Gromy nad Wartą, spokój Falubazu

Czytaj dalej
Fot. Jakub Pikulik
Paweł Tracz

Gromy nad Wartą, spokój Falubazu

Paweł Tracz

Po derbach w Gorzowie kibice Stali nie kryją żalu po porażce z zielonogórzanami. Z kolei ci ostatni są na dobrej drodze, by wygrać rundę zasadniczą.

W poniedziałek, 15 sierpnia, Stal przegrała na „Jancarzu” z Ekantor.pl Falubazem 44:46. Taki sam wynik padł w Zielonej Górze, więc żadna z drużyn nie zdobyła bonusa za lepszy wynik dwumeczu. Dzięki sukcesowi „Myszy” zrównały się punktami z żółto-niebieskimi i o tym, która z tych ekip wygra rundę zasadniczą, zadecyduje ostatnia kolejka.

Łatwiejsze zadanie czeka zielonogórzan, którzy podejmą zdegradowaną już z ekstraligi Unię Tarnów. Trzy punkty mają na wyciągnięcie ręki, ale duże znaczenie mogą mieć małe punkty. Ekantor.pl Falubaz ma o 34 „oczka” mniej od prowadzącej Stali, którą czeka mecz w Rybniku. Jeśli lider chce zachować pierwsze miejsce, musi w niedzielę pokonać ROW, co wcale nie będzie takie proste.

- Trudno, przegraliśmy, nie ma się teraz co rozczulać. Trzeba wziąć się do roboty i jechać do Rybnika wywalczyć te trzy punkty i pierwsze miejsce w tabeli - stwierdził trener gorzowian Stanisław Chomski po porażce z „Myszami”. - Zielonogórzanie zabrali nam to, co my zabraliśmy im na ich torze na początku sezonu. U nas brakowało indywidualnych zwycięstw. Przy zaledwie pięciu takich wygranych i tak osiągnęliśmy korzystny wynik. W biegach nominowanych goście mogli szachować trójką doskonałych zawodników i... świetnie rozpracowali tę końcówkę. Nie mieliśmy „armat”. Nie mówię tutaj o Bartku Zmarzliku, który nie zawiódł. Punktowane pozycje traciliśmy po naszych błędach. Była taktyka, żeby na początku narzucić swój styl, co nam się udało. Niestety, nie wyszła nam końcówka...

W biegach nominowanych goście mogli szachować trójką doskonałych zawodników i... świetnie rozpracowali tę końcówkę. Nie mieliśmy „armat”

Także najlepszy w Stali Bartosz Zmarzlik (11 pkt. i bonus) miał niewesołą minę. - Nie jest za ciekawie... Przegraliśmy derby, w dodatku u siebie... Nie wiem co zaważyło. Każdy dawał z siebie wszystko, również szukałem różnych rozwiązań. Przejechałem parę ustawień, raz było dobrze, a raz źle. Tor dla wszystkich był jednakowy, więc nie możemy zwalać winy na niego. Musieliśmy się z nim spasować, ale tak się nie stało - ubolewał 21-letni junior.

Podobnego zdania był kapitan żółto-niebieskich. - Tor cały czas się zmieniał i w pewnym momencie zawodnicy Falubazu szybciej się do niego dopasowali. Poszli w tę stronę, w którą należało iść. Zwłaszcza Piotr Protasiewicz, Patryk Dudek i Jason Doyle byli bardzo szybcy. Było to widać, kiedy Piotr przedzierał się z czwartej na pierwszą lokatę, co dziś nie było prostą sprawą. Zgoda, może mieliśmy problemy na starcie, ale robiliśmy co w naszej mocy. Goście mieli jednak lepszy dzień - ocenił Przemysław Pawlicki (8 pkt. i bonus).

Na zawodników lidera PGE Ekstraligi spadła duża fala krytyki. Oberwało się nie tylko im, ale także trenerowi. Kibice Stali zarzucali złe przygotowanie toru („pod Falubaz”), błędne decyzje na biegi nominowane (wybór zawodników i pól startowych dla nich) oraz brak zaangażowania u niektórych żużlowców, z którymi kilka tygodni temu klub renegocjował kontrakty. Mało kto zauważył jednak, że stalowcy już dawno złapali zadyszkę i obecnie nie prezentują tak wysokiej formy jak na początku rozgrywek (słabsze momenty miewa także najlepszy w lidze Zmarzlik). Z kolei „Myszy” są w coraz większym gazie, a ich zdobycze z Leszna i Gorzowa to nie przypadek.

W tym duchu wypowiedział się na konferencji Piotr Protasiewicz (13 pkt.). - Przysłuchiwałem się pytaniom, skierowanym do trenera Stali i dziwię się pogrzebowej atmosferze. Spotkały się przecież dwie najlepsze drużyny na chwilę obecną. Wynik był otwarty w dwie strony, a my od kilku tygodni jesteśmy przecież w dobrej formie. Dlatego uważam, że nie ma co robić pogrzebu z porażki gospodarzy. Spokojnie, faza play off oraz walka o medale są dopiero przed nami, wszyscy wystartujemy z tego samego pułapu - powiedział kapitan Ekantor.pl Falubazu. - U siebie mieliśmy pecha, bo Doyle po drugim biegu pojechał do szpitala i jechaliśmy praktycznie w 2,5 zawodnika. Jednak udało się zrobić 44 punkty. Tym razem było inaczej, trochę więcej szczęścia, mniej kontuzji. Odjechaliśmy bardzo dobre zawody.

Czekałem kilka lat, żeby cieszyć się tutaj ze zwycięstwa. Tak po męsku, to odjechałem zaj...ste zawody!

„PePe” docenił też przygotowanie nawierzchni. - W Gorzowie jest trudny tor, ale był dobrze przygotowany i tu należą się gratulacje dla sztabu. Najważniejsze jest zwycięstwo nie „po trupach”, lecz to, że po fajnym meczu wygrali lepsi. Czekałem kilka lat, żeby cieszyć się tutaj ze zwycięstwa. Tak po męsku, to odjechałem zaj...ste zawody! Motocykl był świetnie spasowany i mimo, że nie najlepiej startowałem, był piekielnie szybki na trasie. Tor pozwalał się ścigać, więc w moim wykonaniu były fajne biegi - dodał Protasiewicz, który odniósł się do atmosfery na derbach. - Była rewelacyjna. Marzę o finale ze Stalą i oby odbył się on w takiej sportowej aurze jak teraz. Kibice zachowali się świetnie. Wiadomo, że nie będą nam bez przerwy klaskać i jestem na to przygotowany, ale potrafili docenić naszą jazdę i podziękowali nam po meczu, co nie jest często spotykane w Gorzowie.

Zadowolony był też Marek Cieślak. - Ten wynik uważam za sukces, bo wszystkie drużyny, które przyjeżdżały do Gorzowa, przegrywały i to wysoko. Wygrana w „paszczy lwa” ma swoją wagę. Piotr Protasiewicz zaskoczył mnie bardzo pozytywnie, bo nie za bardzo lubi tu jeździć. Bardzo obawiałem się, czy da on sobie radę, ale pojechał naprawdę super - ocenił trener zielonogórzan.

Paweł Tracz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.