Dramaty millenialsa: Mądrości narodu

Czytaj dalej
Fot. Agnieszka Fiejka
Aleksandra Suława

Dramaty millenialsa: Mądrości narodu

Aleksandra Suława

Wielkanoc co prawda minęła, ale ponieważ ciągle dojadamy baby i mazurki, a na stołach nadal pysznią się haftowane w jaja serwety, pozwolę sobie pozostać w świątecznej tematyce.

Tym bardziej że Wielkanoc w tym roku obfitowała w rozmaite hucpy, zarówno zagraniczne (od niedzieli naszymi sąsiadami rządzi komik), jak i krajowe. Tak, chodzi o to, że w Wielki Piątek mieszkańcy Pruchnika przy głównej ulicy swego miasteczka zawiesili kukłę ozdobioną pejsami i napisem „Judasz 2019. Zdrajca”. Po czym ruszyli w uroczysty pochód, zakończony dekapitacją figury, podpaleniem jej korpusu i wrzuceniem szczątków do rzeki. Taki sposób kultywowania tradycji wywołał ogólnopolską dyskusję, którą jeden z popularnych publicystów podsumował słowami: „Zwyczaj jak zwyczaj”.

Przeraził mnie trochę ten spokój, zaczęłam więc szukać, jakie to jeszcze mamy wielkanocne zwyczaje. I okazuje się, że masakrowanie kukły Żyda wcale nie jest takie standardowe. Większość wielkanocnych tradycji kręci się wokół kobiet, a dokładniej „panien na wydaniu”. W dobrze znanym śmigusie dziś wszyscy oblewają wszystkich, ale kiedyś tego przywileju dostępowała tylko płeć piękna.

Tych szczególnie atrakcyjnych nie zbywano symbolicznym pomoczeniem, ale zabierano pod studnię albo po prostu wrzucano do rzeczki. Tradycji dopełniało smaganie witkami. Jest i Siuda Baba, w ramach którego to zwyczaju przebrany za kobietę kawaler chodził po wsi, zbierając datki i szukając kobiet, które mógłby wysmarować sadzą. Pannom, a najlepiej starym pannom, można też było zamalować wapnem szyby w oknach, ewentualnie zdjąć furtkę z zawiasów i umieścić ją w jakimś odległym zakątku wsi albo na dachu chałupy. Ile było zabawy z szukaniem!

Żeby nikt nie zarzucił mi polskocentryczności, spojrzałam jeszcze, co ciekawego dzieje się za granicą. Okazuje się, że nasi sąsiedzi też nie próżnują! W Czechach i na Słowacji w Wielkanoc młodzi mężczyźni kroczą przez swoje miejscowości, dzierżąc „pomlazki”, czyli rózgi, którymi chłoszczą napotkane panny. Taki zabieg ma zapewnić smaganym zdrowie i urodę. Na stronie internetowej naszej gazety znalazłam nawet barwny opis tradycji, spuentowany takim oto uroczym cytatem: „- To najlepsze SPA na świecie. I bardzo tanie - śmieją się chłostane czeskie dziewczęta”.

Jeśli przysłowia są mądrością narodu, to nie wiem, czym są jego zwyczaje. I trochę boję się pomyśleć.

Aleksandra Suława

Reporterka Działu Kultury "Dziennika Polskiego" i "Gazety Krakowskiej".

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.