Festiwal Wake Up ma obudzić miasto i jeszcze dać mu zarobić

Czytaj dalej
Fot. Fot. sandra soczewa
Sandra Soczewa

Festiwal Wake Up ma obudzić miasto i jeszcze dać mu zarobić

Sandra Soczewa

Co festiwal Wake Up daje miastu? - W tej imprezie potencjał jest ogromny. Zarówno rozrywkowy jak i biznesowy - mówi sulęcinianka Kamila Zień.

- Wake Up jest tak naprawdę jedyną imprezą w naszym mieście. Oprócz tego nie ma nic. I fajne jest to, że z roku na rok, przychodzi tutaj więcej osób. Coś się w końcu dzieje - mówi Ola Cichoń.

Sobota, 19.00, drugi dzień festiwalu Wake Up & Live. Impreza jest międzynarodowa (są zagraniczne gwiazdy i zagraniczna publiczność) i ma promować miasto. A jak promować miasto, to też napędzać lokalny biznes. Finansowa machina powinna ruszyć.

Jednak centrum Sulęcina jest puste (to jakieś 3 minuty drogi od festiwalu). Cukiernia - zamknięta. Kawiarnia - zamknięta. Lody włoskie - nieczynne.

- Nie rozumiem tych ludzi, którzy dzisiaj postanowili zamknąć swój biznes. Dla mnie to dziwne. Sam widzę, że dzięki Wake Up’owi obrót jest znacznie większy - mówi właściciel minisamu przy ul. Kościuszki. Sam bawił się na imprezie w piątek i mówi, że „było super”. - Dzisiaj od rana jest ruch. Rano pieczywo rozeszło się do ostatniej sztuki, ponieważ hotel ma duże obłożenie. Przez cały dzień zachodziło też wiele osób i pytało np. o drogę, więc były spoza Sulęcina. Spotkałem też obcokrajowców - mówi zadowolony właściciel sklepu i podkreśla, że festiwal ma bardzo pozytywny wpływ na mieszkańców i lokalny biznes.

- Mamy 100 proc. obłożenia w hotelu. Dzięki festiwalowi mamy zajętych 20 pokoi - dowiadujemy się w Chrobrym. Zadowoleni są też pracownicy sklepów... monopolowych. - Ruch jest większy niż w przeciętną sobotę. Ale sprzedaje się nie tylko w alkohol - mówi Natalia ze sklepu.

Ale już jedyna w mieście burgerownia, w pobliżu Wake Up’u, ma w sobotę ruch taki jak zawsze. - Nic nie przyniosła też promocja, 15 proc. zniżki na hasło: Wake Up - mówią Michał i Katarzyna Lala. - Ale festiwal oceniamy na plus - dodają. Sprawdzamy inny sulęciński hotel. - Mieliśmy mieć wynajętych osiem pokoi, a jest tylko jeden. To nie jest Woodstock, żeby miało się tutaj nie wiadomo co dziać... To są zwykłe lokalne koncerty. I to jeszcze takie, które nie wszystkim odpowiadają - ocenia pracownica hotelu (nie chce, żeby jej naziwsko było w gazecie).

Festiwal zaczął się w piątek. Pierwsze dwa dni były typowo muzyczne. W piątek zagrały kapele w ramach projektu: Lu-buskie Dobrze Rockuje. W sobotę przyjechały gwiazdy, m.in. Proletaryat, Selfish Mur-phy. Niedziela to już tradycyjnie blok imprez dla dzieci.

- W piątek jak i w sobotę przez teren festiwalu przewinęło się około tysiąca osób. Jesteśmy bardzo zadowoleni z takiej frekwencji - mówi Jacek Fili-pek, dyrektor Sulęcińskiego Ośrodka Kultury i pomysłodawca festiwalu.

- Chociaż sam nie słucham takiej muzyki, chętnie przyjechałem na koncerty. To zawsze jakaś rozrywka - słyszymy od Kacpra Łukasza z Łagowa.

- Może warto byłoby postarać się o jeszcze skuteczniejszą promocję i być bardziej entuzjastycznie nastawionym do festiwalu - ocenia sulęcinianka Kamila Zień.

Sandra Soczewa

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.