Gdybym była prezydentem Gorzowa: pisze Zofia Bilińska

Czytaj dalej
Fot. Tomasz Rusek
oprac. (olis)

Gdybym była prezydentem Gorzowa: pisze Zofia Bilińska

oprac. (olis)

- Istnieje konieczność stworzenia w śródmieściu enklawy miłych lokali - kawiarenek z muzyką i romantycznym nastrojem, aby miasto tętniło życiem, również wieczorem - pisze w naszym cyklu Zofia Bilińska, rzeźbiarka z Gorzowa.

Gdybym była prezydentem Gorzowa, uporządkowałabym pracę urzędów, które obsługują obywateli tak, aby urzędnicy przestrzegali zasady, że są grupą służebną w stosunku do interesantów. Do tej pracy należy przyjmować ludzi prawych, uczciwych, obdarzonych uczuciem empatii względem osoby, którą powinni traktować z należytym szacunkiem i życzliwością. Aby zatrudnić ludzi kompetentnych, należy sprawdzić ich przydatność do wykonywania określonych zadań. Jednocześnie maksymalnie ograniczyć administrację.

Ważną sprawą jest organizowanie kontaktów z obywatelami, aby poznać ich potrzeby. Ale przede wszystkim trzeba kierować się zdrowym rozsądkiem, unikając wpływu bieżących tendencji politycznych. Dlatego prezydent miasta powinien być osobą bezpartyjną.

Chciałabym też nadać naszemu miastu bardziej wielkomiejski charakter, aby tętniło życiem również w godzinach wieczornych, kiedy po dniu pracy chcemy odpocząć i porozmawiać z przyjaciółmi.

Gorzów nie posiada prawdziwej starówki, a w dodatku zlikwidowaliśmy w śródmieściu wiele miejsc i lokali, które gromadziły ludzi kultury - twórców, intelektualistów. Dziś przytulne lokale zastąpiono bankami, aptekami, sklepami z artykułami gospodarstwa domowego. Takie działania wołają o pomstę do nieba.

Istnieje konieczność stworzenia w śródmieściu enklawy miłych, kulturalnych lokali - kawiarenek z muzyką i romantycznym nastrojem. Wystarczy wskazać zaułki w granicach Starego Rynku z katedrą i miłą dla oka fontanną Paukscha. Jest tam wiele nieotwartych dotąd bram, przejść pomiędzy budynkami, a za nimi podwórek i placów do uporządkowania.
Idźmy za przykładem europejskich miast

Można by pójść za przykładem wielu europejskich miast, które ożywiają każdy zaułek, każde podwórko, zapraszając na kawę i lampkę wina przy nastrojowej muzyce. Wystarczyłoby zachęcić do działania potencjalnych organizatorów takich lokali, zwalniając ich na pewien okres od płacenia niektórych podatków.

Jest w Gorzowie wiele miejsc do zagospodarowania na pożyteczne, ciekawe cele, jak np. stworzenie muzeum zakładów pracy (Stillon, Ursus, Silwana, Stolbud itp.), które uległy likwidacji w latach 90. ubiegłego wieku. To były miejsca pracy, które składają się na powojenną historie polskiego życia na odzyskanych zachodnich ziemiach. Można by zebrać ciekawe eksponaty i prezentować naszym gościom, pragnącym poznać Gorzów i jego historię.

Z prawdziwym zażenowaniem przyznaję, że nie mogę niczego godnego uwagi pokazać znajomym odwiedzającym nasze miasto. Teraz, gdy płonęła katedra, okazało się, że to jedyny zabytek - obiekt godny uwagi w Gorzowie.

Obecnie ożyły zakusy na zburzenie „Pomnika Braterstwa Broni” na Placu Grunwaldzkim pod pretekstem zbudowania „właściwego”, upamiętniającego 100. rocznicę odzyskania niepodległości.

Będąc prezydentem, dążyłabym do tego, aby nie burzyć żadnych śladów naszej powojennej historii. Zamiast tradycyjnego pomnika zbudowałabym właśnie muzeum naszej gospodarczej i kulturalnej działalności w mieście, które nazwę Landsberg zamieniło na Gorzów.

Gdybym była prezydentem Gorzowa, musiałabym przede wszystkim zająć się stroną wizualna miasta, porządkując nie tylko główne rejony, ale również zaplecza kamienic, podwórka. Istnieją wciąż bardzo zaniedbane miejsca pełne śmieci i brudu. Wiele z nich zostało pokazanych w broszurze „Sto miejsc wstydu” opracowanej przez mec. Jerzego Synowca. Wydział gospodarki komunalnej jedynie wybiórczo działa w kierunku uporządkowania takich zaułków, a przecież wiele podwórek można by wykorzystać na stworzenie miejsc rekreacji i wypoczynku mieszkańców. Można też przenieść tam przyuliczne bary, handel bułkami z nadzieniem pieczarkowym czy pączkami. Stworzyć przytulne kawiarenki. Można też wykorzystać niektóre podwórka na parkingi zasilające miejską kasę.

Władze miasta maja zwyczaj dokonywania renowacji głównych fasad budynków, tych usytuowanych w centrum Gorzowa lub obok uczęszczanych miejsc, aby stworzyć wrażenie dbałości o oblicze miasta. Są to tylko pozorne i tymczasowe działania. Aby działać skutecznie należy spojrzeć na całokształt sprawy.

A więc zlikwidować większość reklam, a tym, które pozostaną, nadać estetyczna formę i znaleźć właściwe dla nich miejsce. Najgorzej wygląda budynek po kinie Słońce i teren obok Szkoły Muzycznej. Podobnie odstraszająco prezentuje się większość śródmieścia Gorzowa. Całkowicie zakazałabym stosowanie reklam głośnikowych, reklamujących pizzę i inne towary, powtarzanych jak mantrę.

Marzy mi się i koniecznością jest uporządkowanie terenu miasta, tak aby zmobilizować społeczeństwo do kulturalnych zachowań, choćby na zasadzie: „nie mogę wyrzucić śmiecia w parku czy na ulicy, bo będzie widoczny na uporządkowanym, czystym terenie”. Również, a nawet przede wszystkim, wyeliminowałabym poprzez karanie wysokimi mandatami chamski zwyczaj spluwania na chodnik pod nogi przechodniów, a także karanie właścicieli psów zanieczyszczających miejsca publiczne i tereny zabaw dla dzieci. Podziwiamy czyste ulice naszych zachodnich sąsiadów: Austriaków, Szwajcarów, Belgów, Niemców. U nas trzeba wymusić na ludziach takie myślenie, aby ulicę i inne wspólne tereny traktowali i szanowali jak własne domy. Z czasem być może taki przymus przerodzi się w szlachetny zwyczaj kulturalnych zachowań.

Czego nigdy bym nie zrobiła jako prezydent Gorzowa? Nie niszczyłabym żadnych śladów materialnych i duchowych stworzonych przez ludzi, którzy budowali „swoją” rzeczywistość. To wszystko ślady naszego życia, naszej historii zapisanej w czasie trwania poszczególnych pokoleń. Tego nikt nie wymaże na trwałe, to zawsze zapisze się w naszej pamięci.

Przykładem niech będzie zniszczony w Gorzowie cmentarz poniemiecki, na którym stały piękne nagrobne budowle i rzeźby upamiętniające często wielkich ludzi. Były też inne budowle i obiekty, które zburzyliśmy, a które dziś chętnie podziwialibyśmy. Wszystko niszczono, bo było niemieckie, bo stworzył je naród Hitlera. Dziś ze wstydem wspominamy tamte obiekty i naszą niszczącą działalność. Obyśmy nigdy nie musieli kierować się uczuciem nienawiści, trendami politycznymi czy zarządzeniami ludzi o ograniczonych horyzontach myślowych.

Czekamy na Wasze opinie

Czego nigdy bym nie zrobił (a), gdybym był prezydentem Gorzowa - o odpowiedź na takie zagadnienia poprosiliśmy samorządowców, parlamentarzystów, ekspertów, ludzi biznesu, kultury i sportu. Są wśród nich osoby, które za rok najpewniej wystartują w wyborach prezydenckich - jak Sebastian Pieńkowski. Takie, w przypadku których nie można tego wykluczyć - jak Marta Bejnar - Bejnarowicz i Jerzy Synowiec. Ale i takie, które są pewne, że nie wystartują - jak Krystyna Sibińska i Patryk Brożko. Podkreślmy: do dyskusji zapraszamy nie tylko tych, którym prezydentura mogłaby chodzić po głowie. Zapraszamy także Czytelników „GL” - nie tylko z Gorzowa (innych pod hasłem: gdybym był burmistrzem, gdybym był wójtem). Czekamy na maile: [email protected] i telefony: 95 722 57 72

oprac. (olis)

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.