Jubileusz 50-lecia kapłaństwa księdza Jana Trutego

Czytaj dalej
Fot. Eliza Gniewek-Juszczak
Eliza Gniewek-Juszczak

Jubileusz 50-lecia kapłaństwa księdza Jana Trutego

Eliza Gniewek-Juszczak

W ubiegłą niedzielę w kościele pw. św. Michała Archanioła w Nowej Soli ksiądz Jan Truty obchodził jubileusz 50-lecia kapłaństwa. Była uroczysta msza św., kwiaty i w prezencie m.in. portret. Zanim ksiądz Jan trafił do Nowej Soli 25 sierpnia 1988 roku przez 10 lat był proboszczem w Skąpem, wcześniej pracował też w parafiach w Witnicy i Żaganiu.

Pamięta Ksiądz moment odnalezienia powołania?
Zaczęło się nietypowo. Miałem 13 lat. W niedzielę trochę wolnego czasu było. Postanowiliśmy z kolegami iść na ryby, jeszcze były wtedy ryby w górskich rzeczkach. A mama na to: „teraz nie idź, bo ludzie z kościoła wracają”. Odpowiedziałem, że ja i tak księdzem nie będę. To zdanie potem dręczyła mnie cały czas.

Jakie było pierwsze wrażenie w Nowej Soli?
Wiadomo, że jak się przychodzi z wioski do miasta, to szok. Jak przyszedłem do kościoła na pierwszą msze świętą zobaczyłem dużo ludzi. Ale dwóch wikarych mówiło mi, że sobie poradzimy. I tak pomału wchodziłem w parafię.

Przyszedł Ksiądz do Nowej Soli w 1988 roku. Przełom lat 80. i 90. dla miasta był szczególnie trudny.
Było widać w kościele, że ludzie są przygnębieni, sfrustrowani. Po kolędzie prosili, żeby wpłynąć na władzę, aby zakłady wróciły. W Odrze czy Dozamecie dużo ludzi pracowało. Nic się nie dało zrobić. Biedę widać było na każdym kroku. Kiedy zaczął się XXI wiek, zaczęły się też pozytywne zmiany. Jeździłem po strefach przemysłowych, widziałem że powstają zakłady. Jak powstawała Gedia pytałem, co robią, ile osób zatrudniają, ile płacą. Pamiętam spotkania z prezydentem Wadimem Tyszkiewiczem, kiedy mówił, że szuka ludzi, którzy by zainwestowali w Nowej Soli. A potem widziałem, jak te zakłady zaczynały się budowa.

Najbardziej wzruszające momenty w posłudze kapłańskiej?
Śmierć młodych ludzi. Czy jak dzieci płaczą na pogrzebie, bo mama, czy tata nie żyje. Człowiek też przeżywa, nie jest drewnem, żeby nie przeżywał takich momentów w życiu parafii. Były też bardzo miłe wydarzenia, jak peregrynacje Matki Bożej Rokitniańskiej, czy Pięciu Braci Męczenników czy obrazu Jezusa Miłosiernego. Oczywiście trzeba było przygotować parafię do tych wydarzeń, aby były owoce tego. Jak w każdej społeczności są momenty radosne i trudne. Muszę powiedzieć, że przez tyle lat nie doznałem żadnej przykrości.

Sukcesy w parafii?
Mamy organizacji przy kościele jak „mrówków”. Czasem w salce katechetycznej więcej prądu zużywa się niż w kościele.

Co teraz Ksiądz będzie robił?

Na razie wrócę do Morawczyny. Będę pacierze odmawiał, gazetę czytał, po górach chodził i do lasu na jagody, patrzył na Giewont jak będę odprawiał mszę świętą. Nie wiem jeszcze jak będzie. Jeśli nowy proboszcz powie, żebym został, to tam odpocznę i wrócę.

Eliza Gniewek-Juszczak

Opisuję to, co dzieje się w powiecie nowosolskim, ale także to, co dotyczy mieszkańców całego województwa lubuskiego. Ciekawią mnie przepychanki polityczne, przemiany gospodarcze w regionie i emocjonują ludzkie sprawy. Piszę o religii, ale też tym, co się buduje. Lubię odkrywać ciekawostki Nowej Soli, Kożuchowa, Otynia, Bytomia Odrzańskiego i Nowego Miasteczka oraz wielu innych miejscowości. Publikuję artykuły w Gazecie Lubuskiej oraz na portalach www.gazetalubuska.pl i www.nowasol.naszemiasto.pl.
Chętnie napiszę o Twojej sprawie, wydarzeniu, które organizujesz lub sukcesie, którym chcesz się pochwalić.
Skończyłam filologię polską w Zielonej Górze i dziennikarstwo w Poznaniu. W Gazecie Lubuskiej pracuję od 2016 r.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.