Kilka kwadratowych metrów radości i ciszy
- Można wybaczyć kilka razy, ale nie przez całe życie - przestrzega kobiety pani Kasia, której udało się wyrwać z domowego piekła.
- To był szok. Nie chciało mi się wierzyć, że to jest realne. Byłam 27 na liście. Nie wiedziałam, czy dożyję własnego kąta - mówi Katarzyna Chełmińska o momencie, w którym dowiedziała się, że dostanie gminny lokal do zamieszkania.
Niewielki lokal mieszkalny, który gmina użyczyła swojej mieszkance mieści składaną sofę, ławostół, meblościankę, piec i zlew. To zaledwie kilka metrów kwadratowych. Mijają dopiero trzy tygodnie, od kiedy pani Kasia jest u siebie, odczuwa spokój, kiedy się budzi i gdy idzie spać. Jak to możliwe? Marta Medyńska-Konik, pracownica socjalna z OPS w Nowym Miasteczku zobaczyła, że jej podopieczna zasługuje na lepsze życie. Uwierzyła, że wykorzysta szansę. To dzięki pani Marcie kobieta zdecydowała się ostatecznie opuścić partnera. - Mieszkałam u mężczyzny, który się nade mną znęcał. Nie mogłam, już tam dłużej mieszkać - mówi pani Kasia, która z powodu pobicia była kilka razy w szpitalu.- Tu, między kciukiem a palcem wskazującym mam jeszcze bliznę. W tym miejscu przebił mi nożem rękę na wylot - pokazuje drobną dłonią miejsca, które nie pozwolą nigdy zapomnieć o przeszłości. Przez ciężkie pobicia trafiła kilka razy do szpitala. Raz przez cztery dni była nieprzytomna. - Dowiedziałam się, że lekarze nie dawali mi dużych szans na przeżycie - opowiada.
W policyjnej kartotece zakładane były niebieskie karty. - Ale jak przyszło do rozprawy to ja powiedziałam, że nie czuję urazy, więc dostał pół roku w zawieszeniu - wspomina mieszkanka Nowego Miasteczka. Mężczyzna, z którym mieszkała jest w zakładzie karnym. - Wiem, że mnie znajdzie. Pewnie już wie, gdzie mieszkam - mówi ze spokojem pani Kasia. Chociaż podczas rozmowy uśmiecha się rzadko, podkreśla, że jest szczęśliwa. - Dziękuję opiece społecznej, która bardzo mi pomogła. Zorganizowali mi fajne mieszkanie. Jest małe, ale jest tutaj spokój i cisza. Dziękuję pani Marcie, która znała moją sytuację od podszewki, pani burmistrz, że zgodziła się, żebym tutaj mogła zamieszkać - podkreśla kobieta, oprowadzając po mieszkaniu.
- Składaliśmy wszystko, co się da – przyznaje Renata Rudnik, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Nowym Miasteczku. - Pani burmistrz dała ludzi, którzy wyremontowali lokal. Gmina zakupiła piec. My załatwiliśmy linoleum, wykładzinę dywanową, a pani Marta Medyńska-Konik – meble. Pomogliśmy wymienić okna i drzwi. Pani Kasia też zadbała o to miejsce - mówi kierowniczka OPS. Brakuje jeszcze dekodera do telewizora i żyrandola. Pani Kasia myśli też o roślinach na parapet.