Kup sobie banany - mówili do syna założyciela Terno

Czytaj dalej
Fot. Tomasz Rusek
Jarosław Miłkowski

Kup sobie banany - mówili do syna założyciela Terno

Jarosław Miłkowski

- To nie było rasistowskie - tak sąd rejonowy ocenił pobicie rodziny Dębickich, najbardziej znanych Cyganów w całym województwie. Ale napastników skazał...

- To sygnał, że tak postępować nie wolno, że za takie rzeczy się płaci - mówił wczoraj w gorzowskim sądzie rejonowym mecenas Jerzy Synowiec. Po południu zapadł tu wyrok w sprawie o pobicie syna Edwarda Dębickiego, najbardziej znanego gorzowskiego Cygana. Synowiec był w sądzie reprezentantem jego rodziny.

Zaczęło się od wyzwisk

Do napaści doszło 25 stycznia zeszłego roku. 80-letni wówczas Dębicki wraz z synem - Manu¬elem (dziś ma 31 lat, jego matka jest Polką) - wybrali się na giełdę. Pojechali tam z przyjacielem rodziny oraz jego córką.

Manuel chciał kupić sobie sprzęt do siłowni. Podszedł do kilku mężczyzn, którzy go sprzedawali, jednak ci zaczęli go obrażać. Jak wynika z opowieści 31-latka, padły wtedy zdania: „Po co ci sprzęt w siłowni, cioto?!”, „Dajcie mu jakieś damskie ciężarki”.
Trochę inaczej przedstawiał to wczoraj znajomy napastników. - Podszedł chłopak w kapturze. Pytał o sprzęt. Kolega powiedział mu więc: „Kup sobie banany w Biedronce”...

Atmosfera między sprzedawcami a młodym Dębickim gęstniała. Manuel wyciągnął scyzoryk, by postraszyć mężczyzn, ale to nie poskutkowało. Skończyło się tym, że młody Dębicki uciekał do ojca - założyciela cygańskiego zespołu Terno - po pomoc. Wtedy napastnicy ruszyli za nim.

Słychać „Bij Cygana!”

W stronę Manuela poleciał kamień. Zaczęła się bójka. W jej trakcie słychać było: „Bij, lej, napie...aj Cygana”. Gdy młody Dębicki wstał, zobaczył, że został pobity także jego ojciec oraz znajomy. Z opowieści całej trójki wynika, że zaczepki nie ustawały nawet, gdy pojawiła się wezwana przez nich policja. W obecności funkcjonariuszy 31-latek miał być wyzwany od „Arabów”.

Policjantom udało się złapać jedynie tych, którzy pobili Manuela oraz przyjaciela rodziny. To Maciej K. i Paweł B., którzy byli w sprawie oskarżonymi. Osoby, która pobiła Edwarda Dębickiego, nie udało się ustalić.

Jerzy Synowiec, najbardziej znany gorzowski mecenas, przekonywał wczoraj sąd, że do ataku doszło z pobudek narodowościowych. - Rysy Manuela Dębickiego wskazują, że jest kimś innym niż my wszyscy. Może Arabem, może terrorystą, może Cyganem. Dlatego traktuje się go w sposób obelżywy. Ten zwrot o kupieniu sobie bananów nie był przypadkowy. Tak traktuje się innych, którzy mają inny wygląd. Ja tego nie rozumiem - mówił Synowiec w mowie końcowej. Przytaczał też znane sobie przypadki rasistowskiego traktowanie w Gorzowie. - Pingpongista Gorzovii dwa razy był obiektem napaści, bo był skośnooki. Pracownicy TPV tak samo są traktowani, bo są skośnoocy. Cygan też wywołuje agresję, bo jest inny - mówił. Tak samo jak prokurator Maciej Ostałowski, chciał dla oskarżonych kary bezwzględnego więzienia (prokurator chciał kary łączonej - kilku miesięcy odsiadki i kilku miesięcy ograniczenia wolności, w tym 30 godzin prac społecznych).

Monika Smaga-Paluch, obrończyni Macieja K. (Paweł B. nie stawiał się w sądzie) chciała dla swojego klienta uniewinnienia. - Osoby, które chodzą na siłownię, jedzą banany, bo mają one dużo węglowodanów - odpowiadała Synowcowi. - Może to Maciej K. był ofiarą? - pytała retorycznie.

Sędzia Aleksandra Zygmunt-Bogacz nie posłała mężczyzn do więzienia. Dla każdego z nich zasądziła karę: roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata oraz 1 tys. zł grzywny. Dodatkowo mają też zapłacić nawiązkę. Maciej K. - 2 tys. zł dla Manuela i 500 zł dla jego znajomego, natomiast Paweł B. - 1,5 tys. zł dla Dębickiego juniora.

- Tylko w zeznaniach jednego świadka pojawił się motyw „Bij Cygana”, ale nie udowodniono, że te słowa padły ze strony oskarżonych. Motyw rasistowski w tej sprawie nie występuje - uzasadniała wyrok sędzia.

Będzie nauczka?

- Ci panowie będą mieli nauczkę, że takich rzeczy się nie robi. Dobrze jednak, że nie pójdą do więzienia. Takiej kary nawet byśmy nie chcieli - przekazała nam w imieniu męża i syna Ewa Dębicka. Rodzina nie przyszła na ogłoszenie wyroku. Dowiedziała się o nim od naszego dziennikarza. Wyrok nie jest prawomocny.

Jarosław Miłkowski

Jestem dziennikarzem gorzowskiego działu miejskiego "Gazety Lubuskiej". Zajmuję się tym, co na co dzień dzieje się w Gorzowie - opisuję to, co dzieje się w magistracie, przyglądam się miejskim inwestycjom, jestem też blisko Czytelników. Często piszę teksty o problemach, z którymi mieszkańcy przychodzą do naszej redakcji w Gorzowie (Park 111, ul. Sikorskiego 111, II piętro). Poza tym bliskie mi są tematy związane z Kościołem. Od dzieciństwa jestem też miłośnikiem żużla, więc zajmuję się też tą dyscypliną sportu. Gdy żużlowcy rozgrywają sparingi, turnieje szkoleniowe a także jeżdżą w turniejach za granicą Polski, wybieram się tam z aparatem fotograficznym.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.