Ktoś strzelał do psa i trafił w łapę. Trzeba było ją amputować

Czytaj dalej
Fot. Archiwum rodziny
Renata Hryniewicz

Ktoś strzelał do psa i trafił w łapę. Trzeba było ją amputować

Renata Hryniewicz

Nieznany sprawca, odstrzelił psu łapę. Pies był razem z właścicielem na polu - poinformowali nas mieszkańcy Świecka.

- To straszne! Co za bestialstwo! - mówi kobieta. - Ten pies jest przyjacielem dzieci, one to strasznie przeżywają. Nie śpią po nocach, płaczą! Czuwają przy nim i boją się, że coś mu się jeszcze może stać. Jak można coś takiego zrobić?! - nie może zrozumieć kobieta.

Do postrzelenia doszło w niedzielę tydzień temu. Teraz powiadomili nas o tym Czytelnicy. Ofiarą jest pies jednej z rodzin, która prowadzi gospodarstwo rolne.

- Wypuściłem psa o 4.00 rano z domu. Podłączyłem sobie na podwórku wodę i dopóki napełniała się beczka, kręciłem się po posesji. On, jak co dzień, biegał sobie w zasięgu mojego wzroku - mówi właściciel psa (nie chce nazwiska w gazecie).

- Potem poszedłem odpalić ciągnik. Chwilę w nim posiedziałem i zorientowałem się, że Misia nie ma, co mi się wydało dziwne. Wołałem, szukałem dobre dwie godziny. On nigdy nie wychodził poza posesję, nawet jak była otwarta. Znalazłem go w altance, był wystraszony. Chwyciłem łapę i zobaczyłem, że jest przedziurawiona od kuli. Przeszukałem teren, ale kuli nie znalazłem - mówi właściciel.

Przednia łapa psa była przestrzelona na wylot. Mężczyzna zawiózł pupila do weterynarza. Ten musiał amputować łapę.

- Łapa postrzelona na 100 procent. Klocki lego to nic przy tym, co się działo z łapą. Nie było żadnej możliwości, żeby ją uratować - mówi Bogumił Owadiuk, weterynarz z Rzepina. - Życie i zdrowie psa jest nadal zagrożone. Pies jest duży, jest gorąco, rana nie chce się goić. To przednia łapa i druga będzie musiała udźwignąć cały przód psa i głowę. Pies do końca będzie już kaleką - nie kryje weterynarz.

Czy ktoś celowo skrzywdził czworonoga?

- Pies nie biegał gdzieś po lesie, żeby myśliwy się pomylił i wziął go za inne zwierzę - mówi rolnik. - Ktoś centralnie celował w psa, ale się nie udało i trafił w łapę. Jestem o tym przekonany - dodaje.

Skontaktowaliśmy się z kołem łowieckim Bór, które ma siedzibę w Świecku.

- Nie znam sprawy, ale zaraz spróbuję cokolwiek ustalić - powiedział nam wczoraj sekretarz koła Marek Codogni.

Po godzinie rozmawialiśmy ponownie.

- Udało nam się ustalić, że właściciel psa rozmawiał z jednym z myśliwych w niedzielę i powiedział mu, że postrzelono mu na posesji psa. Dziwne by to było, żeby w tych godzinach jakiś myśliwy był na polowaniu. Jeszcze dziwniejsze byłoby, żeby myśliwy strzelał do psa - mówił sekretarz koła łowieckiego. Zapewnił: - Zrobimy wszystko, by dotrzeć do prawdy.

Nie jest tajemnicą, że każdy myśliwy, który wybiera się na polowanie, musi się wpisać do książki ewidencji polowań. Czy zdarzyło się, że polował bez wpisu?

- Takich przypadków jeszcze nie było - mówi Marek Codogni.

A jeśli celowo ktoś chciał zabić tego psa?

- Na pewno dowiemy się, co się stało i poinformujemy gazetę - zapewnia sekretarz koła łowieckiego.

Sprawa jest zgłoszona policji. - Będziemy ustalać okoliczności - mówi Ewa Murmyło, rzecznik ze Słubic.

Renata Hryniewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.