Ich piekło jest obok nas. Na naszych osiedlach, podwórkach

Czytaj dalej
Fot. Artur Szymczak
Agnieszka Drzewiecka

Ich piekło jest obok nas. Na naszych osiedlach, podwórkach

Agnieszka Drzewiecka

Tofik był podpalany, a postrzelony śrutem Okruszek przegrał walkę o życie. Ich oprawcy żyją obok nas.

Maleńki kotek siedział w tunelu między blokami na osiedlu Sady, przy ul. Niepodległości w Gorzowie. Siedział nieruchomo, nie był w stanie chodzić, by znaleźć schronienie czy coś do jedzenia. W końcu ktoś zainteresował się nim i przekazał pod opiekę Fundacji Przyjaciele Czterech Łap.

Okazało się, że Tofikowi (bo tak go szybko nazwano w fundacji) ktoś podpalił wąsy i brwi, a do tego ma połamane biodro. Prawdopodobnie ktoś, kto znęcał się nad kotkiem, wyrzucił go przez okno. - Gdyby został potrącony przez samochód, byłoby widać inne obrażenia, otarcia, z pewnością miałby też połamane inne kości. A tu tylko to złamane biodro. Oczywiście mógł też wejść na drzewo i spaść, ale biorąc pod uwagę przypalone wąsy i brwi, uważam, że ktoś mógł go wyrzucić lub zepchnąć z balkonu - mówi Agata Leraczyk, weterynarz z gorzowskiej lecznicy DogVet, do której trafił Tofik. Lekarka zapewnia, że kotek odzyska sprawność, jest młody i kości biodra się zrosną. Teraz musi jednak większość czasu spędzać w klatce.

Tofik z lecznicy trafił do domu tymczasowego na Zawarciu. Czeka na nowy dom. - To bardzo uroczy kociaczek. Gdy wąsy odrosną, bioderko się zrośnie, kot wyzdrowieje i będzie potrzebował dobrego, kochającego domu. Mam nadzieję że znajdą się ludzie, którzy naprawią krzywdę, jaką wyrządził mu ktoś pozbawiony serca - mówi Anna Dryglas z Fundacji Przyjaciele Czterech Łap. Poza nowym domem Tofik potrzebuje jeszcze opieki lekarskiej, a to kosztuje. Fundacja prosi ludzi, którzy kochają zwierzęta, o pomoc.Pieniądze można wpłacać na konto Fundacji Przyjaciele Czterech Łap: 40 1440 1286 0000 0000 1637 3273 PKO BP, Rokitno 74-304 Nowogródek Pomorski, tytuł przelewu Tofik.

Fundacja szuka też świadków, którzy wiedzą, kto mógł znęcać się nad kotem. Wszystkim, którzy coś wiedzą na ten temat, zapewniona jest anonimowość (nr tel. 798 362 930).

Takich przypadków okrucieństwa jest więcej. - Praktycznie w każdej części miasta co jakiś czas zdarzają się przypadki znęcania się nad zwierzętami. Nie ma znaczenia, czy to nowe osiedle, czy willowa dzielnica, blokowisko albo stare kamienice Zawarcia. W lecznicy przy ul. Myśliborskiej długo walczył o życie karłowaty kotek Okruszek, którego znaleziono na ulicy Wawrzyniaka. Miał chore serce, trudności z oddychaniem, wymagał trudnej terapii. Lekarze, szukając przyczyny pogarszającego się stanu zdrowia kotka, odkryli, że ktoś postrzelił go śrutem, kot musiał długo leżeć niedożywiony i wycieńczony. To nie pierwszy w Gorzowie przypadek strzelania do kotów - mówi Anna Dryglas. Okruszek przegrał walkę o życie w minioną środę.

W ciągu ostatnich dwóch lat w gorzowskim sądzie okręgowym zapadło 12 wyroków skazujących sprawców przemocy za znęcanie się nad zwierzętami lub ich uśmiercanie. Tylko dwa były karą więzienia.

Postrzelenie psa. Albo porzucenie w lesie. Strzelanie do kota z wiatrówki. Pozostawienie psa w mieszkaniu, w upał, bez wody i jedzenia przez tydzień. Bicie psa pięścią w nos, kopanie po pysku. Przywiązanie amstaffa paskiem do drzewa w parku Słowiańskim. Wyrzucenie psa shih tzu przez okno z trzeciego piętra. Utopienie psa w Warcie przy ul. Fabrycznej. Wyrzucenie czterech szczeniaków w reklamówce do osiedlowego śmietnika. Katowanie królika. Albo świnki morskiej. Brzmi jak historia z piekła rodem? Owszem, ale to historie z naszego powiatu, jakie wymienia Marcin Maludy, rzecznik lubuskiej policji.
Gorzowska policja w ubiegłym roku prowadziła 12 spraw dotyczących znęcania się nad zwierzętami. W 2014 r. takich spraw było 18. Sprawa podpalanego i wyrzuconego z okna Tofika (piszemy o tym na str. 1) do policji jeszcze nie trafiła. - Jeśli znajdziemy jakiś trop prowadzący do sprawcy, zgłosimy to policji. Inaczej nie ma sensu, bo policja zwykle szybko umarza takie sprawy - mówi Anna Dryglas z Fundacji Przyjaciele Czterech Łapy.

- Dementuję to. Jeśli umarzamy jakąś sprawę, to w konsultacji z prokuraturą. Nigdy nie robimy tego tylko ze względu na to, że sprawa dotyczy zwierzęcia. Współpracuję z fundacjami zajmującymi się zwierzętami od dawna, i nieraz słyszałem od działaczy, że cenią sobie tę współpracę. Policja przecież rozwiązuje różne sprawy, nawet, gdy nie ma żadnych materiałów dowodowych, gdy nie ma świadków, żadnych punktów odniesienia. Wszystkie sprawy dotyczące znęcania się nad zwierzętami traktujemy tak samo poważnie, jak inne - mówi rzecznik Marcin Maludy.

W 2015 r. w gorzowskim sądzie okręgowym zapadło sześć wyroków skazujących osoby, które znęcały się lub uśmiercały zwierzęta. Tylko jeden dotyczył bezwzględnego pozbawienia wolności na 3 miesiące. Był też wyrok pozbawienia wolności (też na trzy miesiące) ale w zawieszeniu na dwa lata i 600 zł nawiązki, czy więzienia na rok i osiem miesięcy w zawieszeniu na 4 lata i 1,5 tys. zł nawiązki, czy też kara ograniczenia wolności na 10 miesięcy oraz 500 zł nawiązki i zakaz posiadania zwierząt. Dwóch oskarżonych otrzymało po 500 zł grzywny. W 2014 r. też zapadł wyrok bezwzględnego ograniczenia wolności na 3 miesiące (oraz 2 tys. zł). Poza tym był wyrok ograniczenia wolności na 10 miesięcy, na 5 miesięcy (i 500 zł grzywny) oraz trzy kary grzywny: 1000 zł, 500 zł i 300 zł.

Agnieszka Drzewiecka

Jestem dziennikarką gorzowskiej redakcji Gazety Lubuskiej, piszę o sprawach powiatu strzelecko - drezdeneckiego, a także o Gorzowie.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.