Anna Klaman

Jenieckie obozy z góry będzie lepiej widać

Dr Dawid Kobiałka jest pracownikiem naukowym PAN. Na projekt zdobył fundusze z Narodowego Centrum Nauki. Fot. Anna Klaman Dr Dawid Kobiałka jest pracownikiem naukowym PAN. Na projekt zdobył fundusze z Narodowego Centrum Nauki.
Anna Klaman

Dr Dawid Kobiałka z PAN weźmie pod cyfrową lupę nasze okolice.

Dawid Kobiałka jest chojniczaninem, skończył Liceum im. Filomatów Chojnickich. Teraz ten doktor archeologii pracuje w PAN.

Dr Dawid Kobiałka pracuje w Instytucie Archeologii i Etnologii Państwowej Akademii Nauk. 1 listopada rozpoczął projekt dotyczący dziedzictwa militarnego na terenach zalesionych.

Jednym z przedmiotów jego studiów będą podchojnickie lasy, a najważniejszym z badanych miejsc - relikty obozów jenieckich z czasów I wojny światowej - pod Czerskiem i Tucholą.

Ważny walor edukacyjny

W Polsce archeologia, gdy mowa o wojennych czasach, dopiero raczkuje, podczas gdy na świecie już dawno odkryli jej znaczenie. Tak więc Kobiałka, uprzedzająco zauważa, że może dla wielu to nie tak fascynujące jak wykopaliska w Egipcie. Wiadomo - faraoni bardziej oddziałują na wyobraźnię, ale - zwraca uwagę, że za kilkanaście lat - takie badania będą szczególnie cenne dla potomnych. Warto, byśmy już teraz o nie się zatroszczyli. Kilka razy zaznacza, że w projekcie równie ważny jest jego walor edukacyjny. No bo przecież jest tak, że przed archeologami, w takich miejscach, jak obozy pod Czerskiem czy w Tucholi, pojawili się już wcześniej różnej maści poszukiwacze. Niestety, efekty ich pasji są niszczycielskie. Kobiałka ma nawet w swoich archiwach fotki po ich wizytach. Archeolog z dużą nadzieją patrzy przede wszystkim na teren obozu pod Czerskiem (tak właśnie go nazywa, a nie, jak się przyjęło - pod Łukowem). Przede wszystkim - teren cmentarza jest tylko częścią obozu, reszta kilkudziesięciohektarowego miejsca jest przecież porośnięta lasem. I jest tak, że gdy ktoś jest tam na grzybach, nie ma pojęcia, że właśnie stanął na przykład w miejscu dawnego 40-metrowego baraku. Z tej perspektywy nie jest to zauważalne dla oka. Szczęśliwie, w XXI w. archeologia korzysta z nowych metod badawczych - wykopaliska nie są już jedyną metodą.

Ale dr Kobiałka nie wyklucza, że w przyszłości, oby niedalekiej, uda się zdobyć fundusze na projekt, w którym zakładane są tradycyjne stanowiska badawcze (to byłby olbrzymi koszt). Pokazuje nam obecnie dostępne zdjęcia zeskanowanych terenów (szukajcie ich pod tekstem na www.pomorska.pl). Już robią wrażenie - widać zarysy baraków i ziemianek czy na przykład linię okopów wzdłuż Brdy - tereny koło Rytla. A to dopiero przedsmak tego, czego sam dokona w ramach projektu. Teren Polski już został zeskanowany w ramach projektu Leader. Kobiałka chce te badania powtórzyć - mają być dokładniejsze i po ich opracowaniu (skomplikowane prace w programie komputerowym) będziemy mieli już dokładniejszy opis rzeczywistości. Łatwiej będzie wyobrazić sobie nam, jak niemieckie obozy jenieckie wyglądały za czasów ich funkcjonowania.

Skanowanie z samolotu

Skanowanie laserowe będzie wykonane z pokładu samolotu - zajmie się tym na zlecenie specjalna firma. Projekt jest dwuletni - zakłada się, że stanie się to między 1 listopada 2017 a 31 października 2018 r. Kobiałka dodaje, że obóz jeniecki w Tucholi nie przedstawia już takiego znaczenia, jak ten pod Czerskiem. Niestety, jest bowiem zabudowany. - Tam powstało osiedle mieszkaniowe - mówi archeolog.

Ludzie mieszkają na terenie dawnego obozu i te tereny zostały bezpowrotnie zniszczone.

Na terenie jednego z obozów będą też badania geofizyczne. Kobiałka z pasją mówi też o rytach na drzewach z czasu II wojny światowej, ale te już nie są z naszego rejonu, tylko spod Chyciny. A do 31 października 2017 r. z Fundacją POMOST przeprowadzone będą ekshumacje grobów niemieckich znajdujących się w lasach - na przykład Czapiewicach, ale także dwóch innych lokalizacjach. A więc - XX w. też już trzeba odkrywać. Dla potomnych.

Anna Klaman

Praca w naszym zawodzie bardzo się zmieniła przez ostatnie lata. A my poddawani jesteśmy ciągłym próbom. Staramy się też nadążać za nowinkami technologicznymi. Wszystko to uczy pokory. Relacjonując, opisując wydarzenia, pamiętamy, że robimy to dla Państwa. Jesteśmy trochę jak zdziwione wszystkim dzieci. Dziwimy się, pytamy, piszemy, ale też czytamy. Jak bez tego moglibyśmy zachęcać do lektury? Sama przeszłam ostatnio na cyfrowe prenumeraty moich ulubionych tygodników. Takie czasy - jesteśmy online, więc i czytamy online. Lekturą właśnie - pomijając Netflixa :) - wypełniam swój wolny czas. Dla mnie i moich kolegów dziennikarstwo to nieustanna przygoda i adrenalina, od której jesteśmy już chyba uzależnieni. Każdy dzień jest inny, a każdy tekst stanowi test naszej użyteczności. Dla Państwa - naszych Czytelników! Wierzymy, że jesteśmy Wam potrzebni. I to dodaje nam skrzydeł, gdy trzeba nagle - wieczorem lub w nocy - pojechać tam, gdzie powinniśmy być. Wiele się dzieje, bo i Państwo tyle robicie. Współpracujecie, tworzycie społeczeństwo obywatelskie. Władza - przynajmniej z założenia - powinna pracować dla Nas, ale to Wy poświęcacie wolny czas dla dobra wspólnego. A więc opisujemy. Zdarza się, że wytykamy błędy. No i nieustannie czekamy na tematy od Państwa, bo, co tu dużo kryć, to Wy najlepiej wiecie, co w trawie piszczy! Macie kłopot, coś Was denerwuje? Zachęcamy do kontaktu z nami.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.