznie opowiadały słodkie i płytkie historie, ale żeby dotykały tematów, z którymi 25-letni chłopak może się mierzyć w dorosłym życiu.

Czytaj więcej:

  • Czy Warszawa zmieniła Dawida?
  • Co  jest dla Dawida trudniejsze: tworzenie przebojowych refrenów czy granie trudniejszych akordów?
Pozostało jeszcze 54% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Paweł Gzyl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.