Felieton "Z autu": Kalesonki i sarkastyczny chichot z nieba

Czytaj dalej
Małgorzata Fudali Hakman

Felieton "Z autu": Kalesonki i sarkastyczny chichot z nieba

Małgorzata Fudali Hakman

Jak powiedział kiedyś nieodżałowany Kazimierz Dejmek, dla niewtajemniczonych dodam, że to wybitny polski aktor i reżyser, że „aktor jest od grania tak, jak d... od s...”. Ja sparafrazuję tę myśl i zaryzykuję stwierdzenie, że piłkarz jest do grania tak, jak... itd. Wynika z tego jasno i wyraźnie, że panowie piłkarze bez względu na wszystko powinni wychodzić na murawę i robić swoje.

Ale do brzegu.

Cieszę się przeogromnie, że w sobotę ma świecić słońce. Pewnie każdy kibic i sportowiec odetchnął z ulgą. A najbardziej chyba gospodarze obiektów sportowych szumnie nazywanych stadionami, choć niektóre kartofliska w naszym województwie nie leżały nawet obok Old Traford, ba obok Pepsi Arena też nie(choć stadion Legii wrócił do dawnej wieloczłonowej nazwy, której normalny i szanujący się kibic nie jest w stanie zapamiętać, a co dopiero wymówić).

Tydzień temu, w sobotę, ktoś tam na górze z sarkastycznym chichotem spuścił na ziemię lubuską hektolitry wody, że o zimnie nie wspomnę. Na piłkarzy padł blady strach, bo jak tu wyjść na murawę i grać w takich warunkach? Nie dość, ze czyha covid to jeszcze można katarku dostać. Na szczęście większość podeszła do wyzwania jak na prawdziwych facetów przystało, czyli wciągnęli na muskularne i wysportowane ciała cieplutkie kalesonki i termoaktywne koszulki i próbowali zagrać to co potrafią. Czyli niewiele. Technicznie nie wychodziło to najlepiej, bo piłka absolutnie nie chciała współpracować i na mokrym i śliskim boisku żyła własnym życiem. Jednak najważniejsze, że prawie wszyscy zagrać chcieli i zmierzyli się z aurą, która jak wiadomo we wrześniu potrafi być deszczowa(ot zaskoczenie). Niby to nic nadzwyczajnego. Piłkarze zawsze grali w deszczu, śniegu i zimnie. Wiem, bo niejednokrotnie marzłam zmoknięta i chuchałam na szkiełko obiektywu, żebym mogła zrobić jakiekolwiek fotki.

Niestety nie wszyscy zmierzyli się z chichotem losu. W Krośnie miejscowa Tęcza nie wyszła na boisko i nie zagrała meczu z Koroną Kożuchów. Dlaczego? Powodem podobno było zalane boisko i niemożność rozegrania spotkania bez szkody dla delikatnego zdrowia zawodników. Tylko z tego co wiem, piłkarze chcieli poharatać w gałę nawet na mokrym. Kibice, którzy przybyli na ten pojedynek zgodnie twierdzili, że boisko nadaje się do gry. Więc o co chodzi? Ano wszyscy wiedzą, że murawa stadionu w Krośnie należy do najlepszych w województwie. Byłam. Widziałam. Podziwiałam. Jak stwierdził mój kolega sędzia: Bajka! Potwierdzam. Dbają tam o to, żeby ich drużyna miała godne warunki…no właśnie do grania przecież. Więc tym większe zaskoczenie, bo to podobno gospodarz nie chciał, żeby mu zniszczyć taki dywanik i naciskał na sędziów, żeby meczu nie rozgrywać. Hmm i tutaj rodzi się pytanie. Co jest dla kogo? Trawa jest do tego, żeby po niej biegać i nie ma znaczenia czy jest równiutkim zadbanym dywanikiem, czy kartofliskiem po zryciu przez stado oszalałych dzików.

Nie podobają mi się takie dwuznaczne decyzje i zachowanie, zwłaszcza, że w tym samym czasie rozegrano mecze w całym województwie, w identycznych jak w Krośnie, warunkach. Na jednym z takich pojedynków nawet byłam. Parzyłam z podziwem na zespoły kobiet Budowalnych Lubsko i Czarnych Żagań, które walczyły w ekstremalnie trudnych warunkach, biegając po kostki w wodzie. Może nie było to porywające widowisko(trudno, żeby było), ale szacun laski za hart ducha i walkę pomimo potopu z nieba. Po laskach na to samo boisko weszli seniorzy grający w okręgówce i usiłowali udowodnić, że pogoda im niestraszna. A przecież Lubsko także ma nawierzchnię jedną z lepszych w województwie. Tam nikt jakoś nie miał obiekcji, że biedne ździebełka zostaną wyrwane wstrętnymi korkami piłkarzy i trzeba będzie naprawiać powstałe wyrwy wielkości Rowu Mariańskiego. Wstyd i hańba jak napisano w biblii. Ciekawe jak zareagują na to co stało się w Krośnie włodarze LZPN. Myślę, że mają to głęboko… w poważaniu. Trenerem Tęczy jest działacz LZPN i kolega prezesa Skowrona. Więc sobie tak mniemam, że nie zrobią z tym nic. I to jest właśnie niepokojące. Zezwalanie na takie praktyki przez zarząd jasno i dobitnie pokazuje, że są równi i równiejsi i że dobrze być wśród znajomych i krewnych królika, bo wtedy durne pomysły uchodzą na sucho. A to był głupi pomysł i jeszcze głupsza decyzja zmanipulowanych sędziów.

Małgorzata Fudali Hakman

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.