Dostaliśmy ponad 200 filmów. I jeden z Pekinu! Rozmawiamy z Konradem Paszkowskim

Czytaj dalej
Fot. Fot. Filip Pobihuszka
Filip Pobihuszka

Dostaliśmy ponad 200 filmów. I jeden z Pekinu! Rozmawiamy z Konradem Paszkowskim

Filip Pobihuszka

O filmach konkursowych, powiększonej puli na nagrody i przygotowaniach do kolejnego Solanin Film Festiwal opowiada Konrad Paszkowski.

Przedłużyliście termin nadsyłania filmów konkursowych do 8 maja. Z czego to wynika?
Zawsze dajemy około tygodnia tym, którzy coś tam jeszcze montują. Szczególnie studenci, robiący filmy jako prace zaliczeniowe, poświęcają majówkę, żeby coś tam jeszcze domontować. A jeśli nawet robią coś innego, to mają te kilka dni po majówce. W tym roku tak się złożyło, że 8 maja to niedziela - Solanin też jest ósmy, więc tak sobie postanowiliśmy.

Ile już macie filmów? Niedawno słyszałem, że „pękła” setka.
Jest już ponad dwieście. Tylko w czwartek i piątek przybyło nam trzydzieści. Myślę, że ta końcówka właśnie taka będzie.

Z zagranicy też ponoć dostajecie?
Tak, jest kilka.

I co z tym fantem zrobić?
Na pewno nie możemy pokazać tego w konkursie, ale nie jest tego dużo. Tego jest jakoś do dziesięciu filmów.

W sam raz na jeden blok.
Tak, jeśli nam starczy miejsca, bo to już będzie kwestia programowa i chęci samych ludzi. Dostaliśmy film nawet z Pekinu, więc trzeba byłoby uzgodnić prawa autorskie do tego pokazu. Ale możliwe, że trzy do pięciu filmów pokażemy w ramach takiej ciekawostki.

A ten film z Pekinu jest dziełem stricte offowym?
Tak można powiedzieć. To są generalnie filmy krążące po festiwalach. Nie są to obrazy mainstreamowe, nie trafiają do kin, tylko właśnie na festiwale. A robią je właśnie m.in. absolwenci, ludzie z pasją. Takie filmy otwierają im później drogę do jakiejś innej, prywatnej działalności. Osobiście ich jeszcze nie oglądałem, ale czytałem, co o nich piszą, i to są produkcje, które poobjeżdżały trochę świat i były nagradzane. Nikt tego nie robił w piwnicy i nagle o nas usłyszał. Bo jednak jak już ktoś nas wynalazł jako festiwal...

No właśnie. Jak was wynalazł?
Chyba Twitter zadziałał i ktoś na nas wpadł przez hasztag „filmfestival”. Z drugiej strony mamy bardzo dużo osób obserwujących nas z zagranicy, choć nie tweetujemy po angielsku.

To chyba też dobrze świadczy o samym festiwalu?
Myślę, że to dla nas powinien być kierunek, by się trochę otworzyć. Chcemy, żeby było na festiwalu trochę konkurencyjności, chcemy zaciekawić widza czymś innym. Polskie sekcje offowe są już na wszystkich festiwalach, więc może zacząć pokazywać coś obok. Np. filmy niemieckie czy czeskie, bo mamy żywy kontakt z twórcami z tych krajów.

Czy ta powiększona pula na nagrody to efekt tych ekstrapieniędzy, które dostaliście?
Dostaliśmy po raz pierwszy dotację z PISF. A pula stoi w miejscu od pierwszego Solanina. Te pieniądze mogą coś zmienić, dać komuś kopa do tworzenia. Więc jakbyśmy mogli Grand Prix podwyższać wcześniej, to byśmy to robili. Ale do tej pory nie było takiej możliwości. Poza tym staramy się, by było więcej gości, żeby to lepiej wyglądało. Taki dobry powrót do tego, co było w 2013 roku. Do takiego poziomu chcemy wrócić.

Zdradzisz nazwisko kolejnego jurora?
Jakub Czekaj. Młody reżyser. Kiedyś tworzył offowe rzeczy, miał mocne wejście na festiwalu w Gdyni.

Filip Pobihuszka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.