Tomasz Rusek

Jak rządzi prezydent Wójcicki? - Jak Jędrzejczak

Grzegorz Witkowski - pierwszy "Człowiek dla miasta" Fot. Tomasz Rusek Grzegorz Witkowski - pierwszy "Człowiek dla miasta"
Tomasz Rusek

Rozmowa z Grzegorzem Witkowskim z "Ludzi dla miasta".

Ludzie dla Miasta, ekipa, która zmieniła rok temu władze w mieście, zaczęła się od ciebie i twoje walki o wstrzymanie wycinki drzew w alejkach na ul. Marcinkowskiego. Pytanie: dalej jesteś człowiekiem dla miasta?
- Tak, ale dziś LdM to już inna bajka. Organizacja, stowarzyszenie, sformalizowana sprawa. Jestem nawet w zarządzie, ale nie angażuję się i nie udzielam jak kiedyś - mówi Grzegorz Witkowski.

Dlaczego?
- Robię swoje, idę inną ścieżką.

Bo to nie to, co kiedyś?
- Tak, sporo się zmieniło i mimo, że idziemy w tym samym kierunku, to jednak już nie tak "ramię w ramię".

„Dziś nic nie jest takie same. Wtedy była moc, nadzieja i wiara. Dziś mamy jednoosobowe rządy gada, złego doradcy”. To twoje słowa z Facebooka, z dyskusji na temat podsumowania pierwszego roku nowej władzy. Gorzkie.
- To wynika z całej tej sytuacji... Przed wyborami było nas 12 osób, ludzi dla miasta, jeszcze wtedy skrzykniętych nieformalnie. Chcieliśmy obalić niszczący to miasto system totalitarny, którego twarzą był poprzedni prezydent, a hasłem powtarzane przez niego i jego urzędników „nie da się”.

Grzegorz Witkowski - pierwszy "Człowiek dla miasta"
Tomasz Rusek Grzegorz Witkowski - pierwszy "Człowiek dla miasta"

No i wygrał wasz kandydat: Jacek Wójcicki, a wasi kandydaci na radnych stali się w radzie drugą siłą! Skąd więc te gorzkie słowa powyżej?
- Bo nie udało się zrobić tego, co sobie wszyscy nawzajem obiecaliśmy. Miały być inne, lepsze, wspólne rządy. Mieliśmy mieć wpływ na miasto, mieliśmy je zmieniać dzięki pomysłom ludzi, którzy tworzyli sztab i całą ekipę. Byli wśród nas architekci, inżynierowie, spece od pomocy społecznej, kultury, zieleni. To nie była jakaś zbieranina. Ale nagle, po wyborach, okazało się, że do niczego się nie nadajemy, nie mamy na nic wpływu, a nasze pomysły odbijają się znowu od hasła „nie da się”, tylko że tym razem mówią to urzędnicy prezydenta Wójcickiego. A nie tak się z prezydentem umawialiśmy. Nie takie były ustalenia. Tymczasem wystarczyło kilka miesięcy od wyborów i już się zmienił w swojego poprzednika.

Mówisz: „Prezydent Wójcicki” - nie byliście na ty?
- Wszyscy w sztabie byliśmy z nim na ty. Tylko że to był inny człowiek.

Inny? To znaczy?
- Namówiliśmy do startu a potem robiliśmy kampanię Jackowi, młodemu samorządowcowi z ideałami, z werwą, ikrą, który był jednym z nas. Nie wiem, co się z nim stało. Dziś jest polityk: prezydent Wójciki. Jest dokładnie tym, kim sam kiedyś nie chciał być.

Mocne słowa.
- Bo i mocne jest rozczarowanie. Ludzie wybierali Jacka Wójcickiego, rzutkiego, sympatycznego, czującego miasto samorządowca. A kogo mają? Zupełnie innego człowieka. Wójcicki odleciał i nawet nie rządzi miastem.

Słucham?
- Prezydent ma mnóstwo spotkań. Cały dzień. Jedno za drugim. Naprawdę. Człowiek, urzędnik, przedszkole z wizytą, człowiek, gość i tak to leci całymi godzinami. Ma kalendarz zapisany co do minuty. Wiem, bo kiedy znalazł dla mnie czas, to wszedłem spóźniony, bo ten przede mną już był spóźniony, a wyszedłem po czasie, i ten za mną też już był spóźniony. Tak to wygląda. Faktycznym zarządcą magistratu i osobą, która o wszystkim decyduje, jest w tej sytuacji pan doradca. On rządzi, on dzieli, robi rozgrywki, nakręca, napuszcza, używa kontaktów i koneksji do swoich gierek. Wszedł jak w masło w ten postjędrzejczakowy system niepewności. Wszystko jest niby legalne i zgodne z prawem, ale nie tak miała wyglądać nowa władza. Pan doradca odsunął przez te miesiące wielu ludzi od prezydenta Wójcickiego. To nie tylko moje obserwacje.

Wiem, Alina Czyżewska też mówiła w tym kontekście o doradcy Adamie Piechowiczu. Tylko dziwi mnie jedno. Przecież Piechowicz doradza Wójcickiemu od lat. Wiedzieliście o tym. Skąd te zaskoczenie?
- Sądziliśmy, że pozostanie doradcą na odległość, że nie przyjedzie do miasta by sączyć prezydentowi jad do ucha. On zrobił z nas wrogów prezydenta i teraz chroni go przed nami(uśmiech). Mam już dość milczenia w tej sprawie.

Namówiliśmy do startu a potem robiliśmy kampanię Jackowi, młodemu samorządowcowi z ideałami, z werwą, ikrą, który był jednym z nas. Nie wiem, co się z nim stało. Dziś jest polityk: prezydent Wójciki. Jest dokładnie tym, kim sam kiedyś nie chciał być.

A może przemawia przez was gorycz? Liczyliście, że po zmianie władzy załapiecie się na coś w mieście? Że odmieni się wasz los?
- Przecież ja to mówię wprost: tak, chcieliśmy mieć wpływ na miasto, współdecydować o nim, mamy ku temu predyspozycje, wykształcenie, plany. Do dziś mam listę zadań przygotowywaną do realizacji po wygranych wyborach! Nikt z nas nie chce etatu "podlewacza paprotki", my chcemy pracować! Znamy miasto, wiemy czym żyje, gdzie są problemy, chcieliśmy je diagnozować i rozwiązywać. Najgorsze jest to, że taki obrót rzeczy bezpowrotnie niszczy entuzjazm, energię i nadzieje, jakie miały tysiące ludzi głosujących na prezydenta Wójcickiego. W ten sposób dochodzimy do wniosku, że rewolucja zjadła swoje dziecko, a my powinniśmy znowu znaleźć kogoś, kto zmieni miasto. Ale drugi raz będzie to dużo trudniejsze… Bo okazuje się, że choć zmienił się prezydent, to załatwia się problemy po staremu, jak za Jędrzejczaka.

To znaczy?
- Miasto ma wiele problemów, więc zamiast skorzystać z lokalnych specjalistów zatrudnia pana z Poznania czy z Krakowa, on przyjeżdża, szykuje kilkadziesiąt kartek z ogólnie dostępną statystyką i danymi o mieście, przekleja jakieś gotowce z podobnych opracowań o innych miastach, dorabia trochę ideologii, inkasuje kilkadziesiąt tysięcy i już. Kompletnie nie wykorzystuje się przy tym wiedzy i umiejętności nas, ludzi stąd.

No ale są przecież konsultacje.
- Proszę Cię… W jeden rok z konsultacji zrobiono karykaturę. Na te miejskie, robione na szybko i z musu, przychodzi garstka tych samych ludzi. Na LDMowe, chociażby ostatnie dotyczące kultury, przyszło kilkadziesiąt osób, w tym większość żywo zainteresowanych, ciekawych, aktywnych, działających w tej sferze. A już konsultacje w sprawie konsultacji to nieporozumienie.

Po roku możesz powiedzieć, że to cały czas jest twój prezydent?

- (Bardzo długa cisza, westchnięcie) Liczę, że prezydent Wójcicki się ocknie. Rok stracony, ale są jeszcze trzy, by coś zmienić, wrócić do pierwotnego planu, do ludzi, którzy w niego uwierzyli i chcieli z nim zmieniać Gorzów. Przecież to kwestia chęci, zaangażowania. To widać w małych rzeczach. My w trzy miesiące zamieniliśmy 230-metrową ruinę w Grotę Sztuki i to bez żadnego wsparcia ze strony magistratu (lokal pod łaźnią miejską – dop. red.). A wielkie miasto z milionami w budżecie i setkami urzędników, mając kilkudziesięciotysięczny budżet, nie potrafiło w rok dostosować do współczesnych czasów dwóch zapuszczonych ubikacji w budynku na rogu ul. Chrobrego i Borowskiego (oddanego pod działalność artystyczną – dop. red.). Ta niemoc, brak pomysłu i „nie da się” mnie złości i przeraża.

A co się przez ten roku udało?
- Jest pomysł na bieżące inwestycje. To widać: drogi się zmieniają, dziury znikają. Tylko że tak samo byłoby z każdym innym prezydentem: Jędrzejczakiem, Kowalskim, Nowakiem. To żadna zmiana jakościowa.

Co jeszcze?
- Nie wiem. Naprawdę. Ten rok to kontynuacja rządów Jędrzejczaka. Tylko że przynajmniej wtedy był król – czyli Jędrzejczak, i wiedzieliśmy, kto za to wszystko odpowiada. A dziś? To rządy Wójcickiego czy doradcy? Nie tak miało być. Nie tak.

Tomasz Rusek

Najwięcej moich tekstów znajdziecie obecnie na stronie międzyrzecz.naszemiasto.pl. Żyję newsami, ciekawostkami, inwestycjami, problemami i dobrymi wieściami z Międzyrzecza, Skwierzyny, Trzciela, Przytocznej, Pszczewa i Bledzewa.
To niezywkły powiat, moim zdaniem jeden z najpiękniejszych (i najciekawszych!) w Lubuskiem. Są tam też wspaniali ludzie, z którymi mam szansę porozmawiać na facebookowym profilu Głos Międzyrzecza i Skwierzyny. Wpadnijcie tam koniecznie. Udało się nam stworzyć wraz z ponad 15 tysiącami ludzi fajne, przyjazne miejsce, gdzie znajdziecie newsy, piękne zdjęcia, relacje z ważnych wydarzeń i - codziennie! - najnowszą prognozę pogody. Bo od pogody zaczynamy dzień.


Staram się pilnować najważniejszych spraw i tematów. Sporo piszę o:


jeziorze Głębokim, o inwestycjach, czy atrakcjach turystycznych, ale poruszamy (MY - bo wiele tematów do załatwienia i opisania podpowiadacie Wy, Czytelnicy) dziesiątki innych spraw. 
Dlatego przy okazji wielkie dzięki za Wasze komentarze, opinie, zaangażowanie i wsparcie.



Zdarza się też, że piszę o Gorzowie. To moje rodzinne miasto, które - tak lubię myśleć - znam jak własną kieszeń. Cały czas się zmienia, rozbudowuje, wiecznie są tu jakieś remonty i inwestycje, więc pewnie jeszcze przez lata nie zabraknie mi tematów!



 


Do Gazety Lubuskiej (portal międzyrzecz.naszemiasto.pl jest jej częścią) trafiłem niemal 20 lat temu. Akurat zakończyłem swoją kilkuletnią przygodę z Radiem Gorzów i Radiem Plus, więc postanowiłem się sprawdzić w słowie pisanym (choć mówione było świetną przygodą). I tak się sprawdzam, i sprawdzam, i sprawdzam. Musicie bowiem wiedzieć, że Lubuska sprzed nastu lat i obecna to zupełnie inne gazety. Dziś, poza pisaniem, robimy zdjęcia, nagrywamy filmy, przygotowujemy relację. Żaden dzień nie jest takim sam. I chyba dlatego tak lubię tę pracę.

Lubię też:



  • jazdę na rowerze

  • pływanie

  • urlopy

  • gołąbki

  • seriale

  • lenistwo



nie przepadam za:



  • winem

  • górami

  • ogórkową

  • tłumem

  • hałasami

  • wczesnym wstawaniem (aczkolwiek nieźle mi wychodzi!)



OK, w ostateczności mogę zjeść ogórkową.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.