Koszykówka to moje życie

Czytaj dalej
Fot. Piotr Jędzura
Andrzej Flügel

Koszykówka to moje życie

Andrzej Flügel

- Uwielbiam to, co robię, od A do Z. Gdyby było inaczej, to nie wróciłbym po dwóch kontuzjach, które miałem - mówi Szymon Szewczyk, zawodnik Stelmetu BC Zielona Góra.

Pamiętasz swój pierwszy ekstraklasowy mecz?
ojarzę takie spotkanie z Anwilem we Włocławku, jeszcze w starej hali. Nasz zespół to już nie była Pogoń Szczecin, a PKK Warta. Miałem wówczas 16 lat.

Jakaś lekka panika była?
Szczerze mówiąc to byłem stremowany. Pamiętam, że gdzieś tam, jak miałem zbiórkę, to podałem do kolegi z zespołu na trzech metrach jak przez pół boiska i ledwo ją złapał.

Debiut w tym wieku w ekstraklasie to rzadkość...
To prawda, ale ja się wówczas wyróżniałem i widać było, że mogę w tym sporcie coś osiągnąć.

Do koszykówki trafiłeś w związku ze wzrostem?
Nie, raczej z uwagi na osobę mego ojca Mirka, który grał. To było naturalne. Jeżeli ojciec zabiera cię na treningi, mecze, obozy, daje piłkę i mówi ,,poodbijaj”, to siłą rzeczy się tym nasiąka. Choć wcale nie byłem przymuszany. Lubiłem też poganiać z chłopakami za piłką, pojeździć na rowerze i popływać. Ale oczywiście to, że zacząłem trenować, było w jakiś sposób naturalne. Cieszę się z tego, czego mnie ojciec nauczył. Dzięki temu mogłem jakoś wypłynąć. Jego kontakty i znajomości bardzo mi się przydały na początku.

Opuściłeś jako młody zawodnik Szczecin, bo tam już zaczęło się źle dziać?
Nie tylko. Pamiętam, jak między trzecią a czwartą klasą liceum zgłosili się do mnie Hiszpanie, którzy jak widać uważnie obserwowali ligi w Europie, byłem nawet tam na dwumiesięcznym stażu. Musiałbym jednak podpisać dwuletnią umowę z agentem, a w niej klauzulę wielkiego odstępnego dla niego. Przeszedłem więc do Polpharmy. Oni wówczas mieli pieniądze i wagonami ściągali zawodników. Miałem propozycję z Anwilu i Śląska. Przyjechał wtedy do Szczecina pan Schetyna, ówczesny prezes klubu z Wrocławia, i zaproponował mi ośmioletni kontrakt. Po czymś takim popatrzyłem na niego, wziąłem torbę i wyszedłem.

Większość zdobywa szlify w polskiej lidze, a o zagranicy myśli dopiero po kilku sezonach. U ciebie było inaczej...
Tak. Warto jednak wspomnieć, że w wieku 18 lat miałem najlepszy eval z Polaków w ekstraklasie. Pierwszy był John Mc Naull. Zdobywałem w meczach po 20 i więcej punktów, dostawałem powołania do kadry seniorów. Moja kariera się rozwijała.

Szymon  Szewczyk w grudniu skończy 34 lata. Pochodzi ze Szczecina.  Wielokrotnie występował w reprezentacji Polski.
Piotr Jędzura Szymon Szewczyk w grudniu skończy 34 lata. Pochodzi ze Szczecina. Wielokrotnie występował w reprezentacji Polski.

Ile lat spędziłeś w zagranicznych klubach?
W sumie 13.

Rozstawałeś się z klubami w dobrej atmosferze. Lubili cię kibice. Widać było to po tym, jak cię przyjęto w Wenecji...
Mam dobre wspomnienia i myślę, że w klubach, w których grałem, też mnie dobrze pamiętają. Nawet jak byliśmy w Rosji, w Krasnodarze, to spiker wspomniał, że grałem w Rostowie nad Donem. Kiedy mieliśmy sparing w Berlinie z Albą, kibice pogadali ze mną i prosili o autografy. Podobnie było we wspomnianej przez ciebie Wenecji. To miłe, że tam gdzie gram, ludzie mnie szanują, pamiętają moje zaangażowanie, walkę.

Pewnie też przez fajny kontakt z kibicami i niezadzieranie nosa?
Sądzę, że tak. To obrazuje, jakim jestem człowiekiem. Jeśli ktoś uważa, że jestem inny, to albo kłamie, ściemnia albo chce mnie oczernić.

W Stelmecie do końca sezonu, czy na dłużej?
Na razie umowę mam na rok

Mało grasz...
To prawda. Jest to spowodowane poniekąd tą kontuzją, którą miałem na początku. Trener nie mógł być do końca mnie pewnym, więc sprowadził dwóch kolejnych zawodników. Muszę się z tym pogodzić. Z drugiej strony, kiedy wychodzę dłużej na parkiet, to chyba pokazuję, że mogę grać.

Ale jak tak siedzisz na ławie w meczu ze słabeuszem, to zaraz pojawiają się komentarze, że Szewczyk pewnie szuka klubu, bo trener go nie wystawia...
Jak ktoś chce, to niech tak komentuje. Internet przyjmie wszystkie teorie

Czyli w tej mniejszej ilości minut na boisku nie ma drugiego dna?
Każdy chciałby grać jak najwięcej. Czasem trzeba jednak przedłożyć dobro drużyny nad własne. Nie będę płakać. Mamy luty i żadne zmiany klubów, wyjazdy nie wchodzą w rachubę.

Jest koncepcja zostania w Zielonej Górze na dłużej?
Na razie nic mi na ten temat nie wiadomo. Nikt z klubu nie zadzwonił do mnie w tej sprawie

Chyba nie trzeba dzwonić, bo się widujecie?
Rzadko

O pieniądze nawet nie pytam...
Ale tu nie chodzi o pieniądze. Owszem, pracujmy dla zarobku. Na razie jednak nie rozmawialiśmy o ewentualnym przedłużeniu. Owszem, przez jeden sezon mogę sobie pozwolić na takie roszady i krótsze granie, ale potem chciałbym powalczyć jeszcze na porządnym poziomie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Trzy czy pięć minut, to nie jest to, co mnie zadowala.

Kiedyś jeden z kończących karierę zawodników Zastalu powiedział, że ma już dość pryszniców, wyjazdów, tych samych twarzy i teksów w autobusie. Odczuwasz coś takiego?
Absolutnie nie. Jak coś kochasz i jest to całym twoim życiem, to nie stanowi jakiegoś problemu. Owszem, nie jest łatwo i to jest naprawdę ciężki chleb. Tak więc nie myślałem jeszcze o tym, że koniec kariery się zbliża. Jakby tak było, to nie zapierdzielałbym cztery miesiące, żeby wrócić do dyspozycji.

Mam już licencję trenerską A, czyli mogę zostać szkoleniowcem w ekstraklasie

Ale jakieś plany, choćby dalekie, pewnie sobie w głowie układasz?
Tak. Mam już licencję trenerską A, czyli mogę zostać szkoleniowcem w ekstraklasie, mam też jeszcze z uczelni licencję trenera drugiej klasy. Mam też pieniądze, które inwestuję w odpowiedni sposób. Tak więc zabezpieczenie na przyszłość jest i jakiś pomysł na to, co będę robić, też. Synek Emilio ma cztery i pół roku, dorasta. Mam też ośmioletnią córeczkę Wiktorię.

Żona pewnie przez te lata przyzwyczaiła się do ciągłych wyjazdów...
Tak. Agnieszka zawsze mnie wspierała, byliśmy razem, kiedy grałem za granicą. To prawda, że bycie żoną sportowca to nie jest łatwa sprawa.

Ciągle lubisz to, co robisz?
Uwielbiam, od A do Z. Gdyby było inaczej, to nie wróciłbym po dwóch kontuzjach, które miałem. Nie pracowałbym po to, by wrócić i grać w ekipie mistrza Polski.

Andrzej Flügel

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.