Jaka piękna katastrofa. Powrót afery taśmowej

Czytaj dalej
Fot. Adam Jankowski
Dorota Kania

Jaka piękna katastrofa. Powrót afery taśmowej

Dorota Kania

Najpierw gen. Piotr Pytel, były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego w rządzie PO-PSL w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” stwierdził , że „Rosja już tu jest” i oskarżył rządzącą partię o realizowanie interesów Moskwy - m.in. za sprawą agentury ulokowanej w rządzie. Po tych wywodach wiatru w żagle nabrali politycy opozycji, którzy przez wszystkie przypadki odmieniali prorosyjskość PiS i podawali przykłady, które nie miały wiele wspólnego z logiką.

Mimo to tezy, głoszone przez gen. Pytla, komentował na łamach „GW” były szef Wojskowych Służb Informacyjnych, gen. Marek Dukaczewski - przypomnijmy - szkolony w ZSRS wieloletni funkcjonariusz komunistycznych wojskowych służb specjalnych. Jego zdaniem postawa polityków PiS wychodzi naprzeciw oczekiwaniom Rosji.

(Nie)wiarygodność Marcina W.

Kolejnym „dowodem” na współpracę obecnej władzy z Rosją miały być zeznania Marcina W., wspólnika Marka Falenty, które w ostatnim wydaniu tygodnika „Newsweek” opisał Grzegorz Rzeczkowski. Nawiązał on do afery taśmowej, która w 2014 roku wstrząsnęła polska polityką. Tygodnik „Wprost” opublikował wówczas kompromitujące nagrania rozmów polityków, urzędników państwowych i biznesmenów. Ujawniono taśmy m.in. z rozmów ówczesnego szefa NBP Marka Belki oraz ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza, byłego ministra transportu Sławomira Nowaka i byłego wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza, byłego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego i byłego ministra finansów Jana Rostowskiego oraz biznesmenów kojarzonych z ówczesna władzą - wszyscy swobodnie rozmawiali nie wiedząc, że są nagrywani przez kelnerów, którzy nagrania przekazali Markowi Falencie .

Teraz do tej afery wrócił redaktor „Newsweeka”, przywołując zeznania Marcina W. Wspólnik Marka Falenty miał zeznać, że Falenta sprzedał nagrania rosyjskim służbom zanim zostały one ujawniane przez media, a następnie przejęte przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Z artykułu „Newsweeka” można się dowiedzieć, że zeznania Marcina W. są wiarygodne, ponieważ był on badany wykrywaczem kłamstw i że „możemy mieć do czynienia z potężną aferą szpiegowską”. Natychmiast temat podchwycili politycy opozycji i sprzyjające jej media. Na łamach „Gazety Wyborczej” niezastąpiony Marek Dukaczewski stwierdził: „Jeśli Falenta sprzedał taśmy Rosji, to zmianę władzy w 2015 r. inspirowały służby rosyjskie”. Donald Tusk domagał się powołania komisji śledczej, przekonując, że w 2015 roku zmiana władzy była na rękę Rosji. O konieczności powołania komisji śledczej mówili także inni politycy PO, chociaż w czerwcu 2015 zagłosowali przeciw jej powołaniu.

Michał Tusk z drogą reklamówką „Biedronki”

Komentarzom i oskarżeniom o związki PiS z Rosją nie było końca do czasu, gdy Prokuratura Krajowa opublikowała na swojej stronie zeznania Marcina W., dotyczące wątków, o których nie napisał redaktor „Newsweeka”. Można w nich przeczytać m.in. o łapówkach dla polityków PO i o... wręczeniu synowi byłego premiera, czyli Michałowi Tuskowi, w reklamówce z „Biedronki” 600 tys. euro. Marcin W. nie wiedział do końca, do kogo ostatecznie miały trafić pieniądze: „Nie wiem, czy chodziło o partię, czy o samego Donalda Tuska, czy o rząd w znaczeniu wówczas rządzących Polską” - zeznał.

Cała sprawa na pewno jest rozwojowa: można kupić popcorn i spokojnie obserwować dalszy rozwój sytuacji, mając w pamięci opinię redaktora „Newsweeka” Grzegorza Rzeczkowskiego, który stwierdził, że „prokuratura w akcie oskarżenia w tej sprawie, w której Marcin W. składał wyjaśnienia, oceniła wysoko jego wiarygodność jako świadka”.

Dorota Kania

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.