Gmina sprzedała działki po sfałszowaniu wycen? Ciąg dalszy afery ratuszowej

Czytaj dalej
Fot. Dariusz Brożek
Aleksandra Gajewska-Ruc

Gmina sprzedała działki po sfałszowaniu wycen? Ciąg dalszy afery ratuszowej

Aleksandra Gajewska-Ruc

Kolejna odsłona afery ratuszowej. W poniedziałek 29 lutego w sądzie świadek potwierdził, że na polecenie urzędników miał zaniżać ceny ziemi.

Przed Sądem Okręgowym w Gorzowie Wlkp. toczy się kolejny proces byłego burmistrza Międzyrzecza Tadeusza Dubickiego, który jest głównym oskarżonym w głośnej i wielokrotnie opisywanej przez nas „aferze ratuszowej”.

Kolejny, gdyż były samorządowiec był już tam sądzony przed dwoma laty. W lutym 2015 r. Sąd Apelacyjny skazał go wtedy za łapówkarstwo prawomocnym wyrokiem. Od części zarzutów został jednak uniewinniony, część oddalono, ale kilka wróciło do ponownego rozpatrzenia. Najważniejszy z nich dotyczy właśnie sprzedaży działek dla strefy. A konkretnie zaniżenia ich wartości.

Kluczowym świadkiem jest biegły Henryk L., który po rozpoczęciu śledztwa sam się zgłosił do prokuratury i opowiedział, jak doszło do podrobienia sporządzonych przez innego eksperta tzw. operatów z wycenami nieruchomości.

Swoje zeznania podtrzymał przed sądem, opowiadając, jak na polecenie urzędników, Krzysztofa S., Krzysztofa Sz., Czesława K., dostosowywał ceny do ich wymagań. Jak mówił, zaczęło się od telefonu i wezwania do ratusza, a konkretnie do biura Krzysztofa S., ówczesnego zastępcy burmistrza. Tam powiedziano mu wyraźnie, że ceny za metr nie mogą przekroczyć 2,5 złotego, muszą być więc kilka razy niższe.

Z wyjaśnień Henryka L., który jest nie tylko świadkiem, ale i oskarżonym w sprawie, wynika, że wyjął z dokumentu dziewięć stron, zostawiając tylko okładkę, po czym w ich miejsce włożył nowe, z zaniżonymi kwotami. Potem miał użyczyć swojej pieczątki urzędniczce, Zofii P., która podbiła nią podmienione strony, oddając stare Henrykowi L. Ten, jak twierdzi, podarł je i nie patrząc na treść, podpisał nowe.

Według zeznań świadka za tę usługę firma, w której pracował, otrzymała 2 tys. zł brutto.

Połowę tej sumy stanowiło wynagrodzenie rzeczoznawcy. Później proceder miał się powtarzać. Ile razy i na jakie kwoty, Henryk L. nie pamięta. W końcu jednak, biegły odmówił ratuszowi swoich usług. Według niego to Zofia P. dzwoniła, by nakłaniać go do wykonywania kolejnych wycen następnych działek z tego samego obszaru. Nie zgodził się.

Tadeusz Dubicki ze swoim obrońcą mec. Jerzym Synowcem. Były burmistrz nie przyznaje się do zarzucanych mu przestępstw.
Dariusz Brożek Tadeusz Dubicki ze swoim obrońcą mec. Jerzym Synowcem. Były burmistrz nie przyznaje się do zarzucanych mu przestępstw.

Były burmistrz i jego obrońca mec. Jerzy Synowiec wielokrotnie zaznaczali, że dzięki tej transakcji powstała jedna z największych firm w mieście.

T. Dubicki przekonywał, że nic nie wiedział o przerabianiu dokumentów. Wcześniej w tej sprawie zeznawał były prezes strefy ekonomicznej. Podkreślał, że spółka z Indii kupiła ziemię razem z przywilejami podatkowymi, których nie mogła dostać od miny. Dlatego chciała ją kupić właśnie od strefy, a nie od władz miejskich.

Sąd wyznaczył biegłego, który ma ocenić wpływ transakcji i parku przemysłowego na lokalną gospodarkę, a także biegłego do oszacowania wartości nieruchomości. Ich praca potrwa co najmniej kilka miesięcy. Wyrok powinien więc zapaść jesienią.

Aleksandra Gajewska-Ruc

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.