Sandra Soczewa

Dwaj policjanci z Sulęcina skazani i wyrzuceni ze służby

Skazani policjanci Fot. Sandra Soczewa Skazani policjanci
Sandra Soczewa

Pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata - taką karę wymierzył we wtorek sąd Łukaszowi K. i Michałowi I. z komendy w Sulęcinie.

Bracia Zastryżni oskarżyli Łukasza K. i Michała I. po zdarzeniu z lutego 2014 roku. Zygmunt Zastryżny wraz z kolegą został zatrzymany przez policjantów za to, że nie szedł poboczem, tylko ulicą. - Zatrzymali się i powiedzieli: „A co wy, k..., drogi nie macie?!”. No to im podobnie odpowiedzieliśmy. I wtedy się zaczęło. Przewrócili mnie i zaczęli bić. Czołgali mnie po ziemi - relacjonował nam Zygmunt Zastryżny. Zajściu przyglądali się jego znajomi, próbowali powstrzymać funkcjonariuszy i wezwali drugiego z braci. - Wtedy jeden z nich zamachnął się na mnie policyjną pałką. Cudem zasłoniłem twarz i uniknąłem uderzenia - mówił Zbigniew Zastryżny.

W trakcie procesu policjanci przekonywali, że postąpili tak z konieczności, bo czuli się zagrożeni. Ich obrońca mecenas Robert Augustyn twierdził, że „użycie środków przymusu było konieczne”.

- Trudno stwierdzić, żeby policjanci w tej sytuacji działali pod wpływem jakiegokolwiek stresu. Wręcz przeciwnie. Byli uzbrojeni, a przed sobą mieli dwóch „podpitych mężczyzn”, których jedynym przewinieniem było to, że jeden z nich zwrócił się wulgarnie do policjanta. I to spowodowało takie, a nie inne ich zachowanie - wyjaśniał sąd w uzasadnieniu wyroku. Zaznaczył też, że skucie, powalenie na ziemię, przytrzymywanie kolanem i poniewieranie po ziemi było „nieadekwatne do sytuacji”. Zdaniem sądu nieuzasadnione było także użycie pałki i gazu łzawiącego wobec świadków zajścia, bo nikt nie atakował mundurowych. - Policjanci sami sprowokowali sytuację i w ciągu zdarzeń zachowywali się tak, jakby wszystko mogli. A od funkcjonariuszy wymaga się więcej. Ich zachowanie miało znamiona przestępstwa i oczywiste jest, że przekroczyli swoje uprawnienia - tłumaczył sąd.

Wszyscy wiedzieli, co to za jedni. Niejednego już pobili. Dlatego cieszę się, że zostali skazani

Początkowo sprawą Zastryżnych nie chciała zająć się prokuratura. - Dwukrotnie umarzała postępowanie z powodu braku wystarczających dowodów - mówił nam mecenas Jerzy Wierchowicz, który reprezentował braci. W tej sytuacji skorzystali oni z możliwości złożenia subsydiarnego aktu oskarżenia. To znaczy, że na sali rozpraw nie było prokuratora, a w roli oskarżyciela występował ich obrońca, czyli mecenas Wierchowicz. Prokurator zainteresował się sprawą dopiero wtedy, gdy Sąd Rejonowy w Gorzowie wydał wyrok skazujący policjantów. Złożył apelację, podobnie jak obrońca funkcjonariuszy. Wczoraj Sąd Okręgowy w Gorzowie podtrzymał wyrok.

Według braci do podobnych sytuacji z udziałem Łukasza K. i Michała I. dochodziło już kilkukrotnie. - Wszyscy wiedzieli, co to za jedni. Niejednego już pobili. Dlatego cieszę się, że zostali skazani. Może ten koszmar wreszcie się skończy - mówił po wczorajszej rozprawie Zygmunt Zastryżny.

Skazani policjanci
Sandra Soczewa Skazani policjanci

Także we wtorek dostaliśmy sygnał, że około trzy tygodnie temu Michał I. miał pobić 16-letniego Dawida z Sulęcina. - Mamy obdukcję, a sprawę skierowaliśmy do prokuratury. Syn był cały we krwi. Ja mu (Michałowi I. - dop. red.) tego nie popuszczę! Chłopak dostał za nic. Za to, że nie mówi mu „dzień dobry”. A jemu nikt nie mówi, bo każdy wie, co to za jeden, i się go boi - powiedział nam ojciec Dawida (dane do wiadomości redakcji). Dodał, że to właśnie Michał I. jest butny, arogancki, pewny siebie i używa przemocy. - Ten drugi to mu po prostu pomagał. Ale on sam został w to wplątany. A z natury taki nie jest. To Michał I. lubi pokazać swoją władzę i siłę - podkreślił. A prawomocny wyrok skomentował tak: - W końcu nie będzie pracował w policji.

W końcu, bo mimo toczącego się postępowania funkcjonariusze wciąż pełnili służbę. Nie zostali choćby zawieszeni. - Biorąc pod uwagę charakter sprawy i brak prawomocnego orzeczenia sądu, komenda powiatowa odstąpiła od zawieszenia policjantów - usłyszeliśmy od komendanta Fabiana Rogali z Sulęcina.

Starosta Adam Basiński twierdzi, że nie słyszał o takim zachowaniu funkcjonariuszy. - Nikt z mieszkańców nigdy nie powiedział mi, że sulęcińscy policjanci używają przemocy. Nie znam tej sprawy - ucina. - Mogę powiedzieć tylko tyle, że demokracja nie służy wszystkim, bo przecież nie jest po to, by używać siły i przemocy wobec innych. Szczególnie, gdy jest się funkcjonariuszem policji.

Sandra Soczewa

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.