Paweł Tracz

Debiutantka zamieniła dwa koła na... dwie kule

To była najtrudniejsza trasa, po jakiej jeździła Dominika Orlik. Fot. archiwum Dominiki Orlik To była najtrudniejsza trasa, po jakiej jeździła Dominika Orlik.
Paweł Tracz

Zawodniczka Automobilklubu Gorzowskiego Dominika Orlik pierwszy raz w karierze pojechała w Enduro. Po powrocie podzieliła się wrażeniami.

19-letnia międzyrzeczanka to jedna z niewielu kobiet w Polsce, które uprawiają motocross. Do tej pory rywalizowała głównie w tej dyscyplinie, ale od jakiegoś czasu próbuje sił także w cross country (już kilka razy stanęła na podium). - Moim największym marzeniem jest jednak start w legendarnym Rajdzie Dakar - przyznała szczerze Dominika Orlik, która w związku z tym zawiesza sobie poprzeczkę coraz wyżej.

Aby podnosić umiejętności, w ubiegłym tygodniu reprezentantka Automobilklubu Gorzowskiego wystartowała w VII i VIII rundzie Pucharu Polski w Malechowie. - Pierwszy raz jechałam w zawodach enduro. Pozwoliły mi na to wolne terminy w kalendarzu. Ta konkurencja mocno różni się od MX. Jedno okrążenie ma około 40 km i składa się z dojazdówek, czyli dróg prowadzących do testów - wyjaśniła 19-latka.

Trasa składała się z crossu (ciasne zakręty po nierównej i miejscami błotnej łące) i enduro (ogromne podjazdy, zjazdy i inne „dziwne” rzeźby terenu). - Na przejechanie jednej pętli miałam 75 minut. W tym był też czas na dolanie paliwa, oskrobanie motocykla z błota itp. Do wyniku liczyły się czasy z testów, a także punkty karne za ewentualne spóźnienie się na metę - dodała nasza utalentowana zawodniczka.

Pierwszego dnia Orlik zajęła trzecie miejsce, ale przyznała, że z każdym zaliczonym odcinkiem trasy jej oczy stawały się coraz większe ze zdziwienia, bo po tak wymagającej nigdy wcześniej nie jeździła. - Mimo to uśmiech ze szczęścia prawie rozrywał mi twarz, bo za każdym zakrętem, a czasami również na prostej czekała przygoda! Podobno trafiłam na jedną z najtrudniejszych rund w tym sezonie. Jak na pierwszy start to idealnie - mówi motocyklistka, która przyjechała na zawody głównie po naukę.
Międzyrzeczanka wspomina, że w błotnistej mazi motocykle grzęzły tak bardzo, że kilku zawodników miało spory problem, aby je wydostać. - To jest to! Zawsze mówię, że im trudniej, tym lepiej. Gdy na mecie dowiedziałam się, że pierwszy dzień ukończyłam na trzecim miejscu, to oooooszalałam! - cieszyła się Orlik.

To jest to! Zawsze mówię, że im trudniej, tym lepiej

Nazajutrz Lubuszanka miała do przejechania tylko trzy pętle, ale razem w oba dni blisko 260 km. - Każde z siedmiu okrążeń było inne. Raz przejechał po mnie quad, a raz woda tak zachlapała mi gogle, że jechałam po omacku. Na trasie było twardo, a nagle motor zapadał się po koła, albo wyrastała przede mną wielka dziura - relacjonowała 19-latka, która ani się obejrzała, a już ruszała do ostatniego, jak się okazało, pechowego testu. Na zjeździe z lejami miała ona uślizg przedniego koła. Próbując się ratować, tak niefortunnie postawiła nogę, że przygniótł ją motor. Z trasy pomogli jej zejść koledzy i tata. Do mety zostało tylko 5 km...

Jak się potem okazało, Orlik zerwała wiązadła w kolanie. Mimo to zamierza wrócić do ścigania jeszcze w tym roku. Trzymamy kciuki!

Paweł Tracz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.