Koniec świata połowy Polaków: Duda vs Trzaskowski, czyli finał onanizmu każdego z dwóch światów, z elementami gwałtu na świecie przeciwnym

Czytaj dalej
Fot. Fot. Szymon Starnawski /Polska Press
Zbigniew Bartuś

Koniec świata połowy Polaków: Duda vs Trzaskowski, czyli finał onanizmu każdego z dwóch światów, z elementami gwałtu na świecie przeciwnym

Zbigniew Bartuś

W niedzielę wieczorem nastąpi koniec świata. Dla połowy Polaków. Której? Daliśmy się macherom partyjnym podzielić na dwa wykluczające się obozy. I to jest katastrofa. Bo bez miejskiej inteligencji – jej wiedzy, twórczej inwencji, ciekawości świata, empatii wobec innych, umiłowania wolności i demokratycznych zasad, a także pielęgnowania tego, co wedle wielu definiuje polskość, czyli wysokiej kultury - Polska upadnie. Bo bez klasy ludowej – jej ciężkiej i często niewdzięcznej pracy, wytrwałości, przywiązania do ziemi, tradycji i symboli, a także pielęgnowania tego, co wedle wielu definiuje polskość, czyli ludowej pamięci - Polska upadnie. Jesteśmy sobie wzajemnie niezbędni.

Andrzej Duda nie zrobił przez pięć lat kompletnie NIC, by budować wspólnotę na tej prawdzie. Dobitnym symbolem tej prezydentury stała się arcygroteskowa „debata” w Końskich, przypominająca wystąpienia Jej Ekscelencji z „Seksmisji”, a chwilowo wręcz „natchnione” mowy knura Napoleona z „Folwarku zwierzęcego”.

Cenzura pytań i pytających, ostentacyjne klakierstwo, sami swoi, totalna ustawka. Rafał Trzaskowski z pseudodebatą w Lesznie wypadł na tym tle dużo lepiej – ale tylko na tle. Owszem, dopuszczenie pytań pracowników TVP, prowadzącej 24 godziny na dobę kampanię na rzecz Dudy i zaciekle zwalczającej wszystkich „wrogów ludu”, z Trzaskowskim na czele, może w dzisiejszych realiach uchodzić za wielkopańską łaskę.

Ale tak naprawdę odzwierciedla opłakany stan, w jakim znalazła się polska demokracja i będąca jej esencją debata publiczna. Zamiast debaty mamy, za przeproszeniem, namiętny onanizm każdego z odrębnych światów, z elementami gwałtu na świecie przeciwnym.

Klinicznym przykładem tego jest ulotka wyborcza Dudy, która trafiła do skrzynki pocztowej wszystkich chyba wyborców. Na jednej stronie świat biały (Dudy, PiS): godne życie, praca, inwestycje, rozwój, bezpieczeństwo, silna Polska, a drugiej - czarny (Trzaskowskiego, PO): konflikty, bieda, kryzys, afery, podziały.

Zwolennicy „Trzaska” odpowiadają oburzeni: Konflikty? Toż to Duda i PiS! Afery? Duda i PiS! Dzielenie Polaków? Duda i PiS! Kryzys? Platforma przeprowadziła Polskę, jako jedyny kraj Europy, przez wielki światowy pogrom finansowy 2008-2012 bez spadku PKB! Programy socjalne? PiS może je realizować dzięki miliardom wypracowanym przez tę połowę Polski, której godność nieustannie depcze, by w ten haniebny sposób wzmacniać godność swych wyborców z klasy ludowej.

Efekt? Wyborca PiS grożący spaleniem domu kobiecie, która powiesiła plakat Trzaskowskiego w Starych Budach; ów wyborca uważa Budy za „swoje”. Zniszczenie redakcji pisma „Fakty” (którą napastnicy pomylili z redakcją Faktów TVN), z takim „wyjaśnieniem”: „Wypie***lajcie szkopy polski za te kłamstwa na naszego prezydenta wara od Polski. Hitlerowcy wy gnoje".

Nie trzeba być wielkomiejskim inteligentem, by zauważyć tu nie tylko brak miłości bliźniego (Polaka!), ale też brak składni, gramatyki i ortografii. Jednocześnie widać, że ów słabopiśmienny uważa się za lepszego Polaka od przeciwnej PiS połowy. A ściślej – wierzy, że jest Polakiem, a oni nie są. Ale skoro Duda, którego nie szanuje nawet jego własny pryncypał, może prawem K.(aduka) poniżać i wykluczać ze wspólnoty miliony Polek i Polaków, to dlaczego nie miałby tego robić kibol czy włamywacz - klasyczny mrożkowski Edek, którego obecny prezydent, za podszeptem cybernetyków ciemnego ludu, przedstawia jako ostoję i obrońcę zagrożonej przez Niemców i zdrajców Polski?

Czy jakiś polityk rozumie, w jak niebezpiecznym momencie się znaleźliśmy? Oto musimy zdecydować, który koniec świata będzie lepszy. Dla miejskiej inteligencji jest to wybór między wolnością i prawdą a opartym na kłamstwie i rozdawnictwie zamordyzmem. Dla klasy ludowej – wybór między godnością i socjalnym bezpieczeństwem a ekonomicznym i społecznym poniżeniem.

Tymczasem to, co w tych wyborach dobre i pożądane przez obie połówki wcale nie musi być – bo faktycznie nie jest! – ze sobą sprzeczne. Można umacniać godność ludu nie depcząc godności elit. Można troszczyć się o „swoich” wyborców nie wykluczając innych, a już na pewno nie dając tym innym do zrozumienia, że są gorsi. Można odnosić się z szacunkiem do wszystkich rodaków – i współbraci z Unii, nie przestając być polskim patriotą. Można pielęgnować wolność i zarazem zadbać o potrzebujących socjalnego wsparcia, mniej zaradnych, mniej utalentowanych. Można…

Marzy mi się prezydent, który nie będzie o tym mówił za podszeptem spindoktorów wtedy, kiedy się opłaca, lecz po prostu to zrobi. Nie kierując się partyjnym interesem, plemienną frazeologią czy podległością. Tylko z głębi serca. To jest prawdziwą miarą miłości do Polski i Polaków.

Zbigniew Bartuś

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.