Tomasz Pruchnicki

Gorlice. W sztybletach od „miklachy” na zabawie można było wyrwać fajną dziewczynę

Sklep Kazimierza Miklaszewskiego przy ul. 3 Maja w 1949 roku. Potem właścicielem był jego syn Franciszek. Fot. archiwum Sklep Kazimierza Miklaszewskiego przy ul. 3 Maja w 1949 roku. Potem właścicielem był jego syn Franciszek.
Tomasz Pruchnicki

Wakacje lat 60. minionego wieku to w Gorlicach czas zakupów w modnym „butiku” u „Miklachy”, sobotnich zabaw i ciężkich niedziel, spędzonych w kolejce do saturatura.

Po schodkach do sklepu przy 3 Maja w piątkowe popołudnie wchodzi młodzieniec, z długimi włosami, w białym golfie i ciemnej marynarce. Przechodzi do drugiej sali sprzedaży również po schodkach, gdzie starszy pan w fartuchu krząta się przy ścianie, na której znajdują się niezliczone ilości pudełek z butami.

Do zdejmowania pudełek z górnych półek służyła drewniana drabinka, przesuwana pomiędzy kontuarem, a regałem.

Na sztyblety trzeba było wydać nawet pół pensji

Wszystkie trzy ściany, oprócz okna na ulicę Piłsudskiego założone były towarem. Pośrodku jednej ze ścian jest kotara, za którą znajduje się wydawać by się mogło „tajny magazyn”. Młodzieniec pyta, czy są rollingstonki? Starszy pan z kolei pyta o numer. Czterdziestka - pada odpowiedź. Właściciel sklepu znika za kotarą i po chwili przynosi pudełko z butami. Są z czarnej, cienkiej skóry, z podwiniętym zwężającym się noskiem i na ściętym obcasie. Zamiennie nazywano je wtedy sztybletami lub beatlesówkami. Były to buty z cholewą ponad kostkę i płaskim obcasem, używane głównie w jeździectwie, ale bardzo modne właśnie w latach 60. minionego wieku.

Młodzieniec przymierza i potem płaci pół miesięcznej pensji. Bo warto. Jest połowa lat 60-tych, moda na koszule non iron, ortalionowe płaszcze i właśnie buty rollingstonki bije wszelkie rekordy, nie wspominając o rurkowatych spodniach.

Państwowe sklepy ze swoimi dostawami nie są w stanie zaspokoić wielkiego popytu, bo walka z zachodnią kulturą toczy się na dobre.

Lukę tę wypełnia prywatny handel z rzemieślniczą, mniej lub bardziej udaną produkcją. Ta gałąź ma przewagę nad uspołecznioną gospodarką - jest w stanie szybko wyprodukować hity ostatniej mody bez zbędnych nasiadówek w KC PZPR, albo sprowadzając drogą przemytu za dewizy surowiec na poszukiwane wyroby.

U „Miklachy” były buty, ubrania, parasole

Taki sklep, który nadążał za potrzebami rynku u zbiegu ulic dzisiaj 3-Maja i Piłsudskiego prowadził pan Kazimierz Miklaszewski popularnie zwany „Miklachą”.

Czytaj więcej i dowiedz się: 

  • jakie były wady obuwia sprzedawanego w legendarnym sklepie? 
  • co, poza tekstyliami, można było zakupić w takim sklepie?
Pozostało jeszcze 71% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Tomasz Pruchnicki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.