Do Bochni jechali 40 długich godzin. Byli zachwyceni naszą gościnnością

Czytaj dalej
Fot. fot. Tomasz Rabjasz
Tomasz Rabjasz

Do Bochni jechali 40 długich godzin. Byli zachwyceni naszą gościnnością

Tomasz Rabjasz

Bochnia. Dla 5 tysięcy pielgrzymów z Hiszpanii miasto stało się bazą wypadową na ŚDM. Jedna z rodzin zaoferowała nocleg siedmiu gościom.

W domu rodziny Warzechów zaroiło się od mieszkańców. Były też i małe wynikające z tego komplikacje. Na przykład łazienka była codziennie rano wręcz oblegana.

- Kolejka szła sprawnie, ale pewne utrudnienia były. Ale się przyzwyczaiłam - śmieje się córka gospodarzy Monika. Szybko zaprzyjaźniła się z nowymi koleżankami z Hiszpanii i ma nadzieję kiedyś je odwiedzić. - Światowe Dni Młodzieży to znakomita wręcz okazja do nawiązywania nowych przyjaźni. Ja jestem tego najlepszym przykładem - kontynuuje dziewczyna.

Cała familia bardzo aktywnie włączyła się w organizację Światowych Dni Młodzieży. Pani Bożena oraz jej mąż Jerzy na jednym z wyznaczonych dla przybyszów punktów w mieście dbali, by nie zabrakło jedzenia i wody.

Na rzecz pielgrzymów pracowała również ich 26-letnia córka Monika. Była wolontariuszką odpowiedzialną między innymi za wydawanie pakietów pielgrzyma i zapewnienie im noclegów. - Dbałam o pielgrzymów, aby jak najmilej wspominali swój pobyt w Bochni i Polsce - podkreśla.

Swoją „cegiełkę” dokładał jeszcze o dwa lata od niej starszy brat - Damian, który jest kapłanem. Chociaż na co dzień pełni posługę poza Bochnią, starał się uczestniczyć chociaż w przynajmniej niektórych wydarzeniach ŚDM w rodzinnym mieście.

- Kiedy przyjeżdżałem do Bochni i widziałem rozmodlonych oraz uśmiechniętych młodych ludzi, serce bardzo się radowało. To piękny pokaz naszej wiary - uśmiecha się ks. Damian Warzecha.

Ostatnie dni w życiu państwa Warzechów nie należały do spokojnych. Na początku Światowych Dni Młodzieży rodzina przeżyła dramat, kiedy zmarła mama pani Bożeny. - Bardzo ją kochałam i moje serce krwawi. Wiem jednak, że Bóg potrzebował jej tam u góry - wzdycha kobieta. Ufa, że dzięki wstawiennictwu patronów Światowych Dni Młodzieży dusza zmarłej trafi do raju.

Pomimo trudnych chwil rodzina przyjęła pod swój dach siedem dziewcząt, które przyjechały na spotkanie z papieżem Franciszkiem. Maria, Teresa, dwie Any, Maria, Rocio oraz Isabel przyjechały do Bochni ze słonecznej Walencji. - Jechałyśmy tutaj ponad czterdzieści godzin. Było jednak warto, to wyjątkowe miejsce, z wyjątkowymi ludźmi - mówiła 18-letnia Teresa.

Dziewczyny w ogólnoświatowym spotkaniu młodzieży uczestniczyły po raz pierwszy. Były na uroczystościach na krakowskich Błoniach oraz w Brzegach i dużo zwiedzały.

Nie opuszczały także imprez, które odbywały się w samej Bochni. - Bardzo sympatycznie było na Festiwalu Młodych na Rynku, który po brzegi był wypełniony ludźmi - mówiła z entuzjazmem Maria. W Polsce była po raz pierwszy, ale już teraz wie, że na pewno tu wróci.

Dziewczynom do gustu bardzo przypadła polska kuchnia. - Specjalnie dla nich, każdego dnia przygotowywałyśmy tradycyjne dania - opowiada Jerzy Warzecha, który pomagał żonie w pichceniu posiłków. Aż serce im się radowało, gdy dziewczęta zachwycały się żurkiem.

- To jest po prostu przepyszne. U nas czegoś takiego nie ma - zachwalała Ana.

Hiszpańscy pielgrzymi z Bochni zaczęli wyjeżdżać już wczoraj. Na pewno w niejednym oku zakręciła się wtedy łezka wzruszenia. Z pewnością jednak nawiązane teraz przyjaźnie nie popadną w zapomnienie.

Tomasz Rabjasz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.