Jeden drift na trajce i każdy zaraz ma banana, czyli uśmiech na twarzy
- Oprócz trajek z czasem będziemy robić inne ciekawe... zabawki dla dorosłych - mówi Robert Witek, twórca nietypowych pojazdów.
Trajka - wielu pewnie zapyta, cóż to takiego? To pojazd trójkołowy. Tył przypomina gokarta, przód to zazwyczaj 26- calowe koło. Skąd akurat takie zestawienie? - Przednie koło pochodzi z roweru typu: fat bike (po angielsku dosłownie: gruby rower - dop. red.), czyli takie bardzo szerokie. Tył jest z gokarta. Na małych kółkach są nakładki. To one dają mniejszą przyczepność i umożliwiają jazdę bokiem - tłumaczy Robert Witek.
Trajki pan Robert wypatrzył w internecie. Od razu mu się spodobały. W Ameryce znane są już od wielu lat. Od roku powstają w skwierzyńskim warsztacie. Tam wykonano prototyp.
Konstruktorów jest dwóch, bo pan Robert pracuje z kolegą. Obaj mają doświadczenie w budowaniu różnych pojazdów. W tym samochodów rajdowych. Wyremontowali też niejeden motocykl.
Trajka ma czterosuwowy silnik spalinowy o pojemności 200 cm sześc. i mocy około 6,5 KM. Ale to nie jest to taki zwykły silnik. - Odblokowujemy go i wzmacniamy, przystosowujemy specjalnie do trajki, by móc poszaleć - wyjaśnia Robert Witek. Prędkość maksymalna na standardowym przełożeniu to 60 km/h. - Można to zmienić. Zmieniając zębatkę, ale nie jest to potrzebne. Taka prędkość to i tak szybko, a tu chodzi o drift (to jakby ślizg - dop. red.) - tłumaczy pan Robert i puszcza oko...
Gdzie można czymś takim pojeździć? - Jak gokartem, można po torze, ale nie tylko. Wystarczy kawałek względnie prostego placu betonowego, asfaltowego lub polbruku - wyjaśnia konstruktor. A dla kogo jest taki wehikuł? - Dla każdego, ale z rozsądkiem - zaznacza pan Robert.
Niestety trajki nie zarejestrujemy. Nie nadaje się do "normalnej" jazdy. - Chociażby dlatego, że jest za niska - tłumaczy Robert Witek. To nie wszystko. Brak homologacji, pasów, oświetlenia i ogólne przepisy uniemożliwiają rejestrację pojazdu. Ale zabawa jest przednia...