Gwałciciel jest ciągle na wolności

Czytaj dalej
Fot. Pixabay.com
Agata Wolańska

Gwałciciel jest ciągle na wolności

Agata Wolańska

Nie tylko gorzowskie osiedle żyje w strachu.

Noc z piątku na sobotę (z 24 na 25 marca), kilka minut po północy. Ulicą Poniatowskiego na gorzowskich Dolinkach idzie 18-letni chłopak - najprawdopodobniej wraca do domu z imprezy. Tak twierdzi anonimowo mieszkaniec osiedla, rówieśnik zaatakowanego. Rzecznik gorzowskiej prokuratury Roman Witkowski potwierdza jedynie, że było to spotkanie ze znajomymi. 18-latek jest trzeźwy.

Nagle ktoś mu przykłada nóż do gardła. Chłopak jest osłupiały. Jak później zezna, nie widzi twarzy sprawcy. Zastraszony, godzi się na seks z oprawcą.

Po co tam szedłeś

- Ofiary gwałtu wpadają w osłupienie, tracą poczucie kontroli nad tym, co się dzieje - tłumaczy psychoterapeuta Gabriel Strzelecki. Jego zdaniem to, jak takie osoby poradzą sobie później z sytuacją, zależy w dużej mierze od otoczenia. - Ale niestety czasem bywa tak, że otoczenie w pewnym sensie oskarża ofiarę. Nagle pojawiają się określenia w stylu ,,po co tam poszłaś/poszedłeś, dlaczego się tak prowokująco ubierasz”. To taka próba wytłumaczenia sytuacji, przywrócenia poczucia kontroli nad życiem - tłumaczy.

- Nie było u mnie policji w tej sprawie - mówi w rozmowie z ,,Głosem” pani Krystyna, mieszkanka osiedla. Nie chce, żebyśmy podali jej nazwisko w gazecie. Pan Adam, jej sąsiad, też dziwi się, że policja z nim nie rozmawiała.

- Nie jesteśmy domokrążcami, którzy chodzą od drzwi do drzwi - mówi st. sierż. Grzegorz Jaroszewicz z zespołu prasowego komendy wojewódzkiej przy ul. Kwiatowej. - Ale jeśli ktoś coś wie, to myślę, że ma obowiązek - nie tyle prawny, co społeczny - zgłosić się do jednostki policji i przekazać tam te informacje - podkreśla.

W Zespole Szkół Gastronomicznych przy ul. Okólnej - w bardzo bliskim sąsiedztwie ul. Poniatowskiego - staramy się porozmawiać z trzema uczniami. Jeden z nich na pytanie, czy nie boi się tędy chodzić po ciemku, reaguje śmiechem. Chwilę później chłopcy żartują między sobą z całej sprawy, odchodzą, nie chcą rozmawiać.

- Pewnie tak zareagowali z nerwów - mówi inny uczeń szkoły, niski, w okularach. Prosi, żebyśmy nie podawali jego nazwiska. - Ja nie mieszkam na tym osiedlu. Przyjeżdżam tu do szkoły i jestem zwykle wtedy, kiedy jest pełno ludzi, więc nie mam się czego bać - mówi.

- Chłopak był w niewłaściwym miejscu i czasie, i tyle. O takich godzinach nie chodzi się samemu - ucina 20-letni mieszkaniec osiedla. Jego rówieśniczka, wysoka blondynka, jest innego zdania. - Pewnie, że się boję. Nie tylko w nocy, nawet i w dzień - mówi. Pani Joanna idzie jeszcze dalej: - Ja swojego syna wieczorem nie puszczam nawet do sklepu. Strach, żeby gdziekolwiek chodził, nigdy nie wiadomo, czy gwałciciel nie zaatakuje znowu...

Podejrzanego brak

Strach czuć nie tylko na osiedlu. - Gdy moja 8-letnia córka szła do szkoły, o rok młodszy od niej chłopiec zapytał ją, dlaczego idzie sama, skoro w mieście grasuje pan, który zabija dzieci - mówi pan Marcin z całkiem innej części Gorzowa.

W Gimnazjum nr 9 przy ul. Zamenhoffa nauczyciele prowadzą rozmowy z uczniami. - To co prawda młodzież, która z racji wieku raczej nie chodzi sama po mieście po ciemku, ale każda okazja jest dobra, żeby mówić o bezpieczeństwie - tłumaczy dyrektorka Katarzyna Gromiec.

Rzecznik prokuratury Roman Witkowski mówi, że w sprawie nadal nie ma podejrzanego.

Agata Wolańska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.