Infekcja to może być dopiero początek. Większość pacjentów skarży się po covidzie na różne dolegliwości

Czytaj dalej
Fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Maria Mazurek

Infekcja to może być dopiero początek. Większość pacjentów skarży się po covidzie na różne dolegliwości

Maria Mazurek

Pacjenci skarżą się po covidzie na różne dolegliwości. Począwszy od mgły mózgowej, przez problemy z oddychaniem, skończywszy na depresji. Rozmowa z Anną Prokop-Staszecką, pulmonologiem i immunologiem ze szpitala Jana Pawła II w Krakowie.

Anna Prokop-Staszecka, pulmonolog i immunolog ze szpitala Jana Pawła II: Będzie pani przeszkadzało, jeśli będę jeść? Nie miałam wcześniej czasu na posiłek.

Od rana? Jest 13.

Organizujemy tu kolejny oddział covidowy. Znów. To się wydaje nie mieć końca, ten koszmar. Kolega mi dziś powiedział, że on już nadaje się do psychiatry. Zastanowiłam się: wszyscy tu nadajemy się do psychiatry. Jesteśmy przemęczeni, rozgoryczeni, od prawie dwóch lat w ciągłym stresie.

Po co to pani? Osiągnęła już pani wiek emerytalny.

A nie nazwałaby pani mnie tchórzem, gdybym w takim momencie odeszła na emeryturę? Ja mam 1/3 załogi w wieku emerytalnym. Ci ludzie wciąż tu są. Mimo że ich do tego nie przymuszam, nie miałabym prawa.

Co jest najgorsze?

Bezsilność. Nie znoszę bezsilności w moim zawodzie. Lubię walczyć z przeciwnikiem, którego znam. Wiedzieć, co mam robić. Jeśli prowadzę chorego z rozsiewem nowotworowym i nie mogę mu już zaproponować terapii niosącej szansę na wyzdrowienie, to podaję mu leki przeciwbólowe, trzymam za rękę i przynajmniej wiem, że nic więcej nie mogę zrobić. A w tym przypadku - nie wiem. Bo tak mało znamy się na tym przeklętym wirusie, że zawsze pojawiają się wątpliwości: a może da się coś jeszcze zrobić, a może spróbować tego, a może tamtego? Działamy po omacku. Czasem się udaje, czasem nie. Jeśli się nie udaje - zadręczam się, zastanawiam się, co mogłam zrobić inaczej.

Któraś śmierć szczególnie panią męczy?

Przyjaciela. Nie dałam rady go uratować. Przeniosłam go na Intensywną Terapię, potem wydawało się, że jest lepiej, był już w okresie rehabilitacji. I umarł mi. To była moja klęska. Wie pani, ja bym chciała zajmować się tym, na czym się znam. A znam się na chorobach płuc, nie na covidzie. Na covidzie nikt się nie zna - jeśli ktoś twierdzi inaczej, to grzeszy pychą. Mamy za krótkie obserwacje, a medycyna to nie jest matematyka, tu dwa plus dwa nie zawsze daje cztery. My nie wiemy nawet, dlaczego ktoś przejdzie chorobę jak przeziębienie, a ktoś inny wyląduje pod respiratorem. Nie wiemy, jakie czynniki genetyczne czy immunologiczne wpływają na przebieg infekcji. Ani co jeszcze covid może schrzanić: w płucach, w układzie immunologicznym, krwionośnym, nerwowym. Jak dochodzi do tych zmian i czy one są odwracalne.

To co dziś wiemy o skutkach covida?

Nie ma narządu, którego koronawirus by nie dotknął, bo on niszczy śródbłonek, który wyściela naczynia krwionośne. A naczynia krwionośne są wszędzie. Zespół pocovidowy dotyczy przede wszystkim pacjentów, u których zakażenie miało ostry przebieg, ale nie tylko. Czasem ktoś przeszedł infekcję łagodnie, a skarży się na skutki zakażenia. Bardzo różne: psychiatryczne, neurologiczne, kariologiczne, pulmonologiczne, okulistyczne czy na dolegliwości bólowe.

Według badań grupy ds. covida przy Uniwersytecie Warszawskim prawie wszyscy pacjenci do kilku tygodni po zakażeniu mieli problemy z koncentracją, pamięcią, motywacją. Zbieżne z tym są wyniki zagranicznych badań opublikowanych w „Nature” - 80 proc. ozdrowieńców cierpi na minimum jedno z 55 chronicznych zaburzeń pocovidowych, z których najczęstsze to zmęczenie (58 proc. badanych), mgła mózgowa (27 proc.) i problemy z oddychaniem (24 proc.)

Na całym świecie prowadzone są tysiące badań na ten temat. Przyglądam się im, ale musiałabym nie zajmować się niczym innym, żeby móc powiedzieć, że jestem na bieżąco. Za to mam już własne obserwacje. Prowadzę sporo osób z pocovidowymi zmianami w płucach. Trafiają do nas z nasilonym kaszlem, gorszą tolerancją na wysiłek, z dusznością.

Te zmiany w płucach z czasem się cofają?

U jednych tak, a u innych przeciwnie - mają tendencję do nasilania się. Nie wiemy, dlaczego.

Na czym te zmiany polegają?

Na wysięku w pęcherzykach płucnych. U części osób to się resorbuje - czyli po kilku tygodniach czy miesiącach płuca wracają do stanu sprzed choroby. U niektórych jednak dochodzi do zwłóknień. A te są już nieodwracalne. Za tym idzie niewydolność płuc, bo nie ma już pęcherzyków, zamiast nich jest tkanka włóknista. Nie chcę straszyć ludzi. Nasze obserwacje są zaledwie roczne, więc to za wcześnie, żeby mówić, że dwa, pięć czy dziesięć procent pacjentów z zespołem pocovidowym będzie miało zwłóknienie płuc. Zresztą, jeśli szybko wyłapiemy zmiany, to nie jesteśmy tak całkiem bezradni, bo już próbuje się stosować leki - na razie są na rynku dwa - które mają za zadanie spowalniać te zmiany.

Tylko jak wyłapać te zmiany szybko?

Każdy, kto przeszedł zakażenie - nawet skąpoobjawowe - powinien po półtora do trzech miesięcy po infekcji zrobić komplet badań kontrolnych: EKG, morfologię, CRP, elektrolity, kreatyninę, próby wątrobowe i - jeśli chodzi o moją specjalizację - rentgen płuc. Inna sprawa, że teraz cała służba zdrowia jest tak zapchana, że dostęp do lekarzy jest mocno utrudniony. Ostatnio podsłuchałam rozmowę w kolejce do apteki. Panie skarżyły się, że czują się po covidzie gorzej, ale termin do pulmonologa jest dopiero za kilka miesięcy. Czyli jest mnóstwo osób, które potencjalnie te zmiany mają, ale są niezdiagnozowane.

Powiedzmy, że na rentgenie zauważacie coś niepokojącego. Co dalej?

Kwalifikujemy do obserwacji.

Brzmi jak „jest z panem źle, ale proszę już sobie iść”.

Nie, to nie tak, że obserwujemy i nie robimy nic. Po trzech miesiącach pacjent przechodzi kolejne badania. Jeśli widzimy, że te zmiany się nie cofają, to próbujemy leczyć. Do tej pory głównie objawowo, ale pojawiają się nowe możliwości, leki, techniki - i będą pojawiać się kolejne.

Jakiej części ozdrowieńców dotyczą te problemy?

Tego nie wiemy.

Dlaczego?

Bo nie wiemy, jaki był stan pacjenta przed covidem. Takich, którzy przychodzą z badaniami sprzed zakażenia - żebyśmy mogli je ze sobą porównać - jest niewielu. Zazwyczaj chory przychodzi i mówi: „Przed covidem byłem zdrowy, a w tym momencie mam niewydolność oddechową, niewydolność krążeniową i płyn w płucach”. Ale skąd ja mogę wiedzieć, czy on wcześniej nie miał niewydolności, a covid tylko nie pogorszył sprawy? Bo covid ma to do siebie, że wybiera „słabe punkty” i tam atakuje. A potem się mówi, że covid wywołał raka, udar, zawał - może tak, a może nie, to będziemy wiedzieli za kilka lat. Mam pacjentów zdiagnozowanych onkologicznie przed pandemią. Zaniedbali sprawę, a potem trafili do nas przy okazji covida z ogromnymi problemami. Te sprawy nałożyły się na siebie, covid pogorszył rokowania - ale to nie tak, że wywołał nowotwór.

Niedługo wejdą nowe leki na covid. Wierzy w nie pani?

Mam wątpliwości. Już pani mówiłam: my działamy po omacku. Ja nie wiem, czy po latach nie okaże się, że te leki, które my teraz podajemy - albo zaraz będziemy podawać - nie okażą się tak samo nieskuteczne jak byśmy podawali pacjentom rutinoscorbin. To nowy, dziwny wirus, który wymyka się spod jakiegokolwiek nadzoru immunologicznego. Nasz układ immunologiczny jest jak armia, która broni nasz organizm przed wdarciem się szkodliwych patogenów, a jak już się to wydarzy - walczy z nimi. Natomiast w przypadku koronawirusa często przegrywa, tworzy się burza cytokinowa, a potem już - jak w domino - wszystko zaczyna się sypać, cały organizm. I my nie wiemy, dlaczego. Ani jak temu zapobiec. Dlatego nie dziwię się, że ludzie kurczowo chwytają się każdej nadziei, próbują każdej możliwej terapii - czy ma ona sens, czy nie. Ja od pacjentów słyszałam już wszystko: że żądają leczenia amantadyną, ale też sodą oczyszczoną czy sokiem z cytryny. Dlatego tak cieszyliśmy się na szczepionki. Wierzyliśmy, że one przerwą pandemię, że wrócimy wszyscy do normalności. Że to będzie cud.

A tu rozczarowanie dekady. Pandemia trwa, normalności nie ma, ludzie po dwóch dawkach chorują i umierają. Szczepienia zawiodły?

Zawiedli ludzie, nie szczepienia. Od początku mówiło się, że aby powstrzymać pandemię, zdecydowana większość ludzi musi się zaszczepić. A ilu Polaków się zaszczepiło?

Chyba 53 procent.

Gdyby zaszczepiło się 90, to dzisiaj pandemii w Polsce by nie było. Zachorowań byłoby dużo mniej, zgonów - prawie w ogóle. Opowiem pani historię sprzed kilku tygodni: spotkanie rodzinne, było z 10 osób, w tym dwie nieszczepione. I jedna z nich była uprzejma przyjść z objawami infekcji na przyjęcie, gdzie były osoby szczepione, ale z obniżoną odpornością. I one zachorowały.

Pani jest za obowiązkowymi szczepieniami?

Ja przede wszystkim nie przyjmuję argumentu, że szczepienia ograniczają czyjeś swobody obywatelskie. A pani nie ma ograniczonych swobód, że pani musi teraz siedzieć tu w maseczce? Dzięki komu teraz pani siedzi w maseczce?

Tylko że ten zły pijar szczepień, te dyskusja, podziały - to wszystko poszło już tak daleko, że przestaję się dziwić tym, którzy najzwyczajniej boją się zaszczepić.

Ma pani rację, ludzie się boją. Ostatnio dzwoni do mnie pacjent i pyta, czy ma zaszczepić się na grypę. Odpowiadam, że nie zaszkodzi, ale czy na covid już się szczepił? Na covid nie, boi się. Widzi pani, do czego dochodzi? Jest pandemia, a on boi zaszczepić się na covid, ale nie boi się zaszczepić na grypę. Ale tak właśnie działa ta spirala dezinformacji, niechęci, te podziały. Polacy, jak spojrzeć na historię, zawsze dzielili się, kłócili. Jedni przeciw drugim. Po drugie zawsze doszukujemy się jakiegoś spisku. Teraz na tapecie jest spisek firm farmaceutycznych. Jasne, produkcja tych szczepionek to są miliardowe dochody. Ale wie pani co? Nie obchodzi mnie to. Ja się szczepię, bo chcę żyć tu i teraz, cieszyć się wnukami, może wreszcie odpocząć na emeryturze. Chcę być zdrowa i żeby ludzie, których kocham, byli zdrowi oraz szczęśliwi. Żeby mogli żyć w normalnym świecie.

Maria Mazurek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.